Krasnolud wzruszył wąsem i ponownie wypił kieliszek alkoholu.
- Wiesz co? Ja myślę, że skoro to wyjałowione ziemie po uderzeniu meteoru, to spotkamy tam jakieś mutanty bo na demony nie ma co liczyć. Muszę rozprostować kości, naprawdę, nie mogę dalej tak żyć w stagnacji, walczyć z emocjami. Tak... Siostra Kazmira gdzieś zniknęła i po tym wydarzeniu przez długi czas nie udzielałem się w świecie... - mówił choć sam nie wiedział po co to mówi, może musiał się komuś wygadać, nie wiadomo. - Dobra bijatyka nie zaszkodziła jeszcze nikomu, znaczy poza tymi którzy będą ofiarami.
- Cóż, co będzie to będzie staruszku, nie czarnowidz. - uśmiechnął się krzywo, na więcej nie był się w stanie zdobyć.