Widząc jak pierwszy bełt wystrzelony przez Kazmira odbija się od zbroi przeciwnika, Egbert nawet nie próbował strzelać. Wszak jego kusza była identyczna. Lżej opancerzonych wrogów z kolei nie mógł trafić, bo chowali się za plecami i tarczami swoich lepiej uzbrojonych kompanów. Rudobrody, skryty za stołem, odłożył więc kuszę na plecy i dobył swojego mithrilowego ostrza, oraz tarczy. Nie zamierzał jednak szarżować na inkwizytorów, mieli zbyt dużą przewagę liczebną. Po prostu chciał mieć w rękach jakąś broń. Później, jak tylko Ashog rzucił się do wyjścia, szeregowy wziął z niego przykład. Ruszył do drzwi w tej samej chwili co ork, wykorzystując jego cielsko jako żywą tarczę. Rzecz jasna, osłaniał się również swoją własną prawdziwą. Sprawy nieco się skomplikowały.