Armin dosłownie zatkało. Nie wiedziała, że krasnolud miał taką przeszłość za sobą. Myślała, że był on zawsze wesołym i rozmownym mężczyzną, który chciał się usamodzielnić i zostawił swoją rodzinę. A w tym przypadku było odwrotnie. To rodzina zostawiła jego. Czarnoskóra zrozumiała, że są do siebie podobni. Oboje stracili w pewien sposób swoje rodziny. Oboje żyją teraz na własną rękę. Oboje nie mogą kochać, bo boją się, że stracą ukochaną osobę...
- Silion... - urwała na moment. - Rozumiem, że musiało to być dla ciebie ciężkie przeżycie. A z zakochaniem... - ponownie urwała. - To ja mam prawie tak samo. Straciłam wszystkich, których kochałam, w jednej chwili. Teraz nie chcę kogoś darzyć uczuciem, bo boję się, że stanie się z nią to samo co moimi bliskimi. - skończyła mówić. Szła tak omijając pnie drzew, by w nie, nie uderzyć. Wysokie rośliny ścinała ostrzem, które miała wysunięte. Ares szedł spokojnie koło maurenki węsząc praktycznie przez cały czas.