Autor Wątek: W głąb Zapomnienia  (Przeczytany 32695 razy)

Description:

0 użytkowników i 3 Gości przegląda ten wątek.

Offline Nawaar

  • Lord Elekt
  • ***
  • Wiadomości: 9629
  • Reputacja: 11037
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: W głąb Zapomnienia
« Odpowiedź #820 dnia: 21 Październik 2017, 17:07:50 »
Pięknie! Tym słowem mógł określić element zaskoczenia jaki dał im Drago wraz z brygiem. Przeciwnicy byli w większości skupieni na obronie przed okrętem. Dlatego ładowali działa, zatracając się przy tym, ale tutaj dwaj bracia zakonni musieli działać, szybko, żeby zatrzymać działa, wymierzone w Szachraja, który dopiero zamierzał ponownie wystrzelić i stał się łatwym celem.
    Krasnolud swoimi słowami zwrócił uwagę kilku dżentelmenów, nie zajętych praktycznie niczym, poza patrzeniem na Kiellona i Marduke. Brodacz nie zamierzał, czekać aż minie element zaskoczenia, więc zaatakował jednego z gapiów, a raczej szybko zastrzelił, bo wystarczyło szybko namierzyć i nacisnąć na spust, który zadziałał jak zawsze niezawodnie. Odkupienie wystrzeliło, wypuszczając mały kłąb dymu, nieporównywalny do tego jaki niósł się ten z pożaru do tego mały huk również niezauważalny, na co jego przeciwnik trzymający kuszę, zrobił wielkie oczy, gdy dopiero kula trafiła go w klatkę piersiową. Człowiek instynktownie chwycił się za pierś, ale było wiadome, że przebite płuco na wylot, nie pozwoli mu zbytnio oddychać nie mówiąc już o dalszej egzystencji. Kusznik z niemym krzykiem spadł z muru, kończąc swój żywot będąc dodatkowo roztrzaskanym.
    Kiellon oczywiście nie przestał, pozbywać się bandytów, tylko szybko odkładając jeden pistolet, sięgnął po drugi również dawno nabity, by w miarę wydajnie pozbyć się wrogów. Dlatego miłosierdzie spełni doskonale swoje zadanie, w pozbyciu się kolejnego kusznika, który się ogarnął już z nowikom, że brodacze mogą się teleportować! Jednak jego śmierć również była szybka, o wiele za szybka, bo paladyn naciskając na kolejny spust pistoletu, posłał kulkę w między oczy człowiekowi, bratającemu się z demonami. Kula przebiła nieosłonięte czoło, siejąc spustoszenie wewnątrz mózgu, którego ów człowiek mógł nie mieć, ale to tylko powiedzonko prawda? W każdym razie drugi przeciwnik na koncie krasnoluda.
    Kanclerz królestwa, Valfden sukcesywnie zbliżał się do jednej z armat, wycelowanych w stronę brygu, ale jak zawsze na jego drodze musiał ktoś stać, a teraz nie miał czasu na zabawę, więc strzelać z pistoletów już nie mógł to na początek, zasłonił się tarczą, żeby zasłonić się przed mieczem. Ostrze jego przeciwnika zsunęło się po metalowej zasłonie, co dało dużo czasu paladynowi na sukcesywne schowanie broni palnej, gdy to zrobił, zbił on ponownie miecz, odpychając przeciwnika do tyłu na tym wąskim murku. Idealna okazja, żeby pozbyć się kolejnego rywala, którego tym razem trącił telekinezą w stronę morza! Człowiek zachwiał się niemal, spadając w morskie odmęty, ale rycerz pomógł mu w pełni zrelaksować się w kąpieli i popchnął go swą tarczą. Wystarczająco solidnie pchnięcie wystarczyło, by bandyta spadł w morskie czeluście z krzykiem na ustach. Wysokość robiła swoje i raczej dla niego ratunku nie było, bo za dużo szoku musiał przeżyć, także Kiellon założył, że po prostu się utopił. Teraz miał chwilę, by sięgnąć sobie po młotek.
    Paladyn mając srebrny młot w rękach, mógł na poważnie popisać się umiejętnościami walki, bo potyczki są do tego najlepsze! Armata była tuż przy nim, a czas naglił, lecz kolejny motłoch go zaatakował, jednakże jakimś fartem został przygwożdżony z dwóch stron. Albowiem atakowali go od zadka, nie miał wyjścia i musiał pozbyć się dwóch na raz. Dla tego jednocześnie parował ataki i je kontrował. Marszałkowi bractwa udawało się to niemal doskonale, bo gdyby czasem je jego zbroja ze srebra mogłoby być z nim krucho. Dlatego, że luźniej odziani ludzie byli po prostu mobilniejsi, ale w końcu brodaczowi nerwy puściły, bo ile to można stać tak okrakiem? Zdenerwowany krasnolud to istny diabeł tasmański, więc wydarł się mocno i delikatnie odrzucił swoich oponentów, ale najpierw zajął się tym, którego ciosy miecza musiał parować młotem. Paladynowi z ust ciekła piana wściekłości i nie miał wyjścia, musiał naparzać młotem na lewo i prawo, bo czas go gonił i przeciwnik za jego plecami. Ciosy z ukosa zarówno lewego i prawego wybiły człeka, który nie zdążył już parować i oberwał w dłoń, którą trzymał swój miecz. Broń spadła wraz z trzaskiem kości przedramienia oraz krzykiem bandyty. Kiellon nie czekał z zadaniem ostatecznego ciosu, i po podniesieniu obuchu zaatakował czaszkę przeciwnika, wykańczając go na miejscu, gdyż impet był zbyt wielki, by kości mogły to znieść. Człowiek z otwartą czaszką zsunął się a w efekcie spadł na wewnętrzną część fortu. Kanclerz natychmiast obrócił się w drugą stronę, bo czasem trzeba zrobić dwa kroki w tył, żeby móc później zrobić trzy do przodu. Tutaj już nie pozostało mu zbyt wiele wściekłości, ale zaczął od bloku ataku, który był wymierzony w jego nieosłonięta głowę. Siła człowieka przewyższała tą krasnoluda z powodu zmęczenia, co skutkowało tym, że brodacz zmuszony został do uklęknięcia na jedno kolano. Człowiek napierał z całą siłą, aby zwalić srebrną puszkę na dół, tylko, że krasnolud parł do przodu, by trafić w jedno newralgiczne miejsce jakim była stopa. O dziwno nie pozorna rzecz a jak przeszkadza w normalnym poruszaniu się, i stania w prostej pozycji. Kiellon natrafił na okazję, której drugiej mógłby nie mieć, bo bandzior powoli przysuwał stopę ku niemu z racji, że zasięg był odpowiedni to ponowny zamach z góry na dół tym razem z małej wysokości wystarczył na wytrącenie człowieka z równowagi, i zrobienie sukcesywnej kontry! Kość tym razem nie pękła, ale w cale nie musiała. Teraz wystarczyło szybko się podnieść i zaatakować, co właśnie uczynił, i posłał obuch młota w stronę brody swego rywala. Bandzior aż podskoczył do góry, bo cios był zbyt potężny dla jego szczęki, która pękła ukazując żuchwę, zęby i inne dziadostwo. Mężczyzna zemdlał i padł na plecy, ale to jeszcze nie koniec. Trzeba było go dobić, lecz tutaj filozofii nie było i podchodząc nad jego głowę, ponownie brodacz uderzył z góry na dół, trafiając w czoło. Właściwie nie było co zbierać poza resztkami mózgu, które okalały młot. Zbyt duże ciśnienie spowodowało wyciek krwi i mózgu pozostałymi otworami czyli uszami, oczami. Dość paskudny widok, nie dla dzieci! Rozpędzony kanclerz z rządzą krwi miał czystą drogę do jeden z armat, którą operował jedynie kusznik, ale ten nic nie robił sobie z szarżującego na jego pozycję krasnoluda, gdyż swoje zadanie wykonał, bo podpalił lont! Sekundy dzieliły do oddania strzału na królewski okręt, ale nie na warcie Kiellona. Marszałek bractwa zaatakował nie przygotowanego człowieka uderzając go najpierw w tors na początek to wystarczyło, żeby mu nie przeszkadzał, by następnie zamachem tarczą, wytworzyć wiatr i ugasić płomień, skracając tym samym lont. O mały włos mógłby ktoś rzecz, ale pozostał jeszcze ranny kusznik, który sił życia w sobie nie miał z powodu pękniętego płuca, żeber i przebitych organów przez te właśnie żebra. Trup na miejscu!
    Marszałek bractwa zabezpieczył jedno działo i pozbył się kilku przeciwników, ale to było mało. Dlatego odłożył młot, pobierając energię magiczną ze swej małej duszy w ten oto sposób, rozpoczął czarowanie. Energia magiczna skumulowała się w jego dłoniach, więc wypowiedział inkantację pocisku esencji. - Izeshar! Zakrzyknął, ale pewnie w tym zgiełku nikt go nie słyszał. Kula bladej energii pojawiła się w jego prawej dłoni, którą za pomocą telekinezy posłał w stronę jednego z kuszników. Ci ludzi byli bowiem zagrożeniem do odbicia kolejnych dział. Dlatego nie zdążył zareagować i obronić się przed tym atakiem, które wypaliło w jego plecach dziurę, spopielając część kręgosłupa oraz oparzając część organów wewnętrznych a mianowicie chodziło o płuca. Facet zdechł natychmiast, padając jak stał. Krasnolud nie poprzestawał i jeszcze raz pobrał energię magiczną i ponownie, rzekł inkantację pocisku esencji. - Izeshar! W jego dłoni zawitała kula bladej energii, którą ponownie posłał w bój, przy użyciu telekinezy. Kula energii szybko zbliżała się do kolejnej ofiary brodacza, iż jeden z kuszników wycelował w niego. Pocisk energii magicznej trafił w głowę bandyty spopielając ją. Natomiast jego ręce zadziałały odrobinę za późno, bo uwolniły bełta, gdy zwłoki leżały już za plecach, przez co bełt poleciał do góry. Pech jak to mówią!
    Kiellon skończył już atakować, bo zmęczon był na tę chwilę, ale miał nadzieję, że załoga Szchraja dostrzeże jego magiczne pociski, bo nie chciałby oberwać od swoich, ale mimo to krył się za tarczą, gdyż przeciwników było jeszcze pełno wtedy też usłyszał jakieś mocne uderzenie, dochodzące ze strony bramy i tam skierował swój wzrok, kucając za tarczą.

