Dragosani zakręcił nad głowami nieświadomych strażników i skierował się w drugą stronę. Mógłby wylądować i zdobyć ich krew, aby dowiedzieć się więcej, ale wolał też nie ryzykować alarmu. Tak więc zawrócił i poleciał do swoich towarzyszy. Ledwie zdążyli wyjść z sypialni. Wylądował i przemienił się w humanoidalną formę.
- Dalej jest patrol - szepnął. - Dość daleko, więc akurat o ten nie musimy się raczej martwić. Podsłuchałem rozmowę i wydaje mi się, że wiem gdzie jest Mohamed. W "sali rytualnej", jak to określił jeden z nich. To nie brzmi dobrze... Ale najpierw i tak trzeba dorwać Muhmeda.
Tymczasem Imago usłyszał kroki i ciche mamrotanie, jakby ktoś się zbliżał i bluzgał pod nosem. Dragosani zamilkł w tej samej chwili, patrząc w kierunku z którego dobiegały te odgłosy. Dobiegały zza zakrętu korytarza, po lewej stronie drzwi do sypialni. Nie było jeszcze widać kto to nadchodzi, był za rogiem, lecz zbliżał się.