Forum Tawerny Gothic
Tereny Valfden => Dział Wypraw => Wątek zaczęty przez: Istedd w 10 Luty 2012, 19:55:32
-
Istedd zgłosił się po kolejne zadanie. Miał nadzieję, że tym razem pójdzie lepiej i nie będzie musiał ratować się ucieczką. Westchnął tylko i czekał samotrzeć.
Nazwa: Zdmuchując kurz
MG: Zeyfar
Ilość wykonujących: 1
Wymagania: Walka dowolną bronią 50%
Nagroda: 50 sztuk złota + ew. fanty
Dane personalne
Imię: Istedd Asrødh
Wiek: 24 lata
Rasa: Człowiek
Tytuł: ...
Stan cywilny: Kawaler
Majątek: 250 sztuk złota
Brązowe talenty: 4
Srebrne talenty: 0
Złote talenty: 0
Portret
(http://img844.imageshack.us/img844/2562/vikingwarriorbysevereen.jpg) (http://imageshack.us/photo/my-images/844/vikingwarriorbysevereen.jpg/)
Statystyki ekwipunku
(http://img828.imageshack.us/img828/3484/ekwipunek.jpg) (http://imageshack.us/photo/my-images/828/ekwipunek.jpg/)
1.
Nazwa broni: Miecz obywatela
Rodzaj: miecz
Typ: jednoręczny
Ostrość: 13
Wytrzymałość: 6
Opis: Wykuty z 55 sztabek mosiądzu o zasięgu 0,9 metra.
Wymagania: Walka bronią sieczną [50%]
2.
3.
4.
Odzienie:
Nazwa odzienia: Strój skrytobójcy
Rodzaj: zbroja miękka
Typ: strój
Wytrzymałość: 6
Opis: Uszyty z 100 kawałków jedwabnego płótna. Strój przypomina nieco płaszcz z swoimi długimi połami do kolan. Wyposażony również w głeboki kaptur skrywający niemal całą twarz. Idealnie skrojony i spięty szerokim pasem stanowi nieodłączony element ekwipunku zabójcy. Ruch w nim jest praktycznie bezszelestny.
Wymagania: Używanie zbrój miękkich
Pas: - ...
Statystyki postaci
Specjalizacje:
Walka bronią sieczną
Lekcja I - podstawowe techniki walki [50%]
Walka tarczą:
Lekcja I - podstawowe techniki walki [50%]
Umiejętności nabywane:
Akrobatyka
Używanie zbrój miękkich
Umiejętności rasowe:
Potencjał magiczny
Potencjał chemiczny
Ciało z gliny
Ulubieniec bogów
Bystry umysł
Magia:
-
Obok ciebie pojawił się nieznajomy w lekko znoszonym skórzanym pancerzu. Strzepał nieco kurzu z siebie i kaszlnął, gdy dostał się on do jego gardła.
-Słuchaj no nowy, w naszych piwnicach zagnieździły się gremliny. Trzeba pozbyć się tego paskudztwa. Wredne pokurcze nazrzucał na mnie różnych przedmiotów i nieco obiły. Wykaż się zatem i pokaż im co to znaczy bawić się z Krukami.
-
- Nie ma problemu, pozbędę się tych gremlinów. - rzekł Istedd po tym, jak nieznajomy opowiedział mu o problemie. Zadanie nie wydawało się trudne, tak więc podjąć się mógł tego właśnie on. Nadal męczyły go myśli o dawnej porażce. Coś jakby tamto planowało i nie dawało mu ukojenia zupełnie nic. Dlatego właśnie postawił zająć się jakimś zadaniem. Bez większego oczekiwania ruszył tedy do piwnic.
-
Szybko znalazłeś drogę prowadzącą do piwnic, w których przetrzymywane były stary ekwipunek i zniszczone przedmioty. Kręcone schody w dół wydawały się nie mieć końca, lecz po dłuższym spacerze byłeś na miejscu. Przed Tobą rozciągał się długi korytarz.
-
Narzekał nieco na przydługą drogę. Bo i kogo nie bolałyby nogi po schodzeniu po schodach nieco już starych i bardzo przez kroki wyprofilowanych? Prawie spadł, gdyż zagapił się na pajęczynę i pająka. Dlatego również narzekał. W końcu jednak dotarł na miejsce. Wyciągnął miecz z pochwy, ujął go oburącz i jął wchodzić w długi korytarz.
