Przebyli setki mil, pustynie i bezkresny ocean. Teraz stali u celu, przy pałacu Chana. Stare ruiny jaszczurzego miasta wcale nie przypominały czegoś, w czym można by było normalnie żyć. Miał mieszane uczucia, co do tego, czy Chan miał równo pod kopułą aby pomieszkiwać w takim burdelu. Nie mniej, to nie jego biznes. Chciał tylko wykonać swoją robote.
Zostali wprowadzeni przed oblicze Chana. Siedział on na tronie wykonanym z czaszek demonów. Na nim zaś spoczywał opasły ork. Słysząc jego pytanie oraz wymowne poklepywanie Melkiora wyszedł na środek i pokłonił się mu.
- Jestem Szeklan Caved, baron Królestwa Valfden. Wraz z tymi zacnymi druhami. - to mówiąc wskazał dłonią na zebranych towarzyszy. - Przybyliśmy tutaj aby wyrównać pewne rachunki. Otóż, od pewnego czasu jesteśmy najeżdżani przez Białą Horde. Grabią wszystko, mordują i uprowadzają miejscową ludność. Chcemy się z nimi rozprawić raz na zawsze. Wiemy dokładnie, że to tylko nie nasz problem ale i kontynentu. Wspólnymi siłami możemy zdziałać wiele. Zatem, oczekujemy szczegółowych informacji.