Próba siły #23

[Marduk Draven]

Rzucenie się w sam środek bagna nie było mądrym pomysłem. Szybko okazało się, że się gęste błoto sięga ci aż za kolana, do połowy ud. Uderzanie o taflę wody  nagle zaprzestało, by po chwili znowu się zadziać. Ujrzałeś nad nią malutkie rączki i usłyszałeś piskliwy głosik, który błagał o pomoc. Sam jednak powoli tonąłeś w bagnie przez nierozwagę. Gdzieś ci mignęła jakaś gałąź mogąca być twoim ratunkiem.

//Jesteś w bagnie o promieniu około 3 metrów. Przed nim jest mała sadzawka, w której ktoś się topi, ale ty też toniesz w bagnie.

[Kendes z śniącego ognia]

Za to zobaczyłeś drewniany mieczyk. Leżał na ziemi, obok małego, brudnego bajorka.

Po chwili usłyszałeś coś. Pluskanie w wodzie. O taflę małego bajorka coś uderzało. Jakby ktoś się topił.

Jesteś w bagnie o promieniu około 3 metrów. Przed nim jest mała sadzawka, w której ktoś się topi

//Co jest nie miał się topić w bajorku obok? Nagle topi się w sadzawce Przed bagnem. Nawet nie pisałeś że widzę jakąś sadzawkę obok bajora.

[Marduk Draven]

//Małe sprostowanie: napisałeś, że rzucasz się przez bagno, co wziąłem za przebiegnięcie przez błoto, gdy ja pisałem o sadzawce, więc pomyślałem, że wbiegasz w błoto aby dobiec do sadzawki, ale niech będzie.

Wbiegłeś w gęstą, błotnistą sadzawkę. Mieszanina gęstego błota i wody. O jego brudną, brązową taflę uderzały małe rączki. Właściciel rączek piszczał i krzyczał. Sam byłeś jeszcze dość blisko brzegu, na którym mignęła ci duża, samotna gałąź długa na około półtora metra. Tyle też na oko wynosiła odległość od tonącego.

[Kendes z śniącego ognia]

//Rozumiem sądziłem że jestem tuż obok tej sadzawki bo podszedłem do tego mieczyka dlatego się zdziwiłem że naglę ugrzązłem w błocie za sadzawką. Przepraszam powinnem opisywać bardziej jaśnie czy cóś.
Wyciągłem ręce by złapać gałąź zauważoną koło mnie. Złapałem ją oburącz z jedną ręką blisko końcowi gałęzi i drugą dalej od pierwszej na oko różnica 0,2-0,3 metra. Uniosłem kij nad klatkę piersiową i skierowałem przeciwny od trzymanego końca w stronę topiącego się kogoś jednocześnie przysuwając ten koniec w stronę widzianych rączek
-Kij nad tobą, łap!!!

[Marduk Draven]

Tonący desperacko złapał się kija i ścisnął go małymi rączkami. Próbował się podciągać.

[Kendes z śniącego ognia]

-Trzymaj się.
rękę bliżej końca zacząłem ciągnąć w dół a dalszą rękę w górę by wyciągnąć nieznanego z bajora.

[Marduk Draven]

Udało ci się przyciągnąć dzieciaka do siebie. Był brudny od błota i przestraszony. Rzucał się. Teraz jednak musiałeś się wydostać razem z nim. Jego szarpanie się utrudniało sprawę.

[Kendes z śniącego ognia]

-Albo się uspokoisz albo dostarczę cie martwego.
Rzekłem w nadziei że bachor się trochę uspokoi.

[Marduk Draven]

Grożenie już i tak przerażonemu dziecku jest... cóż... nie najlepszym pomysłem. Dziecko rzucało się jeszcze bardziej, kopiąc i rzucając naokoło rękoma.

[Kendes z śniącego ognia]

Dałem mu trochę czasu żeby ochłoną próbując go utrzymać żeby znowu nie zaczął się topić, po czym powiedziałem spokojnym głosem.
-weź głęboki wdech po czym wydech, już się nie topisz jestem tu by cię uratować. Ogarnij się trochę.

[Marduk Draven]

Tym razem już poskutkowało, dzieciak był już nawet spokojny.

[Kendes z śniącego ognia]

//Mam wciąż obok ten kij?

[Marduk Draven]

//Tak.

[Kendes z śniącego ognia]

z uwagi na to że także tkwię w tym błotku z wodą zacząłem myśleć nad ucieczką po paru chwilach wpadłem na plan
-Słuchaj przerzucę cię na brzeg, potem podam ci kij i pomożesz mi wyjść dobra?

[Marduk Draven]

Dzieciak kiwnął ci nie pewnie głową. Chyba się zgadzał.

[Kendes z śniącego ognia]

-Spokojnie dasz radę, powiedz jak będziesz gotowy

[Marduk Draven]

Chwilę to trwało, ale dziecko w końcu się odezwało.
- Już!

[Kendes z śniącego ognia]

Objąłem dzieciaka rękami łapiąc za boki. Podniosłem go wyżej żeby nie zahaczał stopami o bajoro, po czym rzuciłem nim w stronę najbliższego brzegu upewniając się by upadł plecami do ziemi.

[Marduk Draven]

No i udało się. Ledwo. Dzieciak chwycił za jakiś długi kij i podał ci go. Trzymał z całych sił.

[Kendes z śniącego ognia]

-Zaprzyj się.
Chwyciłem za kij który usługiwał mi za pomoc w przedarciu się przez błoto nagromadzone pod wodą, uważając przy okazji żeby nie wrzucić młodego z powrotem do bajora przez zbyt mocne ciągnięcie kija.