-
Po swoich bokach miałeś mnóstwo upchanych skrzyń i worków. Co jakiś czas spod nich widać drzwi prowadzące do wnętrz piwnic i pokoi. nagłe skrobanie i hałas odwrócił twoją uwagę od śmieci. Skierowałeś spojrzenie na drugi koniec korytarza. Coś na ziemi błyszczało. Na szczęście gdzieniegdzie zapalono pochodnie, więc droga nie była tak bardzo spowita mrokiem. Jedynie fragment, gdzie leżał ów przedmiot jarzył się blaskiem ostatniego promienia dochodzącego w tamte rejony.
-
Rad był, że było w miarę jasno. Jednakże i jasność miała granice. Tedy mężczyzna postanowił wziąć ją ze sobą. Wyrwał jedną, co wcale nie było tak proste. Szczególnie, kiedy stosował taktykę zwaną "na chama", gdzie z całej siły próbował wyciągnąć pochodnię. Tak przez przypadek zrzucił jedną i prawie się nie poparzył. Udał się znów do kolejnej i tym razem pomyślnie wyrwał pochodnię. Tak też z pochodnią w jednej ręce, a mieczem w drugiej ruszył powoli do błyskającego przedmiotu.
-
W momencie, gdy byłeś dostatecznie blisko zobaczyłeś, że był to amulet wykonany z brązu. Widać musiał wypaść z jakiejś skrzyni, czy też worka.
-
Istedd nim podniósł ów przedmiot rozejrzał się. Mogła być to pułapka, choć i tak wpadłby w nią, gdyż schylił się i podniósł przedmiot. Obejrzał go dokładnie.
-
W twoją łepetynę poleciał drobny kamień, a po chwili kolejny. Nim zdążyłeś przetrzeć ręką bolące miejsce, zleciały na ciebie skrzynie. -Nie ruszać! Mój skarb! Mój! - odezwał się piskliwy głosik.
-
Zareagował tak, jak wielu mu podobnych w tej chwili. Zaklął szpetnie próbując potrzeć obolałe miejsce. Po chwili jednak sypać się poczęły skrzynie. Rzucił się tedy prędko w bok upuszczając przedmiot z brązu.
-
Udało ci się uniknąć nieprzyjemnego spotkania z skrzyniami. Obok ciebie pojawił się dość wysoki mężczyzna. Jego płaszcz był nieco poszarpany, podobnie jak pancerz. Szpakowate włosy w niektórych miejscach przybierały już barwę jasnego srebra. Spojrzał na ciebie oczyma koloru morza okrytego kocem szarych chmur.
-Alas, jestem. Wstawaj to pomogę ci z tymi szkodnikami.
-
Zdziwiło go to, że jakimś cudem wydostał się spod gradu skrzyń i to w jednym kawałku. Cóż... nieprzewidywalna bywa siła skrzyń. Szczególnie tak upierdliwych jak te. Skąd to wiedział? Otóż Istedd przeczuwał, że właśnie te skrzynie są z natury złe, gdyż chętnie zwalają się na wszystkich. Jednakże teraz umysł jego spowił tajemniczy jegomość. Wojownik podniósł się dość szybko.
- Ja jestem Istedd. Dziękuję za pomoc, razem z pewnością pójdzie łatwiej. - rzekł i otarł wreszcie obolałe miejsce. Podniósł również pochodnię.
-
-Te gremliny mają gdzieś tu swoją kryjówkę, szukam jej od dłuższego czasu. Niestety dały mi w kość na samym początku, a teraz nie chcą opuszczać tego miejsca. Ja też nie zamierzam... Kończąc zdanie Alas ruszył przed siebie. Wydawało się, że widzi doskonale w ciemności. Ani razu się nie potknął, ani o nic nie zawadził.
-
Zachowanie Alasa nie zdziwiło go zbytnio. Był widać gniewny i szukał zemsty na stworzonkach, które uprzednio dały mu w kość. Istedd wzruszył do siebie ramionami widząc, że tamten świetnie widzi w ciemności. Powlókł się za nim ostrożnie. Nie podejrzewał niczego, acz oglądał się na boki w poszukiwaniu wrogów.
-
Przed wami coś się ruszyło, zaszamotało, a potem z piskiem uciekło dalej. Dopiero co poznany mężczyzna bez chwili zwątpienia ruszył dalej przed siebie.
-
Isteddowi natomiast nie spodobało się to. Mocniej miecz w dłoni ujął i ruszył przezornie za mężczyzną nowo poznanym. Wszak lepiej, żeby on przyjął na siebie pierwsze uderzenie.
-
Alas rzucił się naprzód. Usłyszałeś kolejne piski i ujadanie. Prawdopodobnie udało mi się dorwać jednego z nich. W ciebie natomiast znów polecił kamień.
