Wszystko rozegrało się niczym nadejście tsunami. Kiellon w pełnym skupieniu patrzył jak w środku zapewne odbywa się chaos, ale nie to było najgorsze! Emerick za szybko zaczął działać, co nie było zbyt zgodne z planem. Jednak trzeba było wykonać swoją robotę! - Nasza kolej! Rzucił do Marduke, który stał obok. Królewski kanclerz, skupiał się dość dużą ilość czasu, by w końcu odnaleźć miejsce do jakiego chce się, przemieścić. Wrogów była kupa, jednakże bez problemu zrobią wejście smoka na pozycję, których bandyci się nie spodziewali. Dlatego Kiellon wyobrażał sobie, że część za częścią jego ciała opuszcza drewniany pokład okrętu, i znajduję się na murze fortecy tak dobrze zabezpieczonym, bo i całym póki co. Cząsteczki krasnoluda znikały z każdą chwilą dopóki nic na okręcie nie pozostało. - Nara frajerzy! Rzucił ostatkiem żargonu maureńskiego. Paladyn przemieścił się między strzelcami, aby utrudnić im ostrzał statku. - Przepraszam czy tu biją? Teraz mógł jasno i klarownie ocenić liczebność wroga, i przystąpić do ataku dopóki, nie oberwie kulą armatnią od swoich.