  Pozostaje 5 żelaznych nabojów.


10 x Kusznicy
7 x Bandyci
             

Offline Zaidaan

  • Magnat
  • ***
  • Wiadomości: 1812
  • Reputacja: 1668
    • Karta postaci

Odp: W głąb Zapomnienia
« Odpowiedź #821 dnia: 21 Październik 2017, 19:14:30 »
Emerick długo nie czekał z nastepną salwą. Musiał uciszyć wieżę, tą do której weszli przed chwilą wrogowie i rozpoczęli ostrzał.
- Salwa!
Wykrzyknął, a burta Szachraja poslała śmiercionośne kule w kierunku wieżu w celu zniszczenia jej. Bryg na chwilę umilkł, ale już obracał się drugą burtą do fortu..

Forum Tawerny Gothic

Odp: W głąb Zapomnienia
« Odpowiedź #821 dnia: 21 Październik 2017, 19:14:30 »

Offline Narrator

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 1435
  • Reputacja: 1193
Odp: W głąb Zapomnienia
« Odpowiedź #822 dnia: 21 Październik 2017, 19:21:22 »
Bandyci z wieży ładowali tymczasem kolejne działo. Już je dopchnęli na stanowisko. Jeden z piratów już miał odpalić lont gdy zauważył jak Szachraj wystrzelił salwę mniej więcej w ich kierunku. Przerażony nie zdążył nic zrobić. Jedna z kul trafiła prosto w stanowisko ogniowe niszcząc armatę i zabijając jej obsługę.
Reszta kul podziurawiła nieco wieżę. Krasnoludowi w oczy rzucił się jeden pocisk, który trafiając w wieżę oderwał trochę kamienia, który spadał prosto na jego przełożonego - Marduke'a, brodacz ma chwilę aby cokolwiek zrobić.

Offline Nawaar

  • Lord Elekt
  • ***
  • Wiadomości: 9629
  • Reputacja: 11037
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: W głąb Zapomnienia
« Odpowiedź #823 dnia: 21 Październik 2017, 21:35:23 »
Kiellonowi udało się sukcesywnie obronić. Widocznie dobrze zrobił, chowając się za tarczą, poddając się obserwacji. Wtedy też ujrzał kolejne fajerwerki w wykonaniu brygu, które okazały się ogromnym sukcesem, ponieważ wieża jeden ze słabszych punktów fortu padła, a raczej została na tyle uszkodzona, że nie dało się z niej ponowić ataku na okręt. Jednakże kiedy krasnolud za tarczy miał świętować zwycięstwo to niestety jedna z kul, wyrwała od wieży dość dużego kamulca, który spadał na niego z zawrotną prędkością! Paladynowi rzuciło się przez myśl, żeby nie ratować przełożonego, bo to kawał CHUJA był, ale coś poruszyło jego sumieniem. Kanclerz wiedział, że słowa nie pomogą i szybko poderwał się, zaczął biec w stronę Marduka, by powoli cząstka, po cząstce brodacza znikała. Długo to na szczęście nie trwało, gdyż daleko nie było. Dlatego będąc już mocno rozpędzonym, przemieścił się do brata zakonnego, na którego dosłownie wpadł, ratując jego i siebie przed uderzeniem ciężkiego głazu. - Wisisz mi dużo więcej niż myślisz stary. Skończył, gdy głaz rozbił o mur.   

Offline Marduk Draven

  • Kanclerz Koronny
  • ***
  • Wiadomości: 4926
  • Reputacja: 4731
  • Płeć: Mężczyzna
  • Memento mori.
    • Karta postaci

Odp: W głąb Zapomnienia
« Odpowiedź #824 dnia: 22 Październik 2017, 20:42:26 »
Marduke przymierzał się do ataku, kiedy Kiellon uratował jego życie.
- Jesteśmy kwita za Zuesh!- odrzekł krasnolodowi i przybrał ponownie bojową muzykę. Zmierzył spojrzeniem wrogów w postaci mieczników i kuszników. Ci ostatni byli ustawieni trochę dalej od paladyna, lecz wszyscy byli tak samo zszokowani.Graj muzyko.- powiedział i rzucił się w wir tańca śmierci.
Ruszył na jednego z mieczników, który ciął zamaszyście od góry - w głowę, jednakże te proste i mizerne ruchy nowicjuszy były niczym w porównaniu do mistrzostwa i stopnia zaawansowanego paladyna w szabli i sztylecie.  Marduke zablokował i równocześnie podbił miecz bandyty do góry, następnie kopnął go mocno i pewnie kolanem w brzuch, zyskując przy tym masę czasu aby finalnie wbić szablę w tors wroga, przez plecy na wylot.
Szybko wyjął z trupa broń i w porę odbił cięcie miecza innego, po czym nie mogącego obronić się bandytę ciął sztyletem po gardle.
Błyskawicznie zmienił pozycję i związał się w walce z kolejnym przeciwnikiem, uniemożliwiając strzał kusznikowi. Bandyta zaś ciął od skosu w szyję paladyna, na co ten odpowiedział pionowym blokiem szabli oraz potężnym ciosem głową o głowę. Rzecz jasna uderzenie w stalowy maskohełm Dravena zabolało bardziej szubrawca, podczas gdy miękkie wyłożenie hełmu paladyna zamortyzowało uderzenie z jego perspektywy. Bandyta był oszołomiony i niemal wyłączony z walki, toteż Marduke nie marnował czasu i wbił mu sztylet w tchawicę.
Zostawił go tam, zebrał i skierował energię magiczną w wolną - lewą dłoń.- Izeshar!- zainkantował i cisnął pocisk esencji w kusznika, który już od jakiegoś czasu próbował się go pozbyć. Magiczna kula, biała od czystych myśli rzucajęgo trafiła kusznika w twarz, paląc ją na popiół. Bez głowy korpus osunął się na ziemię.
Marduke zaś zablokował szablą dwa ciosy mieczy na raz poprzez szybką i zdecydowaną sekwencję ruchów. Następnie zaś zebrał energię magiczną w wolną dłoń i kopnął oponenta po prawej, który uderzył plecami o mur, na kilka sekund wyłączając go z walki. Wykorzystał to.- Izeshar!- powiedział znów i nowo uformowany pocisk esencji cisnął z odległości pól metra w twarz bandyty z którym był zwarty. Ostatni zdążył się pozbierać, lecz nie na długo. Paladyn wyciągnął do niego dłoń i wykorzystując telekinezę, niczym szmacianą lalkę przyciągnął do siebie, jak szaszłyk nabijając go na szablę, tym samym kończąc jego żywot.
Draven popatrzył na trupy. Podniósł swój sztylet. Potem zerknął na Kiellona.
- Dołączysz się do zabawy?- spytał, ruszając na resztę wrogów.- Polecam przemieścić się do reszty kuszników.- dodał.

9 x Kusznicy
2 x Bandyci


             

Offline Narrator

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 1435
  • Reputacja: 1193
Odp: W głąb Zapomnienia
« Odpowiedź #825 dnia: 22 Październik 2017, 21:14:48 »
Krasnolud zdążył dosłownie w ostatniej chwili. Kamień rozbił się o mur niszcząc stanowisko z armatą. Teraz gruzy odcięły paladynów od reszty obrońców. Ci co byli po stronie zakonników zostali wyrżnięci przez Marduke'a, reszta była po drugiej stronie, gdzie zamierzali ponownie wystrzelić z armat.

Offline Zaidaan

  • Magnat
  • ***
  • Wiadomości: 1812
  • Reputacja: 1668
    • Karta postaci

Odp: W głąb Zapomnienia
« Odpowiedź #826 dnia: 22 Październik 2017, 21:18:01 »
Szachraj w końcu odwrócił się na drugą burtę. Poczekał chwilę aż załoga ustawi odpowiednio działa, aby jak najwięcej trafiło w mur.
- Ognia!
Ryknął po raz kolejny do załogi, a ta ponownie odpaliła lonty. Miał nadzieję, że w końcu mury ustąpią i będą mogli w końcu zaatakować.

Offline Dragosani

  • Moderator
  • ***
  • Wiadomości: 13737
  • Reputacja: 11794
  • Płeć: Mężczyzna
  • Chwalmy Tawernę!
    • Karta postaci

Odp: W głąb Zapomnienia
« Odpowiedź #827 dnia: 22 Październik 2017, 22:27:36 »
Po kolejnej salwie fragment muru zawalił się. W umocnieniach była teraz spora wyrwa, przez którą można było dostać się na dziedziniec. Bandyci z murów zaś zaczęli się tam wycofywać. Wciąż było ich sporo. Pośród nich, w dymie z pożaru i mroku nocy, walczył Dragosani. Powalił już wielu i zapewne wielu jeszcze miał powalić. Jednak potrzebował pomocy. Nawet w pojedynkę nie poradziłby sobie ze wszystkimi. Pozostali buntownicy wciąż starali się odeprzeć atak z drugiej strony fortu.

