No i ruszył, pogwizdując. Przez gwarne i tłoczne uliczki Efehidonu, na których nie słyszano, bądź niezwracano uwagi na jego gwizdanie. Trochę pobłądził, trochę polawirował między wozami, stoiskami, czy ludźmi, aż w końcu wyszedł na mniej zasiedloną uliczkę.
- Zamknij morde, bo ci wsadzę ją w dupę, gadzie!- wrzasnął ktoś nagle, ewidentnie zdenerwowany gwizdaniem Kendesa.