Krasnolud nadal siedział, ale ile tak można? Widocznie długo, bo król miał kaprys jechać resztę dnia, całą noc i o poranku zakończyć część podróży. Kiellon oczywiście z racji tego, że długo podróżowali, urwał mu się film i spał jak jakiś dzik w zaroślach! Właściwie to wytrzymał pół nocy, więc dopiero obudziły go odgłosy karczmy wraz z zapachami, jakie wydobywały się z budynku. Dla brodaczy to był właściwie namiastka raju. Dlatego zerwał się, przebudził i ogarniał swoim wzrokiem, gdzie przebywa teraz. W tym momencie nabrał pewności, że jest koło karczmy! Kiellon zerwał się i popędził do budynku, gdzie zasiadł za stołem wraz z całą kompanią. Tam czekał na nich dzik, który kusił, by go wpałaszować do końca. - Ament jak to mówią w katedrze i święci bracia. Tutaj puścił oczko w stronę Mardukczka oraz lekko uwydatnił usta, robiąc dziubek! Taki zabawowy był w tym momencie, ale to raczej chodziło o delikatne zniesmaczenie ekipy, by więcej dzika dla niego zostało! W każdym razie zabrał się za żarcie w iście brodaty sposób wszak władca płacił! Paladyn mając pełne usta jedzenia i picia, zagaił, oczekując odpowiedzi. - Jaki dalszy cel podróży?