Do budynku wbiegł Dracon z jakąś dużą torbą. Podbiegł do rannego wojownika dając jednocześnie znak Devristusowi, że on się nim zajmie i żeby wracał do walki. Odwrócił Altaira na brzuch i wyjął błyszczący nóż. Po przepłukaniu go jakimś płynem, rozciął tkankę Altaira pod łopatką, gdzie znajdował się ząb. Kiedy go wyjął, z rany poczęło wylewać się mnóstwo krwi. Dracon nie wiedział co zrobić, więc wsadził ząb z powrotem w ranę i wygrzebał z torby jakieś bandaże, którymi po wyjęciu zęba zatomował krwotok. Zdjął Altairowi zbroję w tułowia i przewiązał go kilkakrotnie jakimś materiałem. Na koniec dał Altair'owi jakiś płyn, po którego połknięciu Altair ocknął się i "przybrał kolorów" na twarzy.
- Cholera, Alculus... coś ty mi podał... teraz wyglądasz jak Dracon... - powiedział Altair z uśmiechem.
Ten dracon nie znał języka ludzkiego, więc tylko kiwnął głową, jakby na znak "nie ma problemu", najwyraźniej myśląc, że Altair mu podziękował. Został przy rannym opiekując się nim.
- Ech, Morii, co tak milczysz... najpierw podajesz mi jakieś narkotyki, a teraz się ze mnie nabijasz... powiedz coś...
Dracon nie zrozumiał, kiwnął głową z uśmiechem i znowu przytknął buteleczkę do ust łowcy. Ten chwycił ją i wypił do dna. Po niej nabrał już kompletnego kolorytu, gdyż był to dracoński alkohol.
- Teraz mnie chcesz opić... ech, policzymy się po wyprawie - rzekł łowca, natomiast Dracon usłyszał jakieś wołania, najwyraźniej znaleźli kolejnego rannego. Usiłował przekazać wojownikowi, by nie zasypiał, ani nie kładł się. ÂŁowca po części zrozumiał, podziękował i oparł głowę na ścianie. Coś uwierało go w nogę. Podniósł ją, znalazł ząb smoka.
- Jasny gwint... co ten Alculus mi podał... - powiedział, po czym ponownie oparł głowę o ścianę i odpoczywał.