Na dziedzińcu
32 x Kusznicy
47 x Bandyci

Offline Nawaar

  • Lord Elekt
  • ***
  • Wiadomości: 9629
  • Reputacja: 11037
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: W głąb Zapomnienia
« Odpowiedź #828 dnia: 22 Październik 2017, 23:22:32 »
Marduke uratowany, skała natomiast roztrzaskała się, oddzielając przeciwników od braci zakonnych. Najlepsza okazja na chwilę odpoczynku, ale cóż trzeba było robić swoje. Część murów upadła, od strzałów z brygu i nie było szans dostania się dalej, i eliminować buntowników na murach! Dlatego mając w ręku już tarczę oraz młot powiedział. -Za mną! Do króla! Do Marduka, który skutecznie sobie poradził z eliminacją kilku bandziorów, ale to nadal mało, a Drago musiał sobie radzić sam! Jednakże ile jest wstanie pociągnąć w pojedynkę? Dlatego ponownie wykorzystał jeden z darów Zartata, i przemieścił się w sam środek zbiegowiska, które składało się z samych kuszników. Biedaki zostali mocno zbici, z tropu! - Waszmość długo czekał? Zwrócił się do wampira, będąc na głównym placu, lecz pogaduszki zostawmy na później.
    Krasnolud nie czekał aż jego przeciwnicy, zdążą wyciągać swoje bronie albo strzelić do brodacza. Paladyn szybko acz skutecznie zaczął eliminowanie wrogów. Na początku tego co miał przed sobą, uderzył zamachem za swojej głowy prosto w twarz kusznika, a konkretnie w jego nos. Przeciwnik zakwilił, ale z racji braku ochrony w tej części twarzy skutkowało zalaniem się krwią oraz zapadnięciem się tej części do środka. Wyglądało paskudnie, lecz skutecznie pozbawiło go ochoty do walki. Mdlejący człowiek ukląkł i dokonał żywota w tym momencie, kiedy drugi zamach z góry na dół wyprowadził kanclerz trafiając srebrnym obuchem prosto w czubek jego głowy. Czaszka uległa sile uderzenia, uzewnętrzniając mózg, ale marszałka to już nie ruszało, jednakże jego koleżków stojących obok również.
    Kiellon pozbierał się na momencie, po wykończeniu pierwszego kusznika i wziął się za następnego, którego miał po prawej stronie. Tutaj rycerz zrobił obrót, zasłaniając się wpierw tarczą, by później wyprowadzić zamach z ukosa na ciało kusznika. Człowiek oberwał dość skutecznie, bo zamarkowanie obrony było nie do pomyślenia przez zwyczajnego bandytę, który skończył z połamanymi żebrami. Trzask kości tak często przyjemy tutaj natomiast nie był dla człowieka, ale dla krasnoluda wręcz odwrotnie. Wiadome już było, że oponent jest nie zdolny do walki z racji przebitego płuca przez kości. Jednak dopiero drugie uderzenie było śmiertelne, bo na wpół żywego człeka spadł drugi cios w brzuch. Organy wewnętrzne doznały szoku, bo zostały brutalnie zmiażdżone i nawet prowizoryczna ochrona w postaci skórzanego napierśnika, nie stanowiła żadnej ochrony, więc doszło do krwotoku wewnętrznego, co skutkowało bolesną śmiercią w konwulsjach.
    Kanclerz dalej już nie miał takiego szczęścia z bezbronnością przeciwników, gdyż dwóch strzelców chciało go bezpruderyjnie zastrzelić. W ostatnim momencie to zauważył, i przesunął swoją dłoń na pętelkę swego młota, by użyć na kusznikach telekinezy i zderzyć ich ze sobą, więc pociągnął jednego za ramię, by wpadli na siebie plan się udał, bo to wystarczyło, żeby ich wybić z założeń. Jednak nie mógł sobie pozwolić na dobicie ich, gdyż został zaatakowany przez następnego, który dobił szybkiego sztyletu. Kiellon zablokował atak zasłaniając się tarczą. Blok wykonany skutecznie, bo ostrze z metalicznym dźwięki ześlizgiwało się po stalowej tarczy, młot powrócił do jego ręki, by brodacz mógł wyczekać na kontratak. Człowiek będąc znacznie mobilniejszym chciał zaskoczyć krasnoluda, atakując raz za razem w różne strony, ale bronił się niemal o włos. Zmęczenie narastało a to był dopiero początek. Walka odbywała się cios-blok, przez jakieś piętnaście sekund dopóki brodacz nie nauczył się ataków oponenta! Wtedy skontrował swoim uderzeniem, trafiając młotem w sztylet, który pękł a jego ostrze poleciało pod stopy krasnoluda. Człowiek mając wyraz szoku w oczach, nie przewidział tego, że to było jego ostatnie uderzenie, gdyż paladyn miał dość czekania, i pchnął kusznika w brzuch głownią młota, gdy ten się zgiął w pół, został uderzony z dołu do góry, obrywając bezpośrednio w szczękę, która nie mogła wytrzymać takich ataków. Człowiek poleciał na plecy brocząc we krwi i bez kilku zębów. Kiellon podszedł do niego i ostatnim uderzeniem jak zawsze w głowę zakończył żywot kolejnego kusznika. Kolejne zwłoki na jego kącie, które nie wyglądały, a nie mówiąc już o ponownym ich wykorzystaniu przez nekromantów w postaci zombich!
    Paladyn nie poprzestawał na tym, bo jednak para kuszników podniosła się, i chwyciła ponownie za broń dalekosiężną, więc brodaczowi nie pozostało nic innego, jak wykorzystać moce magiczne. Kiellon schował młot za pas, by już instynktownie pobrać moc magiczną do swojej prawej dłoni wraz z przyjemniejszymi chwilami, i wypowiedział inkantację pocisku esencji. - Izeshar! Kula bladej energii pojawiła się w dłoniach krasnoluda, który szybko rzucił pociskiem, za pomocą telekinezy w pierwszego strzelca. Niwecząc jego plany na zastrzelenie krasnoluda jak, i jego życie poprzez wypalenie dziury w jego torsie.Wypalone płuca skutecznie uniemożliwiły mu dalsze funkcjonowanie, co równało się ze śmiercią! Kanclerz sięgając głębiej w swoją małą duszyczkę, na nowo wyciągnął resztki mocy magicznej i ponowił inkantację pocisku esencji. - Izeshar! Wewnętrzna energia zamieniła się ponownie w kulę ze sfery życia, która mogła siać zniszczenie na placu boju. Marszałek bractwa nie miał czasu na podziwianie swojej mocy, bo kusznik widząc jak jego kompan leży z dziurą w klacie, szykował się do strzału, lecz tutaj bez omyłki krasnoluda, posłał swój pocisk dzięki telekinezie, omijając innych przeciwników, by trafić w tego konkretnego w głowę! Smród strawionej twarzy rozniósł się po okolicy, powodując dużo nie przyjemności dla okolicznych ludzi.
    Najważniejsze to, że mógł czuć się nieco spokojniejszy, a i król miał wsparcie, które oczekiwał. Brodacz na sam koniec zasłaniał się tarczą, dobywając młot zawczasu. Właściwe dobrze, że Marduke przybył wraz z nim, bo w razie czego ponownie użyje przemieszczenia.

27 x Kusznicy
47 x Bandyci   
   

Offline Marduk Draven

  • Kanclerz Koronny
  • ***
  • Wiadomości: 4926
  • Reputacja: 4731
  • Płeć: Mężczyzna
  • Memento mori.
    • Karta postaci

Odp: W głąb Zapomnienia
« Odpowiedź #829 dnia: 23 Październik 2017, 00:12:18 »
Z początku Marduke chciał przemieścić się do reszty wrogów z muru, jednak widok króla w opałach zmotywował go do działania. Tuż po Kiellonie Draven nabrał rozbiegu i wyskoczył z mostu, jednocześnie wykorzystując boski dar przemieszczenia.Wylądował w idealnej chwili i miejscu, komponując swoje opancerzone kolano z zębami jednego z bandytów. Wylądował po tym na ziemi i natychmiast odbił szablą cios miecza, który spadł na niego z góry. Następnie ciął bandytę od prawej, w szyję, lecz ten obronił się swoją klingą. Marduke uderzył go pancernym ramieniem, taranując go, po czym wykorzystał utratę jego równowagi i ciął samym końcem czarnej klingi po szyi, rozcinając ją. Posoka buchnęła jak fontanna.

Odwrócił się w porę by mieć szansę na uchylenie sie przed ciose wymierzonym w jego szyję. I udało mu się to. Ledwo. Miecz odciął mały kosmyk jego długich, kruczoczarnych włosów, spływających z hełmu. I wtedy Marduke, można by rzec, zdenerwował się. Bandycie, który zaatakował wymierzył potężny kopniak w kolano. Coś chrupnęło, trzasnęło, zbir zawył i upadł na złamane i zdrowe kolano, po czym stracił dla Dravena głowę.
Dosłownie. Szabla błysnęła jak czarna smuga i jak masło przecięła szyję zbira, separując ciało od głowy.

Paladyn zebrał energię magiczną w dłoni i w porę odbił szablą cięcie sztyletu, efektywnie go łamiąc.- Izeshar!- zainkantował i uderzył pociskiem esencji, czerwonym od gniewu w twarz bandyty, któremu zniszczył broń. Z twarzy nie zostało kompletnie nic, prócz prochu.- Pulvis es et in pulverem reverteris.- warknął sentencjonalnie do trupa.

Następnie innego napastnika pchnął telekinetyczną mocą tak, że wpadł na trzech innych, przewracając ich, oraz odwracając kusznika. Skierował energię magiczną raz jeszcze do dłoni.- Izeshar!- zawołał i cisnął w kusznika kulę czerwonego światła, idealnie w jego tors. Pocisk wypalił piękną dziurę na wylot, pozbywając się problemu serca i lewego płuca zbira.

- Izeshar!- rzekł znów Draven, gdy zebrał energią magiczną po raz trzeci. Zablokował odgórne cięcie szabli wymierzone w czubek hełmu, czy też głowy. Zbir szybko odskoczył i zalał paladyna serią cięć z najróżniejszych kątów, jednakże Marduke nie był byle chłystkiem i z łatwością zablokował każdy cios, by finalnie celnym cięciem pozbawić bandyty miecza, zostawiając w jego dłoni samą tylko rękojeść pozbawioną ostrza. Następnym ruchem było uderzenie pociskiem esencji w tors. Znów wypalił on dziurę w nim.

Kolejny bandyta zaatakował od boku, jakby chciał zaskoczyć paladyna. Lecz nie wiedział, że jest to niemal niemożliwe, że Marduke jest zawsze czujny. Po za tym to darł ryja jak opętany. Marszałek Koronny odbił pchnięcie w górę i minął wroga szybkim zwodem. Zawinął młyńca szablą i ciął od prawego skosu, w szyję. Nie udało sie - bandyta był gotowy i obronił się. Kontraatakował od dołu, w brzuch Kanclerza, lecz i teraz spotkał się z szablą. Metal zgrzytnął, a wrogowie odstąpili od siebie. Draven zamarkował cięcie w pachwinę przy kroczu  a bandyta posłużnie odsłonił dłoń, którą stracił po szybkim chlaśnięciu czarnej rudy. Jego ryk nie trwał długo, bowiem poziome cięcie wymierzone w szyje pozbawiło go głowy i życia.

