Chwilę po reszcie drużyny do środka wszedł Quinn. Zabiezpieczył łuk i przewiązał sajdak, przerzucając go przez ramię, nei było potrzeby paradowania z gotowym do strzału łukiem w ręku. Przez drugie ramię przewieszona była lutnia, do której elf zdążył już domontować skórzany pas, pozwalający wygodnie przenosić instrument z miejsca na miejsce zamiast nosić go w ręku. Tak objuczony wkroczył do środka i od razu wyczuł stężałą, napiętą atmosferę, zupełnie niepodobną do tego typu przybytków, bystre oczy Quinna szybko wychwyciły w czym problem, bowiem każde spojrzenie rzucane spode głowy przez bywalców było kierowcane do dwóch wampirów siedzących w środku. Obaj rzucali się w oczy, Imago ze swoimi czerwonymi oczami i bladą skórą był łatwy do wychwycenia, a i Drago nei kamuflował się za dobrze odziany w typowe dla wampirów ciemne skóry tarlessta. Elf podszedł do kontuaru i usiadł na wolnym miejscu, opierając sajdak krzesło i zwrócił się do karczmarza.
- Gospodarzu, polej no proszę miodu jeśli jest, spragnionym wielce - zagaił przyjaźnie.