-
- Ałć. - skomentował uderzenie kamienia. Zaklął potem kulturalnie podsumowując zaistniałą sytuację. Przyspieszył nieco kroku, by dogonić Alasa i przyłączyć się do bitki.
-
Ujadanie ucichło, a gdy dobiegłeś nie było nawet śladu po walce. Alas gdzieś przepadł, podobnie jak jego oponent.
-
Rozejrzał się pierw dzięki światłu jakie rzucała pochodnie. Przebiwszy ciemność nie spostrzegł niczego, toteż zaklął i powoli skierował się w miejsce, które wskazywał mu nos - w prawo.
-
Odnalazłeś większe pomieszczenie, podobnie jak reszta zapchane skrzyniami i niepotrzebnym szmelcem. Nie wyczuwałeś aby coś się znajdowało w pobliżu. Przechodząc nadepnąłeś na coś. Sięgnąłeś po przedmiot ręką i odkryłeś, że to dziwny amulet z jakimś symbolem. Po dokładniejszym zbadaniu uznałeś go za ptaka, lecz nie wiadomo jaki konkretnie. Medalik miał już swoje lata i stracił dawne kształty.
-
Mruknął do siebie, iż znalazł ciekawe znalezisko. Po czym zaraz skrył je w kieszeni. Wszak od tego są bohaterowie, by przywłaszczać sobie czyjeś rzeczy pro publico bono. Po chwili jednak rozejrzał się dokoła. Jął badać pomieszczenie dokładniej.
-
Kiedy wszedłeś nieco dalej zostałeś zaatakowany przez bandę gremlinów. Dwa wyskoczyły przed ciebie, dzierżąc kawałki drewnianych skrzyń, a kolejne dwa rzuciły ci się na plecy. Jeden z nich zdążył cię nieco ugryźć w ramię.
4x Gremlin (http://nockruka.gram.pl/marant/index.php/Gremlin)
-
Istedd przygotowany był na atak, choć nie spodziewał się jego nadejścia z kilku stron, jak stało się w tym wypadku. Zaklął czując piekący był ramienia. Musiał działać szybko. Zdał się na instynkt samoobronny. Zamachnął się pochodnią na gremliny dzierżące kawałki drewnianych skrzyń. Mieczem zaś próbował zrzucić tego, który wgryzł się w ramię. Obrócił się niespodziewanie wykonując przy tym kolejne chaotyczne ruchy, byleby tylko odrzucić od siebie małe stworzonka, a pozostałe utrzymać w dystansie, póki nie pozbędzie się pierwszych, oblepiających mu plecy.
-
Dwa uzbrojone gremliny odskoczyły na bok i próbowały cię dosięgnąć swą bronią z daleka. Jedna z paskud na plecach zleciała, a druga, ta wbita zębami, utrzymała się wyjątkowo dobrze.
-
Ból mocniej odzywał mu się w ramieniu, toteż postawił sobie jako priorytet zrzucić tego, który wgryzł mu się w ramie. Albo lepiej, ubić pokrakę. Upuścił pochodnie, dalej mieczem starając się odrzucić od siebie gremliny. Wolną ręką chwycił kanalię na plecach za łeb i okładał go pięścią. Szarpnął go porządnie za pysk i pociągnął, byleby zrzucić z ramienia. Obserwował też poczynania tych, którzy dzierżyli broń próbując unikać ich ciosów, samotrzeć również zadając cięcia.
-
Gremlin z pleców padł nieprzytomny na ziemie. Jednego z trzech wciąż atakujących udało ci się zranić. Jego ramię nieco krwawiło. Dwaj pozostali zaczęli podchodzić, okładać cię dechą i odskakiwać znów w kąt.
-
Zaklął znowu, gdyż zabawa przestała się mu podobać. Właściwie od początku nie była to zabawa, a ból na ubitym polu. Ból sińców i obtłuczeń, które zyskał przez nacierające stwory. Tego, który nieprzytomny padł kopnął z rozmachem i siłą. Nie chciał się przypadkiem o niego potknąć. Znów począł wymierzać cięcia i pchnięcie we wrogów, którzy dopiero co odskakiwali. Ciął po bokach, pchał zaś w klatkę piersiową przeciwnika, również szybko zwiększając dystans po ataku. Starał się to czynić chaotycznie, by nie mogły przewidzieć kolejnego jego ciosu.
-
Trafiając paskudnie jednego z gremlinów pozbawiłeś go życia. Zostały już tylko dwa. Jeden wycofał się sięgając po swoją procę, a drugi stosował tą samą taktykę co do tej pory. Pierwszy pocisk właśnie wystrzelił, lecz tylko trafił w nogę. Poza krótkotrwałym bólem nie zaszkodził ci.
