Odbił się w powietrze, rozkładając skrzydła. Wykonał sus w kierunku przeciwnika, najmniej logiczny, najmniej oczekiwany, najbardziej niebezpieczny. Jednak w chwili, gdy jego stopy zaczęły napierać siłą na ziemię, a ziemia zaczęła napierać na niego z równą, jednak przeciwnie skierowaną siłą, on zniknął. Macki przeszyły powietrze w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się skrzydlaty. Powietrze świsnęło przeciągle, wpychając się w próżnię jeszcze przed momentem wypełnioną atomami ciała wojownika. Różnica ciśnień sprawiła, że cząsteczki azotu, wodoru i tlenu, które opływały jego ciało i zbroję, teraz mknęły w tę przepastną z ich perspektywy przestrzeń, wypełniając ją szczelnie według prawideł fizyki.
Funeris zaczął materializować się kilkanaście metrów za swoim oponentem, unosząc się kilka metrów nad ziemią. Użył jednego z darów Pana ÂŚwiatła, przemieszczając się w czasoprzestrzeni, tym zawiłym płótnie wszechświata. Gotowe, rozłożone skrzydła, zaczęła bić mocno, przy czym jedno pod innym kątem niż drugie, co skutecznie i błyskawicznie obróciło anioła wokół jego pionowej osi, tak że znajdował się teraz twarzą do popielatego humanoida. Nadal trzymając pewnie Piewcę, wyciągnął tę samą dłoń co wcześniej, kierując ją prosto na przeciwnika. Uwolnił przepływ, kierując strumienie magicznej rzeki prosto w rozpostartych palców, w których kłębił się mleczny, biały blask.
- Izeshar upishosh - powiedział spokojnie, spokojniej niż poprzednio. W miejscu, gdzie znajdowało się popielne widmo, pojawił się obrys stworzony z czystego światła. Niezauważalnie później obrys wypełnił się energią, bijąc po oczach swoją mocą. Niebo na moment rozwarło się tuż nad materializacją zaklęcia, posyłając w dół całą swoją siłę, pochłaniając przestrzeń bezpośrednio poniżej, aż do samej ziemi pokrytej sadzą i kurzem.