Brodacz zrobił, co miał zrobić, więc teraz skupił się jeno na wejściu do środka i tak się stało, gdy Drago obnażył swoją demoniczną dłoń. Paskudnicy zawsze mają jakieś ciekawe bajery, ale skoro ma to pomóc to czemu nie. Drzwi stanęły otworem, a za sekundę cała trójka zniknęła za nimi. Kiellonowi wszystko zaczynało grać na nerwach, bo dar od samego Zartata irytował strasznie, by zapewnić ochronę jego dzielnym rycerzom, jednakże krasnoludowi to przypominało odwyk i ciężko było mu opanować nerwy a czasami pod wpływem tej umiejętności, odwracał się za siebie. Wszystko jeszcze potęgowało jego głośnie chodzenie w ciężkiej zbroi, narobił rumoru, że aż kurz, który ich zastał zaczynał się unosić, a oddech pogłębiać. Pomieszczenie, komnaty były dość duże jak na jednego taurena i nie dziwota, że mogło mu odwalić! Kanclerz nawet mógł się udusić tym kurzem, gdyby nie mieszkał w kopalni! W każdym razie padł sygnał od wampira, gdzie podziewa się martwa siostra, Nereidy i po chwili ją dojrzeli znaczy się, wampir dojrzał niespokojną duszę, lecz ukazała się tym razem wszystkim. Kiellon instynktownie zbliżył dłoń do pistoletu, i już miał go wyciągnąć i oddać strzał, tylko jak w ten sposób pomoże sprawie? Dlatego wciągnął tego przytłaczającego powietrza, a w jego głowie pojawił się głos brutalnie zamordowanej, która na razie poza trzaskaniem nie miała wrogich zamiarów, ale na jak długo?
- Chcemy pomóc również twojej siostrze, która zamartwia się o twoją duszę i osobę, także co możemy zrobić?
Padły konkrety, bo po co przeciągać rozmowę, z której można nie wyjść cało? Trzeba po prostu spełnić jej oczekiwania, choćby absurdalne na przykład zabicie jej oprawcy!