Kobieta szła przed siebie nie zważając na panujący półmrok. Bądźmy szczerzy, hemis nie był ulubioną porą roku tychże ciepłolubnych ludzi, jednak tutaj hemis było do zniesienia.
Mijała ulice, jednak niewiele detali potrafiła ujrzeć, gdyż było dosyć ciemno. Twarz miała zakrytą arafatką, toteż jej policzki nie były widoczne dla innych przechodniów.
Mimo tak wczesnej godziny, ciemnoskóra mijała ludzi, niektórzy gdzieś się spieszyli, inni szli wolnym krokiem w tylko im znanym kierunkowi. Niektórzy rozweseleni osobnicy witali się z kobietą, a ona odpowiadała im skinieniem głowy. Kruk przecież też może być uprzejmy i miły dla innych.
Idąc nie liczyła czasu, ani kroków, które wykonała. Na jednej z ulic przystanęła na chwilę, by spojrzeć w niebo. Wydawało jej się przez chwilę, że widziała białe skrzydła należące do Evening, jednak widok zniknął z jej pola widzenia w ułamku sekundy. Wtedy poczuła, że coś ociera się o jej prawą nogę. Spojrzała w dół i ujrzała małego, rudego kotka. Przyklękła na moment, lecz nie zrobiła tego gwałtownie, aby nie przestraszyć kotka.
- Cześć mały. - powiedziała wyciągając dłoń, aby go pogłaskać. Najpierw po grzbiecie, a następnie po pyszczku. - Jesteś sam? - wiedziała, że zwierzę jej nie odpowie, jednak nie dbała o to wcale. Tak samo "rozmawiała" ze swoimi chowańcami, wilkiem oraz taru, wtedy zdawało jej się, że one ją rozumiały na swój sposób. Z kotem mogło być podobnie.