Olga ruszyła przed siebie, uprzednio zaś Abel wskazał jej kierunek marszu, by tak mniej więcej wiedziała gdzie się znajduje i jak ma iść. Szła więc przed siebie, przeciskając się przez mniejsze lub większe grupki przeróżnych postaci. Mijała kolorowe stragany, szare postaci, dzieciaki polujące na niepilnowane sakiewki. Wcale szybko wpadła na dwóch ludzi, raczej obskurnych, którzy znaleźli się po jej obydwu stronach. Jeden, wyraźnie z premedytacją, złapał ją za pośladek, ściskając mocno i śliniąc się przy tym przeraźliwie. Zachichotał jak wieprz, ciesząc się z jedynego kobiecego ciała, które nie było dziwką portową, która dawała za dziesięć grzywien, przy czym butelka wódki kosztowała co najwyżej pięć.
Olga nie miała jak zareagować, gdyż tłum porwał ją nieco dalej. Szybko oddaliła się od tamtego miejsca, wcale mimowolnie, widząc rozpościerające się przed nią miasto. Wysokie wieże i gmachy przed nią, nieco w oddali, zdradzały położenie starszych i bardziej reprezentacyjnych dzielnic. Ona tymczasem znajdowała się na głównej arterii prowadzącej ze wschodu na Stare Miasto, gdzie gnieździli się kupcy, rzemieślnicy i przeróżni obywatele chcący złapać nieco monet. Przechodziła właśnie obok tablicy zleceń dla rzemieślników i kupców, gdzie niezliczona ilość niewielkich karteczek i notatek informowała o tym, że ktoś ma do sprzedania coś nietypowego, chętnie coś nietypowego zakupi, lub takiego zleci do wykonania. W Efehidonie popularną praktyką było przyczepianie takich notatek na tablicach. Jeżeli obywatel chciał zakupić jakiś lepszy oręż, pancerz czy założyć wykwintne ubranie, oczywiście, mógł chodzić po sklepach, ale mógł też obwieścić, że coś zleci, a usługa niemalże przybyłaby do niego sama.
//KLIK!//Olga dostrzegła, że ulica, która odchodzi w prawo, posiada tabliczkę informacyjną. Znajduje się na niej imię Isenota I Aquila, złamana królewska korona i berło. Wzdłuż niej, kolorowo i kwieciście, skrzyły się sklepy i niewielkie zakłady rzemieślników.