26 x Kusznicy
42 x Bandyci 

Offline Zaidaan

  • Magnat
  • ***
  • Wiadomości: 1812
  • Reputacja: 1668
    • Karta postaci

Odp: W głąb Zapomnienia
« Odpowiedź #830 dnia: 23 Październik 2017, 07:56:05 »
Mur padł! Oznaczało to, że właśnie nadszedł moment desantu. Załoga krzyknęła wielkie "Huraa" po zniszczeniu muru, ale jednocześnie szykowali się do inwazji. Zaczęli na szybko ostrzyć swoje bronie, ładować kusze i sprawdzać czy wszystko jest na miejscu. Sternik pokręcił sterem i wyznaczył kurs na wyrwę w fortyfikacjach. Po kilku minutach manewrowania przybił do wyrwy burtą, a tam już mogli dostrzec jak buntownicy zabarykadowali wejście prowizorycznie, acz skutecznie. Posłali z nad barykady parę bełtów raniąch kilku załogantów. Emerick podbiegł jak najszybciej do armaty i wycelował nią w barykadę. Szybko podpalił lont i ukrył się gdzieś aby nie oberwać bełtem. Działo wystrzeliło i posiało grozę, strach i śmierć w szeregach wroga. Barykada została po prostu zmieciona z powierzchni ziemi. Teraz można było przystąpić do desantu. Emerick dostał się do fortu jako pierwszy, aby dodać trochę odwagi swoim ludziom, oraz Raanarom, chociaż ci drudzy tego już chyba nie potrzebowali. Bądź co bądź Emerick znalazł się na miejscu niedawnej barykady gdzie walało się parę rannych bez nogi, tudzież bez ręki, albo poprzebijani drzazgami lub kawałkami drewna z barykady stworzonej z większości ze stołów, krzeseł itp.
Emerick szukał kogoś kto rzucił by mu jakieś wyzwanie, kogoś z kim musiałby się bardziej pomęczyć aby go zabić. Niestety na razie nikogo takiego nie znalazł, pozostał mu jedynie jakiś bandyta biegnący w jego stronę z mieczem, chociaż na plecach miał kuszę. Biedaczyna pewnie od tego stresu po prostu przestał trzeźwo myśleć i postanowił powalczyć jak szalony. Emerick nie mógł mu tego oczywiście zabronić, no ale po co tak ginąc głupio, mogliby się po prostu poddać, wszystkim byłoby to na rękę. Ale wracając do samobójczej szarży kusznika z mieczem. Przeciwnik pochylił miecz do przodu próbując chyba nabić Emericka na to ostrze. Hetman jedynie pokręcił z zażenowaniem głową i odskoczył w ostatnim momencie, aby bandyta nie zdążył wyhamować. Wbił się prosto w kawałek barykady, która nie została zniszczona, ostrze wbiło się po prostu w drewno, a bandyta próbował jak najszybciej je wyciągnąć. Jednak Bękart już się zbliżał i już chyba mógłby szykować sobie miejsce u Rashera, ale..! Ale niespodziewanie zostawił swój miecz w barykadzie i wyciągnął po prostu sztylet! Nawet sztyletem można zabić, więc Emerick zatrzymał się i postanowił poczekać na ruch zbira. Wiedział, że lekceważenie wroga szybko może zakończyć się jego śmiercią, nawet jakby walczył z jednonogim królikiem. Bandzior zaczął krążyć wokół Hetmana dźgając co chwila. Bękart jednak nie dawał się tak dźgać jak jakiś jeleń i blokował lub unikał ataki przeciwnika. Kiedy po raz kolejny bandyta pchnął sztyletem, Emerickowi przez myśl przeszło wykonanie kontry w końcu. Tak też i zrobił, zwinnym i szybkim ruchem wytrącił z ręki wroga jego sztylet pozostawiając go bezbronnego. Ale żeby nie postanowił potem mu wbić noża w plecy, wypadałoby go wykończyć. Emerick ciął skosem od dołu do góry natrafiając na nogę, którą "niechcący" odrąbał. Bandzior upadł z krzykiem na ustach na ziemię błagając o litość, a jako że Hetman to litościwy człowiek to postanowił skrócić jego cierpienia i poderżnął mu gardło, a krew trysnęła brudząc nieco szary but Bękarta.
Wokół panował bitewny zgiełk i chaos. Emerick dostrzegł jak kilkanaście metrów od niego jakiś potężny buntownik robi pogrom z jego ludźmi, który wywijał wokół siebie swoim wielkim mieczem. Ostrze broni raz za razem trafiała w miecze lub ciała próbujących się do niego zbliżyć Valfdeńczyków.
- Odsunąć się!
Krzyknął Hetman Koronny, a jego podkomendni z ulgą wykonali jego rozkaz, szczęśliwi, że sam Hetman zajmie się siejącym grozę przeciwnikiem. Emerick stanął naprzeciwko potężnego buntownika, który chyba jako dzieciak trafił do garnka z obiadem. Spojrzał mu w oczy i nagle przeszły go ciarki, jak nigdy dotąd wcześniej. Brał udział już w wielu bitwach, pojedynkach - to z ludźmi, to z potworami, nawet groźniejszymi od tego przeciwnika lecz to co zobaczył, przeraziło go. Oczy bandyty przepełnione były nienawiścią. Nie taką zwyczajną, ludzką, jaką można żywić do wroga, ale nienawiścią, poza którą już nic więcej nie istnieje. To nie były oczy szaleńca, lecz kogoś kto zatracił człowieczeństwo, został opętany przez jakieś mroczne siły. Emerick już widział to spojrzenie już nie wcale tak dawno temu, pod pokładem, w oczach kapitana. Zaczął żałować, że podjął się tej walki.
Pierwsze uderzenie potężnego miecza, które Bękart zablokował puklerzem, który nie wiadomo kiedy pojawił się w jego drugiej ręce, prawie go przewróciło. Nie zdążył jeszcze dojść do siebie, gdy spadł drugi cios. Na szczęście w wyuczonym od dawna odruchu zdążył się ponownie zasłonić.
Bandyta uderzył. Wściekle i mocno. Emerick wykonał unik i ciął błyskawicznie na odlew. Nie trafił. Jeszcze nigdy mu się to nie przydarzyło, a tymczasem wróg stał nawet niedraśnięty, szczerząc zęby w uśmiechu. Bękart oblał się zimnym potem, a potężny przeciwnik zatoczył młynka mieczem, waląc nim prosto w głowę. Hetman i tym razem się zasłonił, ale siła ciosu odrzuciła go na dobre dwa kroki. Wróg dopadł do niego i walił raz za razem. Bękart Rashera pod siłą ciosów przyklęknął na jedno kolano. Nie mógł nic uczynić, nie był w stanie oddać, mógł się tylko bronić. W pewnym momencie buntownik stanął nad klęczącym, niemogącym złapać tchu Emerickiem. Pewny zwycięstwa zakręcił młyńca i zadał ostatni cios, który miał rozłupać czaszkę Hetmana. Ten tylko na to czekał. Gdy ostrze zbliżało się niosąc śmierć, Emerick wykonał przewrotkę w bok, aby uniknąc morderczego ciosu. Podniósł się z kolan i z impetem ciął od góry do dołu w rękę pochylonego bandyty, który nie zdążył się jeszcze pozbierać po nietrafionym ciosie. Potężna ręka odpadła, a z twarzy buntownika znikł pełen dumy uśmiech. Emerick dla pewności, że ten uśniech zniknął na zawsze, ciął proso w twarz przeciwnika masakrując ją kompletnie. Potężny bandyta padł nieżywy, a Emerick w końcu odetchnął z ulgą, zła moc odeszła, paraliżujący zmysły strach ustąpił i wróciła odwaga. Podniesieni na duchu podkomendni, widząc zwycięstwo kapitana ruszyli w dalszy bój z pełnym zapałem.
Emerick siedział na ziemi wycieńczony walką i nie był w stanie się podnieść. Tępo wpatrywał się w trupa powalonego wroga. Martwe oczy już nie były przepełnione szaleństwem, a strachem, rozpaczą? Nie bacząc na to, że wokół toczy się bój, podczołgał się do trupa i zamknął mu powieki. Musiał chwilę odpocząć nim ruszy dalej w bój.

25x Kusznicy
41x Bandyci

Offline Marduk Draven

  • Kanclerz Koronny
  • ***
  • Wiadomości: 4926
  • Reputacja: 4731
  • Płeć: Mężczyzna
  • Memento mori.
    • Karta postaci

Odp: W głąb Zapomnienia
« Odpowiedź #831 dnia: 23 Październik 2017, 11:24:45 »
Krew lała się gęsto na polu bitwy, niczym wódeczka na weselu. Jednakże w głowie Marszałka Koronnego nie było teraz takich skojarzeń. To nie był czas  ani miejsce na to. ÂŚrodek bitwy był czymś ważniejszym i poważniejszym. Bitwa z wojskami demona. Lecz ci bandyci byli świadom tego, komu służyli? Czy też po prostu myśleli, że to jakiś tauren - buntownik? Czy Draven zabijał zdeterminowane sługi demonów, czy też zwykłych najemnych zbirów? Odpowiedzi nie znał...

Kusznik próbował wycelować w niego, na co Marduke odpowiedział zwarciem z jednym z bandytów uzbrojonych w miecz. To uniemożliwiło strzelcowi skuteczne wymierzenie i strzał. Tymczasem bandyta ciął z prawej do lewej, podczas gdy Marduke zablokował pionowo. Szabla i miecz skrzyżowały się ze zgrzytem. Pancerna, ćwiekowana rękawica uformowała pięść a Draven uderzył nią bandytę w policzek. Ten aż zatoczył się od siły ciosy. Paladyn nie zmarnował okazji i przebił go swą szablą na wylot w miejscu serca.

Rycerz Zartata zebrał energię magiczną i skierował ją do dłoni. Czuł jak jego gniew łączy się z mocą Zartata, jak potęga kumuluje się w lewej ręce.
- Izeshar.- zainkantował. Kolejny, czerwony jak furia pocisk esencji pojawił się. Wykorzystując telekinezę Marduke cisnął go w kusznika, który próbował go wcześniej ustrzelić. Kula trafiła w jego szyję, wypalając ją całą. Głowa nie mając na czym się wesprzeć spadła i potoczyła się po ziemi, zaś tors upadł chwilę po niej.