-
Zwyzywał gremlina. Potem jego matkę. I matkę matki. I dziadka, aż po prababcie przewiercił całe drzewo genealogiczne stworka, nazywając ich bardzo nieładnie. Bardzo bardzo. Wpadł prędko na pewien pomysł, jak uciszyć na chwilę procę. Myśl ta uderzyła go w tej samej chwili, kiedy trafił w niego bolesny pocisk. Odpędził tamtego kilkoma ciosami miecza, chwycił truchło jednego z wrogów i cisnął nim w procarza.
-
Procarz zwinnie uciekł przed lecącym cielskiem. Nie na darmo natura obdarzyła te stworzenia takimi umiejętnościami akrobatycznymi. Po prawdziwie mistrzowskim uniku zadowolony z siebie zaczął podskakiwać. Wtedy pojawił się za nim Alas. Mężczyzna wyciągnął w jego stronę swoje dłonie. Rękawice oraz skóra na nich rozerwała się ustępując miejsca paskudnym szponom. Twarz szpakowatego towarzysza wykrzywił grymas cierpienia. W następnym momencie hakowate pazury przebiły gremlina. Alas szybkim ruchem zaczął rozpychać ciało, w którym utknęły jego dłonie. Słaba budowa ciała gremlina nie wytrzymała i stworek został rozerwany.
-
Istedd od początku czuł, że osoba ta jest nazbyt dziwna. Przeczuwał, że coś takiego się stanie; ale nie przypuszczał, że stanie się coś tak przerażającego. Cofnął się mimowolnie o krok. Chwycił pochodnie i wystawił ją w linii do Alasa. Tak samo uczynił z mieczem. Cofnął się dalej o krok czy dwa.
- C-czym jesteś?! - odezwał się przerażony. Był w piwnicy. Z czymś takim. Dobrze, że nie narobił w spodnie.
-
Ostatni z gremlinów uciekł gdzieś w kąt robiąc miejsce tajemniczemu wojownikowi.
-Jestem tylko dawnym Sojusznikiem. Muszę odzyskać to co mi skradziono, jeśli mi nie powiesz, gdzie to jest podzielisz jego los. - powiedział wskazując ręką uwalaną w krwi
-
- Nie wiem o co ci chodzi! - odezwał się błagalnym tonem. Po chwili jednak uderzyło go olśnienie. Rzucił pochodnię na ziemię i z kieszeni wyciągnął amulet, który znalazł po drodze i zwędził sobie. Miał nadzieję, że jak w starych opowieściach właśnie ten przedmiot okaże się tym, który szuka istota. Miał teraz nadzieję. Nikłą, ale zawsze. Wystawił medalion, by tamten lepiej mógł to rozpoznać.
- Czy o to ci chodzi? - zapytał drżącym głosem.
-
Alas wyciągnął dłoń w kierunku medalionu. Chwycił go krwawym szponem i obejrzał. Na jego twarzy malował się wyraz spokoju i ukojenia. -Dziękuje. - odparł. Za chwilę wypowiedział kolejne słowa, lecz był już słabo słyszalne. Brzmiały jak daleko odbijające się echo. -Długi...po prawo...niec...roda...cze...
-
Dla pewności mężczyzna cofnął się o krok. Drżał wyczuwalnie. Schylił się znowu po pochodnie. Tak ze źródłem światła w lewej, a mieczem w prawej dłoni stał przed nim nie rozumiejąc szeptów tamtego. Czuł się przez to bardziej niepewnie. Lustrował tamtego wzrokiem.
-
Alas, jednak rozpłynął się w powietrzu. Zniknęła postrzępiona zbroja, naderwany płaszcz i te dziwne oczy. Twoja świadomość nie mogła ci powiedzieć z czym miałeś do czynienia, lecz gdyby był tu zakonnik Bractwa, z łatwością by ci odpowiedział jednym słowem. Zjawa. Pytanie teraz czy sprawdzić resztę pomieszczeń w poszukiwaniu wstrętnych gremlinów czy spróbować kierować się słowami Alasa.
-
Istedd nie chciał i nie miał zamiaru czekać długo, aż jego głowa da mu odpowiedź. Pochodnia mogła wszak wypalić się, a jedno było pewne. Czekała go długa droga w obu wypadkach. Tak czuł. Zastanawiał się chwilę i postanowił udać się za wskazówkami zjawy, a zarazem przeszukiwać pokoje i tłuc gremliny, które nawiną się pod ostrze miecza. Tak też uczynił i ruszył przed siebie.
