Forum Tawerny Gothic
Tereny Valfden => Dział Wypraw => Zakończone wyprawy => Wątek zaczęty przez: DarkModders w 08 Sierpień 2018, 15:40:41
-
Nazwa wyprawy: W drodze do Ombros
Prowadzący wyprawę: [member=24422]Melkior Tacticus[/member]
Wymagania do uczestnictwa w wyprawie: Znajomość sprawy.
Uczestnicy wyprawy: Szeklan Caved
Wolnym krokiem opuścił swoje domostwo. Stał przez chwilę na podwórku wpatrując się w obficie sypiący śnieg. Pogoda iście wyborna na długie i żmudne podróże. Ostatnia jego wizyta w Ombros, nie była zbyt miła dla niego samego jak i tych, którzy go porwali. Siarczyście zaklął i żwawym krokiem ruszył w stronę stajni, w której trzymał konia. Wyprowadził go na zewnątrz, osiodłał i dosiadł. Zaraz też ruszył galopem w stronę Ombros.
-
Jechałeś tak więc w kierunku owego miasta.
-
Podróż długa i żmudna, na domiar złego śnieg nie ułatwiał mu tej przeprawy. Chciał jak najszybciej dostać się do Ombros i dowiedzieć się, co przygotowała dla niego Celia.
- Oby to było coś sensownego. - burczał pod nosem leniwie rozglądając się dookoła siebie. O tej porze roku okolice bywają często zdradliwe, a wygłodniałe zwierzęta lubią napadać na samotnych podróżników. Cały czas w gotowości miał swojego Caveda oraz Negocjatora. Już szczerze mówiąc nawet nie pamiętał kiedy ostatnio je używał.
-
Okazji nie miał, kilka dni później dotarł do Ombros. Celia miała kamienicę w okolicy portu. Adres znałeś.
-
Jaszczur cały i zdrowy dotarł do Ombros, miasta które tak bardzo zapadło mu w pamięci. Wszystkie kurwiki budziły się w nim na widok starych już i zrujniwanych budynków pewnej znanej mu szajki. Teraz jednak miał co innego na głowie. Nie zsiadając z konia poszedł przed siebie, jakby z automatu kierując się w stronę kamienicy Celi. Tam już zsiadł z konia, przywiązał go do słupka i ruszył w stronę jej mieszkania. Stanął przed drzwiami i kilka razy załomotał.
-
Drzwi otworzył ci Vernon. - Wejdź, Celia jest w gabinecie.
-
- Elegancko. - odpowiedział z lekkim uśmiechem przekraczając próg pokoju. Było tam nawet całkiem przytulnie i przestronnie. Vernon zaprowadził go pod same drzwi gabinetu. Ostatni raz poprawił swoje uposażenie i zapukał trzy razy do drzwi. Zaraz też otworzył je i przekroczył próg gabinetu. Celia siedziała zaraz za biurkiem. Ukłonił się jej lekko i przywitał jak przystało na szlachcica i Bękarta.
- Cześć Celio. Doszedł do mnie twój list. Dziękuje za załatwienie tej sprawy, głupio wyszło ale teraz nie ma co nad tym się zastanawiać, czasu nie cofniemy. Czego się dowiedziałaś?
-
- Zamknij się, siadaj i słuchaj. Twoich ziem nie zaatakowali piraci, to łupieżcy z Ignis Terra. Po odejściu demonów na tych terenach zostało dużo niewolników. Którzy nie chcieli stać się częścią żadnego państwa. Zaczęli łączyć sie w hordy, zajmować stare ruiny... Twoja mapa wskazuje jedną z wysp na Wewnętrznym Morzu Archipelagu Chatal. Prawdopodobnie mają tam obóz wypadowy.
-
Jaszczur usiadł zgodnie z rozkazem Celi. Wsłuchiwał się w jej każde słowo, teraz już miał przeczucie, że wszystko rozumie. Jednak to nie byli piraci a zwykli i bezwstydni łupieżcy z Ignis Terra.
- Teraz to wszystko wyjaśnia dlaczego atakowali z taką bezzwględnością i zacięciem. Pani Mei miała racje, że to "koczownicy" z Ignis Terra. Przydałoby się im złożyć wizyte na tej wysepce w Chatal. - powiedział z lekką nutką zaintrygowania. - Problemem będzie tylko statek no i jakaś załoga.
-
- Ja ci nie pomogę. Za dużo mnie kosztowałeś.
-
- Z drugiej strony mogłaś to olać wtedy nic bym cie nie kosztował. - wymamrotał coś tam pod nosem. Poderwał się z krzesła, westchnął głęboko i podniósł z blatu biurka swój hełm, który założył na głowe. Zaraz też skierował swe kroki w stronę drzwi. Otworzył je dość ospale i czyniąc krok, zatrzymał się na progu.
- Bywaj zdrów. Ja już jakoś sobie z tym poradze.
To powiedziawszy opuścił jej gabinet.
-
- Wróć, nie skończyliśmy. Vernon, herbatę zrób. Jej ton był nieznoszący sprzeciwu.
-
- Kurwa, robi się ciekawie. - powiedział zatrzymując się w progu. Leniwie odwrócił się i podążył z powrotem do krzesła stojącego przy biurku. Ciekawe, co teraz chciała od niego. Usiadł więc i drapiąc się po czole zwrócił się do kobiety.
- Więc, o co dalej chodzi?
