Jego żołnierze pochowali się w krzakach po różnych stronach, co by atakować to nie z jednej flanki bo by ich wybili bardzo szybko. Gdy cały hufiec był już gotów, Gascaden wyciągnął swój topór i młot. Zacisnął pewniej obie bronie i wykrzyknął:
- ATAK!
I nagle ze wszystkich stron z krzaków wyskoczyli i rekruci, a także rycerze Bractwa. Z Zartatem na ustach zaczęli szarżować na pozycję wroga by związać jak najszybciej łuczników walką żeby nie mogli ostrzeliwać ich. Gascaden również wyskoczył z krzaków i ruszył prosto w kierunku czwórki bandytów. Ci zanim ogarnęli co się dzieje, zobaczyli jeno jak w ich kierunku biegnie jaszczur. Jaszczuroczłek zamachnął się na odlew i ciął toporem po gardle pierwszego przeciwnika. Krew soczyście trysnęła we wszystkie strony, a zbir złapał się za szyję, by choć trochę zatamować krwawienie. Niepotrzebnie. Po chwili upadł martwy na ziemię, a w międzyczasie Gascaden blokował ataki innych bandytów, którzy już zdążyli się ogarnąć i dobyć broni. Blokował bloki ze wszystkich stron, to od jednego, to od drugiego, to od trzeciego. W końcu z obrotu uderzył jednego z przeciwników ogonem w twarz pozbawiając go przytomności, na pozostałych dwóch zaczął nacierać ze wściekłością w oczach. Bandyci dostrzegli to i ich morale spadały z każdą chwilą. Kolejny blok i kontratak. Rycerz Bractwa ÂŚwitu zablokował cios mieczem swoim stalowym młotem, jednocześnie toporem rąbnął po brzuchu wypruwając mu flaki. Bebechy wypadły na zewnątrz, a przerażony bandyta upadł na kolana i trzymał się za jelita, które mu wypadły. Dobił go toporem w łeb i zakończył jego cierpienie. Pozostał mu jeszcze jeden wróg. Syknął groźnie, jak to na gada przystało i dobiegł do niego. Bandyta spróbował zaatakować od góry, Gascaden jednak zdążył złapać go za ramię na wysokości łokcia i silnym uściskiem powstrzymał jego atak, jednocześnie samemu podciął mu nogę i doprowadził do tego, że wylądował na ziemi. Zamachnął się młotem i zmiażdżył głowę człowieka. Jak szaleńcy taniec śmierci jeszcze się nie skończył. Wyciągnął topór z głowy jednego z trupów i ruszył dalej. Dostrzegł jak ork robol zaprzestał niszczenia barykady, a zajął się ładowaniem kuszy i strzelaniem do jego braci zakonnych. Musiał to zaprzestać i dobiegł do niego. Nie przestając biec, rąbnął orkowi młotem w nogę na wysokości kolana od tyłu. Zaryczał głośno, że aż było go słychać nawet kilkaset metrów od miejsca walki. Upadł na jedno kolano, zobaczył jak przed nim stał jakiś gadzi wojownik. Gascaden uderzył młotem ponownie, tym razem od dołu w szczękę przeciwnika. Zielonoskóry potwór upadł na plecy ledwo przytomny. Jaszczuroczłek poprawił uchwyt młota i uderzył prosto w twarz orka miażdżąc ją. Jednak jeden raz było za mało, ork wciąż żył. Gascaden uderzył jeszcze kilka razy, aż upewnił się, że z twarzy orka została jedynie breja z mózgu i krwi. Walka wciąż trwała.
4xÂŁucznik
1xNiziołek
0xOrk
1xBandyta