- Osłaniajcie boki! - krzyknęła anielica, skacząc do przodu, wprost na zombie. Zwłoki Ikola zrobiły dokładnie to samo, najwyraźniej próbując staranować kobietę i przewrócić ją. Patty płynnie zmieniła tempo, przechodząc w bok i tnąc szerokim sinistrem. Nadziała się jednak na sinister, animowane mroczną magią ciało było zaskakująco sprawnym szermierzem, stal pałasza zazgrzytała o miecz anielicy. Patty cofnęła się lekko, pozornie ustępując pola zombie, które natychmiast naparło do przodu, tnąc z doskoku, z wysoka, ciężka klinga nieumarłego zaświszczała w powietrzu, anielica zaś chwyciła miecz oburącz i gładko zbiła cięcie, jednocześnie błyskawicznie kontrując jelcem. Przesunęła lewą dłoń na środek klingi, poprawiła uderzenie, krzyżowa garda miecza wyłupiła ślepe już oko krasnoluda. Ten, najwyraźniej niewrażliwy na ból rąbnał ponownie, z boku, Patty cofnęła się raz jeszcze i przyjęła uderzenie na zastawę, skręciła ostrze i obróciła własną klingę, z rozmachem wbijając ją w brzuch nieumarłego. Nabity krasnolud cofnał się pod wpływem pchnięcia, anielica zaś sięgnęła po sztylet i uderzając zamaszyście z góry odwróconym chwytem wbiła długie, srebrne ostrze prosto w czubek głowy, sztychem sięgając aż po podstawę czaszki. Warknęła głucho i skręciła ostrze z wysiłkiem, niszcząc mózg zombie. Na dobre już martwy Ikol padł na ziemię.
Tymczasem z prawej Aelred odpierał atak aż czterech skórdzierzców. Dzierżac w prawej ręce ciężki rapier, a w lewej lżejszą kawaleryjską szablę sprawnie trzymał dystans pomiędzy sobą a morderczo szybkimi nieumarłymi. Dwa z nich zaatakowały nagle, równocześnie. Pancerny zasłonił się przed ugryzieniem pierwszego lewym ramieniem, ignorując pazury próbujące przebić się przez jego pancerz i nabił drugiego potwora na swój rapier. Warcząc dziko huknął z baśki lewego stwora, zanurkował pod ciosem pazurów kolejnego i kopniakiem posłał nabitego na długie ostrze skórodzierzcę do tyłu, jednocześnie potężnym ciosem szabli zrąbując łeb nieumarłego. Pozostałe trzy stwory zaskrzeczały dziko, pancerny zaś wyszarpnął szablę i zamłynkował obiema broniami, szykując się na kolejny, nieuchronny atak. Przyjął atak jednego z potworów frontalnie, długi rapier wbił się w pierś bestii aż po koszową rękojeść i ciął szablą na oślep. Puścił prawą broń, uderzył dziwacznego potwora zbrojną w rękawicę pięścią w pysk i wyrwał rapier, wbijając go wprost w łeb potwora. Ryknął wściekle, czując jak kolejne potwory zaczynają go oblegać i zaczął ciąć szablą na oślep, próbując się opędził od nich opędzić.
Z lewej zaś Ademar ze spokojem mierzył się z dwoma nieumarłymi. Jego szabla i rapier, trzymane w podobnej manierze jak towarzysza, zbroczone były dziwaczną mazią wypływającą z pociętych ciał skórdzierzców. Potwory nic sobie jednak nie robiły z głębokich ran, które już dawno powaliłyby każdego żywego i powoli okrążały pancernego. Ademar uniósł jedynie w akompaniamencie chrzęstu zbroi rapier i zaatakował. Nieumarli również zaatakowali, co pancerny przewidział. Krótką, szybką fintą szabli zmylił pierwszego skórdzierzcę i ciął drugiego przez brzuch, wypuszczając zgniłe wnętrzności. Potwór próbował zaatakować, ale zaplątał się w cuchnącym jelitach i runął na ziemię. Pancerny wyczuł atak drugiego stwora i nabił go na rapier, trafiając prosto w gardło i kopniakiem odepchnął od siebie, moment później odwracając i potężnym ciosem szabli odrąbując łeb skórdzierzcy podnoszącego się właśnie z ziemi. Następnie podszedł do ostatniego powtora i wcisnął mu pancerny, stalowy but prosto w pysk, jednocześnie wyszarpując rapier. Następnie, trzymając stwora w ten osobliwy sposób, zaczął go raz za razem dźgać, szybko kończąc jego istnienie.
Widząc problemy jednego z pancernych Patty przemieściła się za plecy stworów i cięła mocno na odlew, po plecach pierwszego stwora. Skutecznie przyciągnęła jego uwagę co pancerny natychmiast wykorzystał, tnąc go szablą i wbijajac rapier w łeb stwora. Nie trafił skutecznie, ale anielica poprawiła cięcie, tym razem przez kark, gładko odcinając łeb stwora. Wtedy kolejny zdołał ją zaskoczyć. Obracając się szybko w stronę anielicy spiął całe ciało i splunął dziwacznym płynem, trafiając kobietę w kark i bok twarzy. Płyn momentalnie wżarł się w skórę, wypalając ją. Patty krzyknęła krótko, czując jak rana pali ją żywym ogniem i cofnęła się, przyklękając. Pancerni natychmiast pospieszyli jej z pomocą, we dwóch roznosząc potwora na strzępy.