Paladyn zebrał raz jeszcze magię, jednocześnie kopiąc jednego z atakujących bandytów by zyskać na czasie. Skupił się na moment na Emericku, którego wyłowił gdzieś wzrokiem. Skoncentrował energię magiczną i skierował ją do niego, jednocześnie rzucając zaklęcie przez inkantację.
- Grashiz!- rzucił czar na Emericka.
Tymczasem bandyta, którego Marduke przez chwilą kopnął zaatakował znowu, tnąc wściekle od lewego skosu - w szyję paladyna. Jednakże ten bez problemu obronił się i odepchnął od siebie wroga, który nie dał łatwo za wygraną i zaatakował znowu, z lewej na prawą. Draven odpowiedział pionowym blokiem i fintą ciosu z prawego skosu wymierzonym w szyję. Bandyta dał się na to złapać  ustawił miecz do ochrony szyi. Draven zaś zawinął mieczem i ciął szybkim, lekko skośnym sinisterem wymierzonym w szyję. Szabla przecięła z łatwością mięso, skórę i kość, dekapitując oponenta, którego głowa potoczyła się po podłodze.

Energia magiczna popłynęła znowu do ręki. Gniew i wiara człowieka zmieszały się ze świetlistą i z natury dobrą potęgą pana aniołów - Zartata. Obrał za cel kusznika, który właśnie posłał do piachu jakiegoś valfdeńczyka.
- Izeshar!- zainkantował. Cisnął kulę świetlistej energii w kusznika, który nawet nie patrzył na rycerza i miał się nigdy nie dowiedzieć co i kto go zabiło. Pocisk esencji wypalił bowiem dziurę w jego prawym płucu, lub raczej w torsie bo po płucu nie zostało kompletnie nic prócz prochu.

Marduke błyskawicznie odwrócił się i zablokował odgórne cięcie ustawiając miecz poziomo, jednakże pod kątem, dzięki czemu brzeszczot bandyty ześlizgnął się. Draven kopnął przeciwnika kolanem w brzuch i przymierzył się do kończącego wszystko ciosu, jednakże bandyta, choć ugięty i trzymający się za brzuch, nie dał się ku zdziwieniu paladyna tak łatwo i wywinął spod spadającej szabli, który urżnęła głowę jakiemuś trupowi. Bandyta pchnął ramieniem rycerza i ciął na odlew w w jego szyję. Draven zablokował pionowo. Ostrza zgrzytnęły i skrzyżowały się. Prawy i nie prawy człek się siłowali chwilę, aż zdenerwowany bandyta dobył sztyleta i postanowił udźgać nim paladyna, celując w bok.. Jednakże Marduke skrócił dystans i ujął rękę zbira w nadgarstku, między torsem a ramieniem, mocno ściskając stalą, musiał jednak ustąpić przy skrzyżowaniu miecza i szabli, z racji tego, że ujął sztylet między prawą część torsu i prawe ramię. Bandyta wykorzystał to i przymierzył się do ciosu wycelowanego od góry w szyję paladyna. Marduke wolną ręką błyskawicznie dobył żelaznego sztyletu i błyskawicznym pchnięciem zatopił go tuż nad grdyką oponenta, który coś zaharczał i zaczął krztusić się krwią, łapczywie starając się wziąć choćby jeden wdech powietrza. Paladyn wyjął żelazo z jego szyi i pozwolił trupowi się osunąć na ziemię.

Następnie zaatakowało go dwóch przeciwników na raz. Oboje cięli z dwóch różnych stron. Jeden zamaszyście, na odlew w pierś Marduke'a. Drugi zaś ze z błyskawicznego dexteru wymierzonego w szyję przeciwnika. Draven odbił szablą cięcie na odlew, sztyletem zaś obronił się przed cięciem z prawej, czyli z dexteru. Paladyn kopnął tego po prawej, który uderzał w jego pierś i wycofał się o półtora kroku. Chciał początkowo wywinąć się w piruecie między nich, lecz wiedział, że w zbroi płytowej wyszłoby to dość koślawo. Pozwolił im zaatakować. Cięli niemal równocześnie. Ten po lewej od góry z lekkiego skosu, który miał pomóc mu w ataku na szyję. Ten po prawej zaś wykonał pchnięcie w pachwinę paladyna, połączone z wypadem na jedno kolano. Choć dwóch wrogów dawało większe wyzwanie niż jeden, to nie bez powodu paladyn był Kanclerzem Bractwa. Sztyletem odbił cios tego po lewej, kopnął go w brzuch i skupił się na tym drugim. Szablą uderzył w jego miecz, gdy ten atakował, łamiąc klingę na pół. Przed połową było bardzo łatwo już umknąć, co Draven zrobił. Szybkim i zdecydowanym ruchem pchnął sztylet w ucho zbira, wbijając go w mózg. Drugi zdążył już znowu dojść do paladyna i ciąć z góry, oburącz, w głowę Marduke zablokował poziomo szablą i wbił sztylet pod żebra bandyty. Ten złapał się za ranę i zawył. Stracił koncentrację. Draven wykorzystał to i zanurkował klingą szabli. Wbił ją w żuchwę przeciwnika. Naparł tak mocno, że wyszła szczytem czaszki. Wyjął z ciała oba ostrza i rozejrzał się.
- Drago, Kiellon!- zawołał.- Marnujemy czas! Musimy iść do Madarona!- zakomunikował.

23x Kusznicy
36x Bandyci

Offline Gascaden

  • Obywatel
  • ***
  • Wiadomości: 830
  • Reputacja: 307
    • Karta postaci

Odp: W głąb Zapomnienia
« Odpowiedź #832 dnia: 23 Październik 2017, 12:48:55 »
I oto, po tak długim oczekiwaniu mur wreszcie ustąpił, a Szachraj przeszedł do desantu. Gascaden jeszcze przed zejściem na ląd wymówił modlitwę do Zartata, aby ten dał mu siłę w nadchodzącej batalii. To będzie pierwsza taka wielka bitwa w życiu Jaszczuroczłeka. Młody rycerz dobył swoich broni, zostawiając puklerz na plecach, postanowił zaufać swoim umiejętnościom w władaniu toporem i młotem. Powoli kroczył przed siebie, z opuszczoną głową, wśród reszty załogi nacierającej na pozycję buntowników. Nie śpieszył się, wiedział, że i tak zdąży, że i tak dla niego trochę zostanie. W końcu wszedł w sam środek zgiełku i chaosu jaki się tu rozgrywał. Dostrzegł przed sobą jednego bandytę, kilkadziesiąt metrów od niego. Stanął mu naprzeciw i kroczył w jego kierunku. Właśnie zbliżył się do jednego z wrogów, który stał, oczekując na ruch Jaszczuroczłeka. Gniew zawładnął nim bez reszty. Pojawił się nagle, jakby przed chwilą. Zdał sobie sprawę dla kogo służy ów człowiek i jakich dopuścił się okrucieństw, zbrodni i mordów. Nie zamierzał okazać mu litości, miał to za niego zrobić jego bóg, w którego głęboko wierzył - Zartat. Pomimo wzburzenia i wypełniającego go gniewu, na chłodno ocenił sytuację. Bandyta nie był uzbrojony w nic, co mogłoby stanowić większe zagrożenie dla życia Gascadena, mimo to nie mógł po prostu na niego ruszyć z gołymi rękoma. Jednak, jaszczur dostrzegł jak zbliża się kolejny buntownik aby wspomóc swojego towarzysza broni, gdzieś daleko dojrzał też kusznika, który chyba zobaczył co się święci i zamierzał pozbyć się gada jak najszybciej, pewnie zdawał sobie sprawę jak groźni mogą być tacy przeciwnicy. Dwójka wrogów zaatakowała. Pierwszy, brodaty, pewny siebie uderzył od góry. Jednocześnie ustawiony po przekątnej drugi bandzior ciął w nogi. Kombinacja wydawała się nie do obrony, ale Gascaden wykonał błyskawiczny półobrót, unikając miecza brodacza, a jednocześnie zszedł z linii cięcia w nogi, znalazł się za plecami pierwszego z przeciwników, uderzył mocno toporem w odsłonięty kark. Coś chrupło, a jedna z tętnic szyjnych została przecięta i krew zaczęła się lać litrami we wszystkie strony. Głowa trzymała się dosłownie ledwo na reszcie mięśni, trup upadł na ziemię. Nie było czasu na oglądanie tych makabrycznych scen, ponieważ Gascaden musiał odpowiedzieć na następny atak. Przyjął cios na zastawę, ciął w biodro, powalając wroga na ziemię, szybko dobił go młotem miażdżąc czaszkę pokazując mózg. Gdzieś tam jeszcze usłyszał krzyk kolejnego buntownika zmierzającego w jego kierunku. Wyprowadził pchnięcie, lecz zręczny jaszczur uniknął ciosu i sam zawinął topór i ciął na odlew. ostrze przecięło gardło, napastnik zacharczał i gdy już miał zwalić się u stóp. Jaszczuroczłek upuścił broń i złapał ciało i szybko wykorzystał je jako (nie)żywą tarczę przed lecącym w jego kierunku bełtem od kusznika, który już od dawna szykował się aby zastrzelić jaszczura. Gascaden dojrzał to w ostatniej chwili, jak kusznik celuje w jego kierunku. ÂŚmiercionośny pocisk wbił się w ciało i tam pozostał, ratując życie rycerzowi Bractwa. Jaszczur zamierzał się zemścić na strzelcu, za tą niehonorową próbę zabójstwa.
Ruszył biegiem w kierunku niedoszłego zabójcy rycerza, po drodze mijając swoich i wrogów walczących między sobą z zaciekłością. Jego priorytetem było teraz dorwanie i uciszenie stanowiska strzelniczego, aby kusznik nie mógł już więcej mordować tak bezkarnie. Dystans między zakonnikiem, a kusznikiem malała z każdą sekundą, a ładowanie kuszy trochę trwało. Gdy buntownik już naciągał bełt, Jaszczuroczłek wykorzystując swoją prędkość, wykonał obrót i uderzył z impetem swoim ogonem w łeb przeciwnika. Padł na ziemię nieprzytomny. Jaszczur nie tracąc na prędkości wbił się w innego zbira, w którym zatopił swoje dziesiątki ostrych jak brzytwa zębów, a potem popchnął z całej siły na drugiego przeciwnika. Ugryziony w szyję wydarł się w niebogłosy i po chwili stracił przytomność. Drugi zbir natomiast się po prostu przewrócił po niespodziewanym oberwaniu od swojego. Przerażony zaczął się wycofywać do tyłu nie podnosząc się z ziemi. Gascaden szedł tuż za nim nie śpiesząc się. W końcu zamachnął się i ciął toporem po skosie od góry do dołu po piersi biedaka, a następnie rąbnął toporem w łeb miażdżąc czaszkę z tej strony i kończąc na mózgu. Po chwili wyciągnął topór z czaszki i dostrzegł, że znajduje się niedaleko znajomego krasnoluda. Podszedł bliżej i odwrócił się do niego plecami zabezpieczając jego tył. Przyjął postawę bojową i czekał na kolejnych przeciwników.
- Witaj przyjacielu.

