Po pozbyciu się kolejnych mombaków, jaszczur znalazł kolejne siedem jaj. To było niewyobrażalnie dużo, chociaż on chciał zdobyć tylko dziesięć. Trzy schował do sakwy, a cztery pozostałe zmiażdżył młotem, akurat na nieszczęście zrobił to na oczach mombaka, który chyba chciał sprawdzić co się tu dzieje. A zobaczył jak jakiś jaszczur niszczy jego potomstwo. To było nie do pomyślenia, mombak natychmiast ruszył do ataku pełzając strasznie szybko, aż za szybko. Gascaden już nie miał zamiaru walczyć z kolejnym wężem, a widząc jak szybko i zwinnie się on przemieszcza to zaczął po prostu powoli się wycofywać. Niestety mombak nie miał zamiaru do tego dopuścić, uniósł nagle znikąd łeb i splunął swoim jadem. Gascaden aby uniknąć tego ataku, odskoczył z pół metra do tyłu, spojrzał jedynie jak jad spada tuż pod jego nogami, bardzo blisko. Jaszczuroczłek zaczął wycofywać się jeszcze szybciej, ale dalej stojąc przodem w stronę, w której powinien znajdować się mombak. Zasada mówiła, żeby nigdy nie odwracać się do wroga plecami, a zwłaszcza do rozwścieczonego mombaka, któremu zniszczono gniazdo. I wtedy, niespodziewanie mombak wyskoczył jakby znikąd z żądnymi krwi kłami prosto na Gascadena. Jaszczur szybko osłonił się puklerzem zatrzymując atak węża, ten jednak ciągle nie zamierzał się poddawać, uniósł łeb wysoko i już miał splunąć jadem kiedy Gascaden w ostatniej chwili podbiegł i uderzył młotem w brzuch mombaka powstrzymując jego zamiary wyplucia niebezpiecznego jadu. Skoro i tak Gascaden był blisko tego węża i w dodatku go już nieco skrzywdził to może już dobije go całkiem? To był w sumie dobry pomysł, szybko uderzył młotem w dolną część szczęki gruchocząc mu dolną szczękę przy okazji. Mombak cały odleciał do tyłu, padając na wznak, wydawało się że już nie żyje, bo mówiono, że jeśli przeciwnik pada na wznak, to znaczy że jest martwy. Gascaden jednak wolał dmuchać na zimne i profilaktycznie rozniósł czachę węża i zaczął już całkiem uciekać nie patrząc na nic. Wszystko żeby tylko wydostać się z tej jaskini.