W trakcie jazdy w kierunku strażnicy, adrenalina u Jaszczuroczłeka gwałtownie się podwyższała, aż tylko czekał, by dać upust swoim emocjom. Gdy zobaczył podnoszące się kraty, dał znak wozowi opancerzonemu do ataku, a sam ponaglił swojego wierzchowca do galopu, wpadając momentalnie do środka strażnicy. Bandyci rozproszeni atakiem anielicy, nie zdążyli zareagować odpowiednio szybko na rozpędzonego jaszczura, który staranował swoim koniem przynajmniej dwóch zbirów i jednocześnie nachylając się z toporem na trzeciego aż z rozmachem ostrze topora chlasnęło po gardle bandyty rozdzierając szyję i zablokowało dostęp do życiodajnego powietrza. Gascaden nie tracąc na prędkości odjechał od zbirów gdzieś na ubocze, by następnie skupić się w sobie i w swojej energii magicznej, transportując cząsteczka po cząsteczce swoje ciało obok przeciwników, przemieszczając się w wybrane miejsce. Zaskoczeni wrogowie widząc te cuda niewidy znieruchomieli na chwilę, co dało Gascadenowi czas na zadanie kolejnego ciosu, tym razem młotem prosto w twarz przeciwnika, wciskając ją do środka głowy. Człowiek prawie bezboleśnie przyjął cios, a jego ciało powoli opadło na ziemie. Po stracie towarzysza, bandyci jakoś się otrząsnęli i ruszyli w kierunku gorączkowego paladyna Świtu. Po chwili Gascaden wpadł pod grad ataków od dwóch zbirów, przez co musiał uważnie balansować, aby wybronić się i poczekać na moment, aż jego przeciwnicy się zmęczą, aż jego ruchy staną się bardziej ociężałe. Gdy bandyci nieco zwolnili ze swoimi atakami, Jaszczur oplótł ogon wokół nogi jednego i energicznie pociągnął w swoją stronę, przewracając zbira, a drugiego tym czasem zaatakował młotem, który miał odwrócić uwagę przeciwnika, w chwili gdy topór od ukosa wbił się w żebra i rozpruł płuco. Rzezimieszek westchnął cicho, jakby ulotniła się z niego dusza, a paladyn wyrwał topór z ciała i obrócił się w kierunku leżącego zbira, który powoli podnosił się i gdy już stał na nogach, a ręcę miał jeszcze oparte o ziemię, Gascaden zamaszystym ruchem zdzielił bandytę stalowym butem w nos, aż odrzuciło przeciwnika na bok niczym jakiś bezwładny patyk. Gdy podniósł głowę i wywnioskował złamanie nosa, Jaszczuroczłek stojący nad nim dokonał jego żywota dobijając czarnym jak smoła toporem. Gascaden rozejrzał się po placu boju i zobaczył jak w jego kierunku zmierza kolejny bandzior. Paladyn skupił w sobie ponownie energię magiczną i powoli tworząc świetlistą kulę, wypowiedział zaklęcie.
- Izeshar!
Po tej inkantacji, gdy czar był gotowy, skierował ją telekinezą w kierunku zbira, wywiercając w jego korpusie wypaloną dziurę. Skołowany bandyta upuścił broń i powolnym ruchem spojrzał na ubytek w ciele, upadł na kolana i oddając ducha upadł na bok. Kiedy okolica wokół Gascadena była mniej więcej spokojna, pobiegł w kierunku wozu opancerzonego, przy którym walczyli paladyni. Dostrzegł paladyna, który jest zalewany atakami od dwóch bandytów, więc Jaszczuroczłek czym prędzej udał się w jego kierunku, by wspomóc go w walce. Niczego niespodziewający się bandyci atakowali paladyna, który dzielnie parował cios za ciosem, aż do tańca dołączył Gascaden, który znienacka wbił swoją paszczę pełną ostrych jak brzytwa zębów w bark pierwszego bandyty, wyrywając kawałek jego ciała, a wrzeszczącego człowieka odepchnął na ziemię. Przerażony nagłym obrotem sytuacji zbir cofnął się do tyłu, lecz wkręcony w wir walki łuskowaty paladyn nie zamierzał mu odpuścić. Wyprowadził fintę, która zmyliła przeciwnika co do kierunku faktycznego ataku, a następnie sprawnym ruchem nadgarstka zmienił kierunek ataku, roztrzaskując żebra zbira na drobne kawałeczki. Porażony jak piorunem człowiek upadł na ziemię łapczywie próbując nabrać powietrza. Jaszczuroczłek widząc jego nieskuteczną próbę przeżycia, zamachnął się ponownie młotem by zakończyć jego żywot, miażdżąc czaszkę z najważniejszym organem człowieka.
11x Bandyta (1 ugryziony nie jest w stanie nic robić w następnym poście)
0x Zbir