Ciemna, głucha, nieprzyjemna noc otaczała ich z każdej strony, po upuszczeniu miejscowości. Kenshin szedł równo z resztą póki wampiry im towarzyszyły, nie zamierzał marnować mikstur, bo ich wyczulone zmysły powinny ostrzec w porę, przed nadciągającym wrogiem. Ork nie odezwał się słowem, kiedy Drago wbił się ku niebu, ponieważ zwiększało to pole manewru i jednocześnie ochronę. Marsz trwał trochę czasu i jakoś nikt nie miał ochoty rozmawiać w sumie to miało sens i w końcu dotarli do obozu, który nie za bardzo tętnił on życiem, ponieważ było cicho, o wiele za cicho i po chwili również zwiad z powietrza, potwierdził zaistniały obraz przednimi.
- Co to będzie, co to będzie?
Odpowiedział, lecz do żartów i śmiechów mu nie było.
- Robimy rekonesans? Czy odpuszczamy? Teraz w obozie może nas zastać dosłownie wszystko co urodziły te góry.
Ork nie był osobą decyzją, ale skoro mięli tutaj głowę państwa to niech ona podejmuje tak ważkie decyzje.