Krasnolud patrzył na tę nową szopkę, bo to znowu zapowiadał się kataklizm ze strony czysto poznawczej. Jednak te trupy go trochę niepokoiły, bo okręt nie tonie od tak na wodach przy Valfden, ale kto wie jaki czort to spowodował. Kiellon i tak mimo tego zaśmiał się, widząc Marduke aka Zygfryda. - Ja pierdole, ale masakra. Powiedział iście z klasą, by potem przerwać zaklęcie, a zwłoki w wodzie nieco przypomniały mu te w lesie deszczowym. Paladyn w sumie powinien przywyknąć do zwłok, ale tamte zginęły w dość nienaturalny sposób do tego brodacz, nie przypominał sobie, aby jakieś ciała rozczłonkowywał, ale zawsze stosował zasadę jak najmniej okrucieństwa i szybkiej śmierci, także zniwelował zaklęcie światła i zapytał się "nowego" kapitana o rozkazy!
- Jakie rozkazy, o szlachetny Zygfrydzie de LĂśwe?
Krasnolud nie ukrywał tutaj głupiego śmieszkowania, bo znając życie jeden z wyłowionych pewnie się tak nazywa albo ma to samo nazwisko. Wszystko jednak będzie podobnie jak wcześniej, gdyż Themo ponownie zarzuci spławik w stawik.