Silion brnął przez zawieruchę. I w końcu, po czasie który zdawał się być wiecznością, dotarł do jakiejś skały. Nie wiedział czy to ta sama, przy której chowała się reszta drużyny, tylko od innej strony. Wiedział jedynie, ze była tutaj niewielka wnęka, akurat umożliwiająca schowanie się przed burzą. Była jednak pusta. Jeżeli gdzieś blisko byłą drużyna, to w innej "grocie".
Tymczasem reszta drużyny dostrzegła jakiś cień pośród pyłu. Z początku była to niewyraźna sylwetka. Potem jedna w zasięg ich wzroku wszedł człowiek. Chyba człowiek. Postać była w poszarpanym szarym płaszczu, na głowie miała szmaty związane w chroniącą przed pyłem maskę. oczy chroniły jakieś prymitywne gogle. Postać w milczeniu stanęła w wejściu do wnęki. Potem bez słowa kucnęła przy skale i milcząc tak siedziała. Wiało od niej lekkim chłodem i czymś, co sprawiało, że po karkach drużyny przebiegł dreszcz.