-
- O rekompesate za moje straty. Co mi zaproponujesz?
-
Jaszczur ponownie usiadł. To nie był prosty temat, jak się tak mogło zdawać. Rekompensata według Celi mogła wynosić bajońskie sumy, na które nigdy go by nie było go nigdy stać. Musiał się przez chwile zastanowić. Co jej zaproponować? Hmm...
- Połowa skradzionych łupów przez tych łotrów i udziały w sprzedaży pszenicy z Giethoornu. Na chwile obecną na wiele mnie nie stać. Na dodatek musze jeszcze skombinować statek, a to też kosztuje.
-
- Dorzuć jeszcze koncesje na walkę z piratami dla Pancernego Wiewióra, 100% zysków dla mojej firmy przez... dwa lata. Vernon przyniósł herbate.
-
- A co z moją specjalną jednostką Czarnych Kapturów? W takim układzie mogą zostać bez roboty. - oświadczył kobiecie spoglądając jej w oczy. Zaraz też Vernon przyniósł cieplutką herbatę którą wręczył Szeklanowi.
- Dobra, koncesje na walkę z piratami dostaniecie ale nie wyłączną. Chce abyście współpracowali z Czarnymi Kapturami dowodzonymi przez Siwobrodego. Co do zysków... Moge się zgodzić na 80% plus to, co twoi kompani wyszarpią z pirackich łupów. A uwierz mi, oni posiadają cuda, które niektórym nigdy się nie śniły.
-
- Nie ma mowy, 95%.
-
Jaszczur kulturalnie napił się herbaty z dzbanka. Odłożył ją na podstawkę i przetarł usta swoją jedyną łapką. Milczał, nic nie mówił przez chwilę. Jego mina nie wyrażała żadnych emocji choć w środku gotował się ze wściekłości, ponieważ dyktowano mu tyrańskie warunki. Kurwa mać, do czego to doszło żebym oddawał z przymusu to, co należy formalnie do mnie. Jakim prawem?
- Kurwa, nie dość, że z własnej nie przymuszonej woli chce oddać Ci moje zrabowane łupy, to jeszcze chcesz żebym doszczętnie zbankrutował?
Całkiem nie odpowiadał mu ten układ i to, że na jego ziemie mogą wejść Bękarty z chęcią wzbogacenia się jego kosztem.
-
- Cóż, to ty doprowadziłeś do tej sytuacji. Gdybym nic nie zrobiła to Mei wynajęła by Krwawe Kruki. A twoja śmierć nie jest opłacalna dla mnie. No i Melkior by mi nie darował.
-
Jaszczur jedynie głośno zarechotał. Nie wierzył w to, co właśnie usłyszał. Ktoś chciał go zabić a Celia uratowała mu dupe, bo jej się to opłacało a Melkior urwał by jej za to głowe.
- Długo już tutaj siedze i jakoś ciężko mi uwierzyć w takie rzeczy. Sam Tyrr powiedział mi, że Mei to stara baba, którą Marduk mógłby pojmać bez większych przeszkód. Sam nawet podsunął mi ten durny pomysł. - stwierdził zaistniały fakt. - W takim układzie moge się zgodzić jedynie na 90%
-
- A to dobre... Tyrr nie ma racji, Marduk miałby problem z znalezieniem dowodów. Mei prędzej by zeszła ze starości. A ja się nie mogę zgodzić. Słuchaj Tyrra a daleko zajdziesz...
-
- No właśnie to kurwa widze. Gdyby nie ten jego pojebany pomysł ze zastraszaniem, to rozwiązałbym tą sprawe w polubowny sposób. - określił to pokazując swoją złość. Teraz miał jednak inny problem na głowie, dyktatorskie techniki Celii na które chcąc nie chcąc chyba będzie musiał przystać.
- Dobra, niech już będzie. Zgadzam się na twoje warunki. - powiedział powstając z krzesła i ze szlacheckimi manierami wyciągnął w jej kierunku dłoń.
- Ostatni raz bawie się w takie rzeczy. Zbankrutuje... - wymamrał pod nosem.
-
Celia podała mu rękę i podsunęła dokumenty do podpisu.
-
Jaszczur powoli usiadł na krześle i przysunął do siebie dokumenty, które położono przed nim. Wolał się cztery razy upewnić, co podpisuje i na co się godziny. Nie miał pewności, że jest czysty od kruczków i innych haczyków, które mogą go zniszczyć. Po uważnym przestudiowaniu chwycił za pióro i podpisał dokumenty, które zaraz przekazał Vernonowi.
- Tylko musisz jedno zapamiętać, nie znoszę zdrajców i krętaczy. Wolałbym żeby ta współpraca była owocna.
Podkreślił na sam koniec.
-
- No to mamy coś wspólnego, znasz zawołanie mego rodu? - spytała retorycznie, jaszczur znał zapewne grzeczną, zapisaną w kronikach, wersję - "Bić kurwy i złodziei".
-
- Słyszałem już to nie raz, i to nie tylko od Melkiora. - powiedział z lekkim uśmiechem. - Na mnie już czas, trzeba zająć się organizacją wyprawy i zbieraniem załogi.
-
- Bywaj więc.
-
- Bywaj.
Opuścił więc biuro i budynek należący do Celii, odwiązał swojego konia i ruszył w drogę powrotną do Efehidonu.
-
Dotarłeś bezpiecznie.
Zadanie zakończone.