Okazało się, że wejście jest na tyle wielkie i dobre, że pozwoliło jaszczurowi - łowcy jaj mombaków przejść dalej. Gascaden wyciągnął swój topór (jeśli w ogóle go tak można nazwać) oraz puklerz, który niedawno wypożyczył z bractwowego składziku. Teraz miał się przekonać o jakości uzbrojenia Bractwa ÂŚwitu. Gdy przeszedł chwilę przez całkowite ciemności, znalazł się potem na otwartej, wystarczająco oświetlonej przestrzeni, to już na pewno świadczyło o znajdującym się tu legowisku tych potworów. Gascaden już przyjął pozycję bojową i powoli zaczął stąpać po nieco podmokłym terenie, wtedy też zauważył przemykającą postać pomiędzy gniazdami. Jaszczur natychmiastowo się zatrzymał w miejscu i czekał co ta istota zrobi dalej. Jak się okazało później, ta istota to jeden z mombaków, który właśnie wypełznął na spotkanie z nieproszonym gościem. Kątem oka jaszczuroczłek zauważył też dwa inne mombaki, które starają się pewnie go oflankować. Gascaden wiedział o taktyce walki tych przerośniętych węży. Jak stał tak dalej stał i czekał na pierwszy ruch przeciwnika, pierwszy, ten co stał naprzeciwko jaszczura, zaczął już pełznąć do swojego celu, a dwa inne dalej czekały na odpowiedni moment do ataku. A w międzyczasie nastała ta chwila, w której mombak właśnie ruszył do ataku. Przyspieszył swój ruch i gdy był dostatecznie blisko - sięgnął swoim pyskiem do swojej ofiary. Na szczęście ta "ofiara" była uzbrojona i nie zamierzała dać się zagryźć. Gdy tylko mombak otworzył swój pysk i z przygotowanymi kłami spróbował wgryźć się w bark jaszczura. Wojownik jednak nie zamierzał tak łatwo się pokonać. Zablokował ugryzienie uderzając puklerzem w pysk węża przy okazji łamiąc mu kły, teraz już nie był pod względem gryzienia jakiś niebezpieczny, a w dodatku zderzenie z puklerzem nieco oszołomiło mombaka. Gascaden od razu wziął zamach i wyprowadził cios swoim toporem prosto między oczy gada, wbijając się i niszcząc mózg. Zaraz wyciągnął topór i poprawił atak trafiając w zielone oko węża, zamieniając kolor z zielonego na krwiście czerwony. Ogólnie to cały pysk gada był rozcięty na wszystkie strony. Po chwili padł na ziemię martwy. Towarzysze mombaka zauważyły to co się stało i od razu ruszyły jednocześnie do ataku. Gascaden szybko obrócił się lokalizując resztę przeciwników, zauważył ich, kiedy ci zmierzali w jego stronę. Mombaki postanowiły zaatakować pojedynczo, a miały tego za chwilę gorzko pożałować. Jaszczuroczłek postanowił wykorzystać swój ogon i szybkim zamachem trafił nim nacierającego na niego węża, który padł teraz ogłuszony, ale dalej żywy. Zrobił to tylko dla zdobycia czasu na pozbycie się drugiego. I właśnie tego drugiego miał się zamiar teraz pozbyć, mombak próbował okrążyć cel, ale niestety Gascaden nadepnął na końcówkę ogona węża zatrzymując go w miejscu. Rozwścieczony gad obrócił się i spróbował pyskiem wgryźć się w nogę jaszczura. A jaszczur żeby uniknąć paraliżu nogi szybko uprzedził mombaka tnąc toporem prosto w jego łeb. Od uderzenia głowa mombaka musiała aż odlecieć w bok, mimo to dalej jeszcze dychał. Gascaden musiał się pozbyć tego węża jak najszybciej, więc szybko doskoczył do tego łba i jeszcze parę razy wbił ten topór w ten punkt upewniając się, że przeciwnik już nie żyje. Teraz pozostał ostatni, ogłuszony wróg. Gascaden schował szybko topór i na jego miejsce wziął młot. Podszedł nad leżącego mombaka i unosząc młot nad głową, mocnym zamachem zgniótł łeb węża pozbywając się już na razie ostatniego przeciwnika.
Musiał teraz szybko wykorzystać czas i podbiegł szybko do gniazd próbując zebrać jak najwięcej jaj zanim reszta mombaków się tutaj zbierze.
0xMombak
//: Rzucam kostką: This dice roll has been tampered with!Rolled 3d4-1 : 4, 1, 3 - 1, total 7