23x Kusznicy (jeden nieprzytomny)
32x Bandyci (jeden ugryziony, nieprzytomny. Umrze w przeciągu doby)

Offline Nawaar

  • Lord Elekt
  • ***
  • Wiadomości: 9629
  • Reputacja: 11037
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: W głąb Zapomnienia
« Odpowiedź #833 dnia: 23 Październik 2017, 12:55:39 »
Kiellon szybko się ogarnął na placu boju pośród swych towarzyszy, którzy już dobili do brzegu, mogąc teraz wesprzeć walczących rycerzy i króla swego! Wszyscy dzielnie walczyli, ale wrogów nadal była kupa. Kupa ta śmierdziała krwią, łzami, trzaskaniem kości oraz samą kupą w sobie! Przełożony krasnoluda wydał rozkaz zaatakowania głównego sprawcę tego zamieszania, na co brodacz rzekł.
    - Za dużo! Nie dotrzem! Odpowiedział i wziął sprawy w swoje ręce, bo miał okazję do pozbycia się kolejnych przeciwników, co mogło ułatwić dotarcie do nadrzędnego celu. Dlatego rozpoczął zabawę z trzema bandytami dość łatwo ich prowokując. - Spałem z waszą matką! Synki! Bandyci do najinteligentniejszych nie należeli, więc przypuścili atak, dobywając swoich mieczy. Krasnolud rozpędził się w ich stronę, co sugerowało, że idzie na żywioł, ale będąc tuż przed nimi użył przemieszczenia, teleportując się jakoby za ich plecami. Ludzie stracili go z oczu, głupiejąc na chwilę dopóki nie spadł pierwszy cios! Paladyn mając mało czasu, zamachnął się za głowy, trafiając człowieka w środku bezpośrednio, w kręgosłup, który pękł człowiek zemdlał i padł, ale nadal żył. Chciałoby się rzec, co to za życie kurwa, tudzież jego kompani odwrócili się, uderzając w kierunku głowy brodacza, który instynktownie podniósł swą tarczę. Głuche uderzenie ostrz o kawał blachy rozniosło się w ich obrębie i tak cios za ciosem, a blok za blokiem. Krasnolud był w opałach, lecz nie z takich wychodził, bo trzeba było chwili, żeby mógł zrobić skuteczną kontrę, by trafić jednego przeciwnika w stopę. Tym razem na nieszczęście bandyty kość śródstopia pękła, a wraz z nią wola walki kolejnego rywala, posłanego na brudną ziemię. Pozostał jeszcze jeden zdolny do dalszego działania, lecz ten typ napierał już mocniej z racji braku towarzysza, ale tutaj kanclerz ustępował kroku dopóki jego but, nie zatrzymał się na zwłoka, które wykorzystał do podparcia się, i odepchnięcia wroga. Bandyta cofnął się na dwa metry, co brodacz sukcesywnie wykorzystał, brnąc do przodu. Uderzał młotem z ukosa, co rusz chowając się za tarczą. W końcu jego rywal ustępował mu pola, dając lepszą pozycję do ataku, bo krasnolud zrobił piruet z lewej będąc skryty za tarczą, a prawą ręką dał upust obuchowi młota, który był wymierzony w żebra człowieka. Ten chyba na swoje szczęście zasłonił się ramieniem, lecz siła obrotu nadała młotowi taką moc, że połamała rękę nieszczęśnikowi. Człowiek nie miał szans się osłonić przed drugim atakiem, wymierzonym w skroń. Cios obuchu skutkował zmiażdżeniem czaszki oraz natychmiastową śmierci. W gruncie rzeczy nie było co zbierać. Pozostała jeszcze dwójka jeden z połamaną stopą i drugi nadal zemdlony. Paladyn rzucił się najpierw na tego, który dawał oznaki życia. Brodacz doskakując do niego, unikał ostrza miecza, bo ów człowiek wymachiwał nim na lewo i prawo, ale tutaj nie było finezji ani filozofii, tylko po prostu najzwyklejsza utrata siły, ale Kiellon sobie z tym poradził, nadeptując mu na poranioną stopę. Paraliżujący ból spowodowanym dotknięciem srebrnego płytowego obuwia z miękką skórą, sprawiło, że człowieczyna syknął przeraźliwie i wypuścił swój miecz. Kanclerz nie czekał dłużej, zrobił dwa kroki do przodu, uderzył z góry na dół w brzuch delikwenta, powodując bolesne rany oraz zgięcie człeka w pół. Uczynił to tak, by zadać wykończający cios bezpośrednio w głowę, co uczynił bez większych emocji uderzając obuchem z góry na dół, pozbawiając bandytę życia na miejscu, po nie małych torturach. Ciało padło bez życia na ziemię, ozdabiając zbroje, młot czerwoną posoką i resztkami mózgu. Jeszcze pozostał jeden w bezruchu, którego najzwyczajniej w świecie podszedł, uderzając kilkukrotnie z góry na dół kanciastą stroną tarczy w kark. Skóra jak i odcinek szyjny kręgosłupa uległ, przecinając go a tym samym kończąc żywot kolejnego przeciwnika.
    Krasnolud miał jeszcze w sobie wolę walki, ale nie zorientował się, że ktoś już na niego wbiegał, gdy brodacz przecinał kręgosłup. Kolejny bandyta rozpoczynając szarże, nie spodziewał się użycia magii, przez krasnoluda, bo ten telekinezą szarpnął za nogę, która miała uczynić krok do przodu. Bandzior zachwiał się i poleciał na krasnoluda, uderzając głową w tors brodacza. - Guz nabity na bank. Daj przyłożę coś zimnego! Powiedział niemal z matczyną troską, ale kolejne kroki nie były przyjemne, bo nim się człowiek zorientował, został uderzony z góry na dół, przez srebrny młot w potylicę. Mężczyzna padł pod stopami swego ciemiężyciela z mózgiem, wypływającym z oczodołów i uszu.
    Kanclerzowi już nie chciało się walczyć bezpośrednio, ale jeszcze zebrał w sobie moc magiczną, opuścił młot i rzekł inkantację znaną już nie jednemu. - Izeshar! W dłoni pojawiła mu się kula bladej energii, wymierzona ona została w kusznika. Pocisk magiczny poleciał za pomocą telekinezy trafiając biednego człeka, który mierzył w stronę Emericka. Energia magiczna wypaliła mu w brzuchu dość szeroką dziurę, a reszta niestrawionych organów wyleciała na ziemię, a obok nich osunęły się kolejne zwłoki.
    Krasnolud zakończył na razie rzeź, czekając na polecenie króla, co mają dalej robić. Mimo tego zasłonił się tarczą i młot powrócił w jego dłonie. W tym szale nawet nie zauważył jaszczuroczłeka, który go obstawiał! - Dam ci coś specjalnego. Rzekł do niego, zbierając pozostałości mocy magicznej w jego duszy, by wypowiedzieć inkantację i położyć dłoń na łuskach brata zakonnego. - Grashiz! Moc magiczna zawarta w tym zaklęciu wypełniła mięśnie Gascadena. - Walcz dalej w imię Zartata. Tak mu polecił przełożony!

   
   
22x Kusznicy (jeden nieprzytomny)
28x Bandyci (jeden ugryziony, nieprzytomny. Umrze w przeciągu doby)

Offline Kazmir MacBrewmann

  • Obywatel
  • ***
  • Wiadomości: 2836
  • Reputacja: 1909
    • Karta postaci

Odp: W głąb Zapomnienia
« Odpowiedź #834 dnia: 23 Październik 2017, 13:48:26 »
Bełty latały wszędzie, trup ścielił się gęsto a Kazmirowi przypomniała się nie tak dawna bitwa, nie tak daleko stąd. Zachód i Północ od zawsze miały przejebane, nie bardzo wiedzieć czemu. Krasnolud miał idealną pozycje strzelecką za jakimś gruzem, mógł tam wygodnie leżeć i strzelać. Tak też robił. Jakiś bandyta biegł w kierunku Emericka który zasłużył sobie na awans. Kaz mu tego nie powie, bo nie. Kapral pociągnął za spust, srebrny bełt trafił w lewe płuco bandyty odsyłając go do Rashera.

   
22x Kusznicy (jeden nieprzytomny)
27x Bandyci (jeden ugryziony, nieprzytomny. Umrze w przeciągu doby)

Offline Torstein Lothbrok

  • Bękarty Rashera
  • ***
  • Wiadomości: 1532
  • Reputacja: 1318
  • By przerazić śmierć, wystarczy się doń uśmiechnąć.
    • Karta postaci

Odp: W głąb Zapomnienia
« Odpowiedź #835 dnia: 23 Październik 2017, 16:32:37 »
Torstein był przy tym samym głazie co jego druh i kumpel Kazmir. Kuszę miał już naciągniętą więc nałożył jedynie bełt na łuczysko. Wypatrzył wroga, kusznika, który sam miał już strzelać. Wiking wymierzył, przymknął oko i zwolnił bełt. Lotki świsnęły w powietrzu, pocisk frunął, aż doleciał. Wbił się w głowę bandyckiego kusznika przez prawe oko. Stety, bądź niestety nie poczuł nic, bo umarł od razu.

Wiking przeładował kuszę. Zajęło mu to pół minuty. Coś długo, jednak celów wciąż było sporo. Znów poświęcił chwilkę na szukanie wroga godnego ustrzelenia. Trafiło na bandytę szarżującego na Kiellona. Torstein splunął, przycelował specjalnie przed celem, biorąc pod uwagę to, że się porusza i posłał bełt prosto w pierś bandyty, który aż zwalił się na ziemię i zakrył nogami od impetu ciosu.

