Złodziej wszedł wreszcie w jakąś uliczkę i kierował się do wyjścia z dzielnicy obywateli. Jakieś sto metrów do przodu i potem z pięćdziesiąt w prawo i znajdzie się przy wyjściu na dzielnicę handlową. Szedł sam.Pani paladyn nie musiała się więc między nikim przeciskać. Ruszyła szybko do przodu, zmniejszyła dystans do zakrętu i ujrzała, że złodziej skręca właśnie w bramę do kompleksu handlowego stolicy królestwa Valfden. Dzieliło ich 50 metrów odległości. Dopiero przy bramie zaczynał się ruch ludzi, tutaj nie było dosłownie nikogo.
Możesz raz na post podciągnąć przeciwnika lub sprowadzić do stanu spoczynku obiekt do 90 kilogramów z odległości 2,5 metra.Evening nie wiedziała jaka jest dokładna odległość dzieląca ją od staruszka siedzącego za ladą. Można jednak z całą pewnością domniemywać, że było to więcej niż dwa i pół metra. Skąd takie przypuszczenia? Ano takie, że raczej nikt nie montuje lady zaraz koło drzwi, chociażby dlatego, żeby taki pierwszy lepszy złodziejaszek po wejściu bocznym wejściem nie miał dostępu do całej zgromadzonej gotówki. Dwa i pół metra to też odległość tak niewielka, że po otworzeniu drzwi zostałoby naprawdę mało miejsca między nimi, a ewentualną wspomnianą wcześniej ladą sklepową. Pani paladyn nie zadała sobie trudu dokładniejszego przyjrzenia się otoczeniu, by zorientować się w odległości. Dlatego też, łącząc wszystkie czynniki ze sobą, staruszek został pchnięty telekinetycznym impulsem. Stracił równowagę na swoim krześle, ale na pewno nie poszybował w magiczny sposób do panny Antarii. Taka sztuka się nie udała. Spadł więc ze swojego zydla krzycząc przeciągle, kuszę zostawiając na blacie. Oczywistym jest, że cała akcja z przebijaniem serca i wychodzenia z lokalu raczej nie miała miejsca.