Urokiem walk losowych była szansa na zarówno wiwerny jak i proste psowate. Anielica nie wybrzydała, ale wolała nie brudzić tym razem miecza. Potarła dłonie, pełne skumulowanej energii magicznej która wprost wyrywała się na zewnątrz i ruszyła spokojnym krokiem do przodu. Wilki właśnie dobiegały, pierwszy atakował już z prawej. Kobieta wzniosła dłonie i wymówiła inktantację, uwalniając nagromadzoną, niszczycielską energię.
- Heshar! - z jej rąk wyrwała się chmura ognia, która pochłonęła skaczącego na nią wila. Jego futro momentalnie zajęło się ogniem, Patty zaś odwróciła się, ignorując skamlącą bestię, stając naprzeciw pozostałym dwóm zwierzętom. Bardziej żwawy wydawał się ten z lewej, toteż hetman ponownie zgromadziła moc w dłoniach, kształtując ją w kolejne proste, choć niszczycielskie zaklęcie. Wyczekała odpowiedni moment, a gdy wilk rzucił się na nią przemieściła się za jego plecy, wznosząc ręce - Heshar! - wykrzyknęła inktantację, paląc żywcem kolejne zwierzę i zgromadziła ostatnią dawkę magii - Heshar! - wymówiła ze spokojem słowa zaklęcia, kierując podmuch ognia na ostatniego wilka.