Marduke zaklął jeszcze bardziej niż poprzednio. Na szczęście miał na łbie hełm, który uchronił go od.. czegoś. Następnie trzy dziwaczne stwory wyszły z krzaków i zaatakowały go. Draven opanował swoje zaskoczenie. Byli na razie jeszcze daleko i dzierżyli broń do walki wręcz. Byli też w zasięgu pocisku esencji, a paladyn trzymał jeden z nich w dłoni. Wykorzystał telekinezę i cisnął go w jednego z nadciągających wrogów, tego po lewej, trafiając go nim w twarz, która uległa paskudnej deformacji i natychmiastowemu spaleniu, aż do gołej kości. Draven zebrał energię magiczną od swego pana raz jeszcze i skierował ją w wolną dłoń.
- Izeshar!- zainkantował. Dwaj pozostali wrogowie byli już bliżej. Paladyn cisnął kolejny pocisk esencji w drugiego, trafiając w czoło. Gość skończył jak poprzedni, wywracając się na ziemię z impetem. Na placu boju został ostatni napastnik, który był niebezpiecznie blisko. Draven zebrał raz jeszcze energię magiczną.
- Elisash!!- zakrzyknął, aktywując zaklęcie światła, które rozświetliło mroki nocy. Wróg był bliżej, więc marszałek nie marnował czasu, a dobył młota i zaszarżował na szarżującego potwora. Gdy byli w odpowiednim dystansie, paladyn wykonał zamach i mocny odgórny cios wycelowany w głowę wroga, który z kolei chciał się zasłonić drzewcem topora. Niestety impet młota złamał go. Paladyn mocno wstrzymał konia, wykręcając wokół zdezorientowanego wroga i z całej siły rąbnął go w żebra, łamiąc je i powalając go na ziemię. Napastnik splunął krwią. Zaś paladyn szybko zsiadł z konia i przywiązał go do losowego drzewa i podbiegł do leżącego wroga, odkupując z jego zasięgu resztki jego topora. Stanął mu jedną nogą na strzaskanych żebrach, zaś młot przytknął do gardła.
- Kim jesteś?!- warknął.