- Bierz ich! Ryknął w chwili gdy trzeci nazwał go kutafonem, w tej samej chwili Frodo rzucił się z kłami w stronę biodra bandyty trzymającego sztylet. Pies zatopił kły w lewej nodze człowieka, bandyta zawył przeraźliwie, upuścił broń. Pies szarpnął, wyrywając spory kawał mięsa. Krew waliła się na podłogę. Kazmir tego nie widział, zajęty był unikaniem szarży dwóch debili. Jednego chciał żywego. Odskoczył w prawo, bandyta z dwiema broniami siłą rozpędu zatrzymał się na barze, ten z mieczem został zatrzymany przez skaczącego mu na plecy psa (który zostawił nogę tamtego), wtedy krasnolud zaatakował Zewem Rashera tego przy barze który usiłował się odkleić od lady. Prawie zdążył, stalowy topór uderzył od dołu, w krocze. Aż po pęcherz. Bękart wyciągnął broń z ciała, obrócił się w stronę wrzasków za plecami. To chyba Janusz... siłował się z Frodem który właśnie odgryzł mu dwa palce prawej ręki.
- Zostaw! Zostawił, a krasnolud dopadł do ostatniego żywego stając jedną nogą na jego klacie. Topór przystawiając do gardła.
- Mówiłem kurwa... że... mam... przewage...