- Nie zostawaj w tyle, Kaź.0 rzucił do krasnoluda i raz jeszcze napiął kuszę, nie strzelał jednak jeszcze. Odłożył ją na plecy i powstał zza głazu. Dobył miecza i puklerza. Uderzył ostrzem o osłonę zagrzewając do boju siebie i towarzyszy. Wypatrzył wroga w mieczniku. I zaszarżował z rykiem niedźwiedzia. Bandyta dopiero po chwili zwrócił się twarzą w stronę biegnącego ku niemu wikingowi. Odrobinę za późno, bo zarobił puklerzem w ryj.
Jego kompan zaraz rzucił się z pomocą, tnąc zamaszyście od na odlew. Wiking obronił się mieczem przez pionowy blok i zdzielił tarczą w twarz przeciwnika. A przynajmniej spróbował, bo ten się uchylił i ciął od góry. Torstein obronił się puklerzem i i już miał pchnąć mieczem bandytę, gdy kątem oka zobaczył jak poprzedni naciera. Kopnął wroga w brzuch kolanem, tak ze aż się zgiął, po czym zdzielił płazem miecza tego, który szarżował. To wyłączyło obu z walki na kilka chwil. Pchnięciem w plecy, które wyszło brzuchem skończył życie tego, którego teraz zabił. Szybkim ruchem wyjął z trupa miecz. W porę, by odbić miecz przeciwnika, który niechybnie ciął by go w ramię. Wiking odpowiedzial kontratakiem w szyję. Także zatrzymanym mieczem. Kolejny cios - z dexteru  został bez powody zablokowany puklerzem. Torstein zamarkował cięcie od góry, zaś bandyta posłusznie się ustawił miecz do obrony. Ledwo zauważył zmianę tempa i kąta ciosu. Zobaczył jak czarna ruda miga mu przed oczami i rozcina jego brzuch. Flaki wyleciały na zewnątrz. Wiking splunął i zaryczał. Chciał zabijać więcej.

21x Kusznicy (jeden nieprzytomny)
24x Bandyci (jeden ugryziony, nieprzytomny. Umrze w przeciągu doby)

Offline Dragosani

  • Moderator
  • ***
  • Wiadomości: 13737
  • Reputacja: 11794
  • Płeć: Mężczyzna
  • Chwalmy Tawernę!
    • Karta postaci

Odp: W głąb Zapomnienia
« Odpowiedź #836 dnia: 23 Październik 2017, 16:45:07 »
Bitwa o fort Zapomnienie trwała. Mur od strony morza padł, wpuszczając desantującą załogę Szachraja. Bękarty zaczęły wykonywać swoją najemniczą pracę. Raanaarscy komandosi trzymali się razem, systematycznie likwidując kolejnych przeciwników. Galahad pokazywał swój kunszt walki, próbując przedrzeć się do króla, którego poprzysiągł chronić. Król mu tej ochrony nie ułatwiał. Nikt nie mówił, że będzie to łatwe.
Z drugiej strony fortu rozległ się głośny trzask. To brama padła. Po jej szczątkach do fortu wkroczyli taureni. Nie było ich wielu, na oko ledwie trzy dziesiątki. Jednak ich masa i siła była zatrważająca. Toporami, młotami i rogami rozbijali kolejne grupki bandytów.

I został jeszcze sam Dragosani. Krwawy cień pośród nocy, lawirujący na polu bitwy niczym tancerz. Dawno nie walczył, więc teraz pełnymi garściami korzystał z możliwości sprawdzenia, czy nie wyszedł z wprawy. Nie wyszedł. W jednak ręce dzierżył swoją wierną szablę, w drugiej równie wierny pistolet. Dopadł jednego z bandytów. Nie liczył już nawet który to był od początku jego walki tutaj. Nie dał mu nawet szansy na wyprowadzenie ciosu, sam zaatakował pierwszy. Nadnaturalnie szybkim cięciem rozpłatał jego gardło, zostawiając za sobą padające ciało. Dostrzegł wtedy kusznika, który mierzył do niego ze swojej broni. Bandyta wystrzelił, bełt pomknął w stronę wampira. Ten jednak był piekielnie szybki i doskonale zdawał sobie sprawę z trajektorii pocisku. Uchylił się, we wręcz niemożliwym uniku. Równie szybko uniósł swój pistolet i wystrzelił. ÂŻelazna kula wbiła się w czaszkę kusznika, pozbawiając go życia. Wampir nie miał czasu na ponownie ładowanie pistoletu. Wsunął go więc do kabury i wydobył nóż. Jego zmysły szalały, rejestrując dosłownie wszystko wokół. Każdy krzyk, każde cięcie i upadek ciała. Niemalże czuł ruchy przeciwników i sojuszników wokół niego. Jego pięć zmysłów, wyostrzonych do niemożliwego poziomy dzięki mutacji i tajnikach Aury percepcji tworzyły razem coś więcej. Teraz nic nie było w stanie go zaskoczyć. Mógł zareagować błyskawicznie na każdy atak. I tak też reagował. Rzucił się na kolejną dwójkę bandytów. W jednego z nich cisnął nożem. Szklane ostrze wbiło się w oko zbira, pozbawiając go tym samym życia. Cios drugiego odbił klingą swojej szabli. Kontratakował błyskawicznie i celnie. Samym końcem ostrza rozciął jego gardło. Bandyta padł charcząc i dławiąc się własną krwią. Przestąpił jego ciało i kroczył dalej. Wtedy dopadła go trójką bandytów. Chcieli wziąć go grupą, zabić króla i cieszyć się tą chwałą. Jednak sprawy nie do końca poszły po ich myśli. Drago odbił cios pierwszego z nich, przed drugim i trzecim się uchylił. Cofając się, lawirując pomiędzy trójką oponentów, unikał ich ataków. Był dla nich zbyt szybki i zwinny. W końcu nadszedł czas na jego kontratak. Pierwszy cios pozbawił jednego z bandytów dłoni. Drugi rozciął gardło innego zbira. Trzeci rozpłatał brzuch kolejnego. Czwarty cios zakończył męki łotra pozbawionego dłoni. Ciosy te padały błyskawicznie, jeden po drugim. Postronnej osobie ciężko byłoby dostrzec w nich coś więcej niż tylko sam szybki ruch. Antares szybko schylił się i wydobył nóż z czaszki jednego z pokonanych zbirów. Schował go. Niezbyt nadawał się na takie okazje. Wydobył sztylet. I ruszył dalej w bój.
Lawirował pomiędzy wrogami, siejąc śmierć. Nie bez powodu w czasach starożytnych (i tych nieco nowszych) w sabatach wampirów istniała ranga Siewcy ÂŚmierci. Sam Dragosani nigdy jej nie piastował... ale z pewnością nadawałby się na takowego. Odbił kilka skierowanych w niego ciosów, uniknął kolejnych. I zaatakował. Ciął szablą, pozbawiając bandytę ręki. Drugi cios skrócił go o głowę. Natychmiast nawiązał walkę z kolejnym przeciwnikiem. Szabla i sztyletem blokował ciosy kling łotra, samemu dążąc do ataku. I w końcu zyskał taką możliwość. Wykorzystał lukę w niezbyt dobrej obronie bandyty i ciął. Ostrze szabli padło na rękę łotra, odcinając ją. Wampir błyskawicznie doskoczył do niego, wbijając mu sztylet w pierś. Idealnie w serce. Wyrwał krótkie ostrze i odskoczył od umierającego oponenta. Na polu bitwy zostawało coraz to mniej przeciwników. Niektórzy próbowali wycofać się do zabudowań.

ÂŻelazny nabój:
43 - 1 = 42

13x Kusznicy
7x Bandyci

Offline Zaidaan

  • Magnat
  • ***
  • Wiadomości: 1812
  • Reputacja: 1668
    • Karta postaci

Odp: W głąb Zapomnienia
« Odpowiedź #837 dnia: 23 Październik 2017, 17:29:59 »
Po skończeniu wyczerpującej walki, Emerick mógł nabrać nowych sił, nawet dostał jej nadwyżkę z nieznanego źródła. Czuł się teraz niczym młody bóg. Powstał na nogi i szukał wzrokiem nowego przeciwnika. W duchu był wdzięczny innym - Mardukowi jak i Kazmirowi, którzy bronili go przed atakiem bandytów gdy był całkiem wyczerpany. Emerick ruszył do przodu, z jednej strony widział jak nagle brama została zniszczona i na dziedziniec zaczęli się wdzierać taureni, a z drugiej widział jak załoga z Szachraja, paladyni jak i sam król masakrują resztę sług demona. Nagle przed Hetmanem stanęło trzech przeciwników, którzy byli widocznie pewni siebie z racji tej przewagi liczebnej, oni jednak nie wiedzieli, że nie walczą z byle kim. Emerick zgiął nogi w kolanach i czekał. Dwaj zaatakowali równocześnie, trzeci postanowił poczekać z atakiem i okrążyć swoją ofiarę. Pierwszy ciął na odlew na wysokości głowy, drugi natomiast postanowił podciąć nogi. Hetman sprawnie jednak zablokował oba ciosy, używając do tego puklerza i swojego czarnego niczym smoła ostrza. Tego pierwszego odepchnął puklerzem. Uderzenie było tak silne, że aż upadł na dupę upuszczając miecz, na czworaka zaczął po niego iść. Drugi natomiast nie czekał i trzymając miecz oburącz zamierzał zadać kolejny cios. Hetman zasłonił głowę blokując atak. Był na tyle nisko na nogach, podniósł się niczym na sprężynach uderzając bandytę puklerzem w szczękę. Jakiś ząb odbił się od tarczy i spadł na ziemię, a tymczasem Bękart wykonał cios z półobrotu tnąc od góry do dołu po skosie. Ostrze utknęło w ciele, lecz Emerick zdążył je szybko wyciągnąć i zaatakować drugiego bandziora, który jeszcze nie zdążył się podnieść. Upadł na plecy lecz dzielnie zablokował atak Hetmana. Ostrza skrzyżowały się, Emerick parł w dół, a buntownik w górę dając czas, na atak swojemu towarzyszowi. Bękart zauważył, że to nie ma sensu i zdzielił leżącego szarym butem miażdżąc mu żuchwę, bandyta przestał się bronić, a Emerick mógł go w końcu dobić podrżynając gardło. Emerick musiał szybko reagować, ponieważ ten trzeci co okrążał przystąpił do ataku. Trochę za późno, no ale nie jemu to oceniać. Buntownik rozpoczął pojedynek agresywnie tnąc w kształcie "X". Emerick musiał ustąpić trochę pola cofając się do tyłu, lecz po chwili gdy już dowiedział się jak walczy jego przeciwnik, wykonał kontrę. I gdy wróg szykował się do kolejnego zamachu, Bękart Rashera uprzedził przeciwnika błyskawicznym cięciem, odcinając mu rękę z mieczem. Zszokowany bandyta wydarł się we wszystkich językach na raz, rozpaczliwie złapał lewą ręką za sztylet i próbował już tylko udawać, że się broni. Hetman dobił go patrząc mu obojętnie w oczy.
Emerick był już zmęczony walką, nie szukał następnych wrogów, powoli czekał aż reszta jego towarzyszy wybije tą zgraję fanatyków, którzy nie chcą się poddać.

