Skoro jechali to, jechali nie było tematu. Miło było porozmawiać z centaurami przez całą drogę dało to orkowi taką namiastkę konkordatu, ale wszystko co dobre szybko mija i na skraju puszczy, pożegnali się ze starym ludem, by móc jechać dalej. Noc minęła iście spokojnie i przy ognisku tak jak lubił. Stare przyzwyczajenia już nie miną za długo siedział był w konkordacie. Nastał ranek, zebrali się wszyscy, ruszając dalej. Delikatna zmiana klimatu z zielonego na pustynny, tylko wzmogło chęć przygody. - Tak to zapewne one. Potwierdził słowa Egberta, który naruszył szyk, wyłamując się. - Na razie powróć do szyku, bo nie wiemy co tu nas spotka. Polecił młodzikowi, ale kontynuował rozmowę nad temat ewentualnego, napotkania kosztowności. - Te ruiny są stare i ponoć nie są, niebezpieczne. Można śmiało założyć, że już dawno rozkradli to co miało jakąś wartość materialną, ale najlepsze zawsze zostawią czyli takie, których wartość trzeba odkryć. Tak przynajmniej mu się zdawało.