10
« dnia: 16 Październik 2014, 04:10:13 »
Cholera, chłopak zaklął w myślach, nie spodziewając się, że tak szybko dojdzie do pierwszego starcia. Nie miał wątpliwości co do tego, że Salazar bez problemu poradzi sobie z takim przeciwnikiem, sprawa miała się gorzej, jeśli chodziło o barda.
Zazwyczaj w takich momentach rzuca się jakiś zabawny komentarz, ale tak się dzieje chyba tylko w opowieściach. Leo żałował, że nie poznał jeszcze żadnego zaklęcia. Musiał ratować się bronią białą.
Skupił uwagę na dwóch owadach, które obrały go sobie za cel. Ich wielkie żądła napawały go nie lada strachem. Nie daj się ukłuć!, przestrzegał się w myślach.
W pierwszym odruchu sięgnął po przypięty do pleców kostur, który miał teraz odegrać dość ważną rolę. Wykorzystując dwumetrowy zasięg broni, adept ziemi chciał wziąć mocny zamach i uderzyć tego owada, który pierwszy zbliżyłby się na odległość dwóch metrów. Celowałby w głowę, lecz gdyby się zorientował, że jest to ponad jego siły, starałby się trafić w korpus. Jeden porządny cios powinien załatwić sprawę.
W razie przeprowadzenia udanego ataku, od razu skupiłby się na drugim przeciwniku. Gdyby ten podleciał zbyt blisko, Leo wyrzuciłby kostur i dobyłby sztyletu, starając się trzymać żądło bestii z dala od siebie. Czekałby na odpowiedni moment, aby wyprowadzić śmiertelne cięcie, tudzież pchnięcie, w kierunku nieprzyjaciela.