-
Wyszedłeś z powrotem na podłużny korytarz. Z pokoju naprzeciw wyleciał samotny gremlin. Rzucił się trzymając jakąś sztachetę i rąbnął nią cię prosto w plecy. Kończąc atak popędził jak szalony przed siebie, wgłąb korytarza.
-
- Kurwa mać! - skomentował to kulturalnie i rzucił się w pościg za stworzonkiem. Zamierzał skończyć zabawę, jak i również żywot żartownisia. Wykorzystywał to, że stawiał większe kroki i zmniejszał dystans. Ignorował ból zaciskając zęby. Ciął mieczem i pochodnią.
-
Jakimś przypadkiem trafiłeś gremlina. Ból sprawił, że ten zaczął koziołkować i wpadł w stertę rupieci. Parę pudeł go przywaliło, ale od razu zaczął się z pod nich wygrzebywać.
-
Już zapadła mu myśl, by podpalić pudła, a wraz z nimi bogom ducha winnego gremlina. Jednakże powstrzymał się. Nie chciał się samotrzeć spalić... i przy okazji spopielić połowę piwnicy. Podszedł tedy i ciął tamtego mieczem. Poprawił raz, drugi oraz trzeci tłukąc bez miłosierdzia.
-
Gremlin nie miał szans przeżyć. Leżał martwy, bez ruchu.
-
Istedd splunął na jego truchło i przetarł obolałe od jego ciosu plecy. Czuł się paskudnie. Wytarł miecz o swe spodnie i ruszył dalej, kierując się na swe prawo w poszukiwaniu kolejnych gremlinów. Tym razem zwolnił kroku i częściej oglądał się za siebie.
-
Wszystko jakby ucichło. Nie było słychać żadnego dźwięku, nie było widać żadnego ruchu. Całkowity spokój. Widocznie zabiłeś większość, która tu była, a resztę prawdopodobnie wystraszyła zjawa. Słuchając się wskazówek zjawy poszedłeś dalej. Znalazłeś pokoik. Z boku stał niewielki stół, przy nim krzesło. Na blacie leżał sobie mieszek. Coś mignęło ci przed oczami. Wydawało się, że pojawiła się sylwetka Alasa wskazująca owy mieszek. Mrugnąłeś, ale nic się nie pojawiło. W mieszku za to znalazłeś 20 sztuk złota.
-
Uśmiechnął się sam do siebie i mieszek ów szybko pozbawił zawartości, którą skrzętnie przeliczył. Jakoś strach uciekł, choć nie był tak chciwy. Nadal czuł mimowolne uczucie bycia obserwowanym. Postanowił rozejrzeć się raz jeszcze po piwnicy, a potem zameldować spełnienie zadania. Tak też ruszył się w kierunku dowolnie wybranym. Robił nieco hałasu, by zwrócić na siebie uwagę gremlinów. Gotów był do walki.
-
Niewielki ruch zaobserwowałeś w kącie, lecz okazał się nim szczur, lub nawet ich banda. Nie uważając to za zagrożenie mogłeś wrócić z czystym sumieniem.
-
Tak też postanowił uczynić Istedd. Skierował się w kierunku, w którym tu wszedł (bynajmniej taka miał nadzieję). Pochodnia dodatkowo poczęła się wypalać, toteż przyspieszył kroku.
-
Odnalazłeś drogę powrotną i spokojnie opuściłeś piwnicę.
-
Istedd ostawił przy wyjściu pochodnię. Udał się zadowolony z siebie i swej zdobyczy do tego, który zlecił mu to zadanie. Wyczyścił jeszcze przed tym miecz o spodnie. Zameldował, że pozbył się gremlinów, a jako dowód okazał miecz, którego do końca nie zdołał oczyścić.
-
-No poradziłeś sobie. Mam nadzieję, że nie spotkamy ich tam więcej. Ani niczego innego. - odpowiedział strażnik dając mieszek z 50 sztukami złota.
Misja zakończona!
Istedd - 50 sztuk złota + 20 znaleźne
Podsumowanie:
Istedd został wysłany z zadaniem oczyszczenia piwnic siedziby KK. Z pewnymi utrudnieniami udało mu się to zrobić. Przy okazji ukoił niespokojną zjawę dawnego żołnierza Sojuszu. Podczas swej misji znalazł 20 sztuk złota. Wrócił po nagrodę i mógł już sobie odpocząć w spokoju.
-
Talenciki:
Istedd - 2 +(1) Brązowe talenty
Otrzymujesz 100 sztuk złota premii
() - Premia ludzi