13x Kusznicy
4x Bandyci

Offline Marduk Draven

  • Kanclerz Koronny
  • ***
  • Wiadomości: 4926
  • Reputacja: 4731
  • Płeć: Mężczyzna
  • Memento mori.
    • Karta postaci

Odp: W głąb Zapomnienia
« Odpowiedź #838 dnia: 23 Październik 2017, 19:15:17 »
Marduke katem oka widział jak jego towarzysze wojują, czuł niemal ich zapał i determinację. I cieszył się z nich. Sam walczył głównie mocą gniewu. Gniew Zartata. Tak siebie czasami tytułował w swych myślach. A jego zadaniem było wypleniać zło. Szło mu to na razie świetnie.
Kolejna z męt zaatakowała. Draven, nawet gdyby liczył, stracił rachubę tego, ilu to już zabił. Kto liczyłby ile rodzin pozostawił bez mężów, ojców, braci, wujów i innych krewnych? Draven odczuwał już lekkie zmęczenie, ale nie okazywał go. Czas na odpoczynek przyjdzie kiedy indziej. Bandyta ciął w biegu, zamaszyście - do prawego skosu - w szyję paladyna, który  z łatwością zablokował cios i naparł ramieniem na wroga, odpychając go. Pech chciał, że potknął się o trupa i wywalił. Nie dane było mu wstać. Czarna szabla Marduke'a przebiła jego lewo płuco.
Draven chciał skierować się w stronę króla, lecz nie dane mu to było. Przynajmniej jeszcze nie. Kolejnych trzech maruderów zaatakowało. Ostatni spośród tych, którzy walczyli wręcz. Myśleli, że łatwiej im pójdzie w grupie na paladyna. Jakże się mylili. Zaatakowali jednocześnie. Ten po lewej od góry, bandyta ze środka pchnięciem, zaś delikwent na prawo cięciem z sinisteru. Marduke umknął w tył w kilku szybkich krokach. Tamci natychmiast ponowili natarcie, na co paladyn odpowiedział pchnięciem telekinetycznym. Bandyta po lewej poleciał blisko dwa metry w tył i wywalił się. Draven dobył żelaznego sztyletu i odbił dwa ciosy na raz. Oba skierowane w jego ramiona. Przeszedł na chwilę do defensywy, sprawnie odbijając każdy z wymierzonych w niego ciosów - raz szablą, raz sztyletem. Kopnął w  kolano od boku jednego z nich, wykorzystał fakt, że ugiął się i złapał za nie skupił uwagę na drugim. Zalał go serią ciosów sztyletem, oraz czarną klingą i w końcu złapał na błędzie i ukarał za niego. Szabla odrąbała dłoń w przedramieniu, sztylet zaś powędrował w oko. Przebił je i przeszedł aż do mózgu, kończąc kolejny marny żywot. Dwójka podniosła się już. Ten, który dostał w kolano kulał i syczał z bólu. Był bliżej, więc dostał błyskawicznym ciosem szabli w gardło.  Krew strzeliła jak fontanna. Zbir zaś bulgotał jak ryba. W tym czasie ostatni z kompanii dobiegł i przymierzał się do cięcia z dexteru, zaś Marduke był zły i zmęczony. Miał tego dość. Odbił cios sztyletem i ciął potężnie od góry szablą. Bandyta zasłonił się, lecz niewiele mu z tego przyszło. Czarna klinga złamała mosiądz i przepołowiła czaszkę na pół.
Marduke zostawił tam szablę i skierował magiczna energię do dłoni.
- Izeshar!- zaikantował i cisnął kulę światła w uciekającego kusznika. Trafił go w plecy. W płuco. Spalił je na popiół. Pozwolił udusić się.- Izeshar!- powtórzył i raz jeszcze cisnął ową kulę w kusznika, który mężnie stał. Zmasakrował jego twarz, zostawiając na jej miejscu wielki, czarny ślad po paleniu.- Izeshar!- rzekł ostatni raz i potraktował pociskiem esencji innego uciekiniera. Trafił w szyję i wypalił ją do zera. Głowa spadła, zaś reszta upadła na nią. Marduke przemieścił się do Dragosaniego.
- Proponuję by zostawić tą piaskownicę i iść do Madarona.- rzucił do króla - wampira.

10x Kusznicy

Offline Nawaar

  • Lord Elekt
  • ***
  • Wiadomości: 9629
  • Reputacja: 11037
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: W głąb Zapomnienia
« Odpowiedź #839 dnia: 23 Październik 2017, 19:37:05 »
W bój również ruszyli taureni, którzy przełamali bramę, rozpoczynając swój własny taniec śmierci. Te bydlaki zabijali samą aparycją, ale można było widzieć koniec tej maskary. Król oraz jego poddani radzili sobie w najlepsze, ale bandyci nie ustępowali choć ich liczby się zmniejszały to postanowili, spieprzyć do budynków.
   Krasnolud nie mógł na to pozwolić, żeby część łajz wystrzelała ich jak kaczki. Dlatego pospiesznie opuścił jaszczura, który dobrze sobie radził pomimo małego wyszkolenia więc, nie musiał martwić się o niego. Brodacz rozpędził się na tyle ile mógł w stronę kilku kuszników, uciekających w stronę zabudowań. Dla niego byli akurat dobrym celem, że postanowił się przed nimi przemieścić. Wspaniały był to dar do tego za każdym razem szokował jego przeciwników, co robiła się zabawne. Paladyn nie czekał, tylko jednym uderzeniem obuchem młota w kolano pozbawił mobilności jednego z kuszników, którzy zatrzymali się nie chcą na siebie wpaść. Człowiek z trzaskiem stawu zrobił salto do przodu i wylądował twarzą na ziemi w okolicach jego butów. Drugi cios z góry na dół w potylice zakończył jego żywot, gdy jego mózg już nie mógł funkcjonować. Można rzecz, że umarł szybko i niemal bezboleśnie. Natomiast pozostali przy żuciu dobyli swych sztyletów. Kanclerz chciał to szybko zakończyć i najpierw wycofał się, by móc postawić siebie w korzystniejszej sytuacji, ale tutaj został brutalnie zaatakowany, przez jednego drugi natomiast chciał zajść go od tyłu, bo odkryty element ciała w postaci głowy był łatwym celem. Kiellon miał chwilę czasu i blokując cios jednego sztyletu tarczą to drugi, kontrował młotem. Bandzior miał dość sprawne dłonie, bo umiejętnie posługiwał się krótkim ostrzem, ale w boju nie mógł się porównać niemal do weterana, którego miał przed sobą. Dlatego krasnolud po kolejnym bloku tarczą, odepchnął rywala do tyłu i zrobił piruet, wykorzystując maksymalny zasięg młota, trafił człeka w bark, który był natychmiast wybity. Tutaj trzeba powiedzieć, że dobrze brodacz zrobił, zmieniając pozycję, bo drugi kusznik chciał zajść go od tyłu, a tak to jeno przeleciał do przodu omijając krasnoluda, który wyraźnie uśmiechnął się pod nosem. Kanclerz użył jeszcze telekinezy na tym niezwykle biegnącym do przodu jegomościu i wyobrażając sobie, że jego wola chwyta człeka za ramię ciągnie go do tyłu, czym skutkowało wywaleniem się go na plecy oraz stratę jeden broni i lekko go oszołomiło, także mógł teraz na spokojnie dobić tego niemal bez barku, którego uderzył ponownie z góry na dół, trafiając go tym razem w przedramię. Trzask kości, krzyk człowieka z upadkiem na kolana jeszcze jeden zamach z prawego boku i wykończenie go trafieniem w skroń. Trup na miejscu z bardziej boleśniejszymi przeżyciami. Teraz postanowił wykończyć ostatniego człeka, który dopiero się podnosił, ale nie na długo. Paladyn podszedł do niego, kopnął go ze srebrnego buta w brzuch, co skutkowało upadkiem, potem szybki cios z góry na dół na kręgosłup a skórzana zbroja nie mogła tego przetrzymać i bandyta oberwał bezpośrednio, leżąc już płasko. Brodacz koljeny raz uderzył w potylice swym "Młotem światła", który wymagał już polerki, by rzeczywiście mógł się świecić. Czaszka wraz z mózgiem rozbita na kawałeczki, tak oto trzy trupy na jego koncie.
    Kiellon nie bawił się już bezpośrednio, tylko czując się w miarę bezpiecznie położył tarczę z młotem na ziemi, dobywając niezawodnej "fuzyjki". Już dawno go świerzbiło, żeby móc oddać kolejny strzał. Dlatego na spokojnie sobie wymierzył w uciekiniera, który niemal dotarł już do zabudowań. Kanclerz wziął głęboki oddech, wymierzył i nacisnął na spust muszkietu. ÂŻelazny pocisk powędrował w kłębie dymu oraz huku. Huku, który był większy od tego z pistoletu, ale nadal mało słyszalny na placu boju. W każdym razie pocisk przeleciał kawałek, by zatopić się w głowie przeciwnika, który padł na miejscu. Nawet nie zdał sobie pewnie sprawy, co go trafiło, gdy z mózgu zrobiła się sieczka wymieszana z ołowiem.
   - To, co robimy władco?! Wydarł się, wciągając pozostałości dymu jaki wydobywał się z lufy muszkietu.

pozostaje 33 żelaznych pocisków

 6x Kusznicy

Forum Tawerny Gothic

Odp: W głąb Zapomnienia
« Odpowiedź #839 dnia: 23 Październik 2017, 19:37:05 »

 

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
top
anything