Autor Wątek: Revarskie pieśni: Zapach jaśminu  (Przeczytany 34701 razy)

Description:

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Gunses

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 15010
  • Reputacja: 14198
  • Płeć: Mężczyzna
  • jak z debilem.
    • Karta postaci

Odp: Revarskie pieśni: Zapach jaśminu
« Odpowiedź #380 dnia: 24 Październik 2017, 21:38:50 »
Gunses wiedział czemu szło im tak dobrze. Nie ponieśli żadnych strat w ludziach, jak do tej pory. Sprawa była dla Gunsesa jasna już po pierwszym frontalnym ataku jaki stoczył w wejściu do rozpadliny. Im dłużej walczyli tym wampir bardziej się upewniał, że o tym na którą stronę przechyli się szala zwycięstwa zależała od tego, że atakujący dzicy nie spożywali krwi, możliwe że od wielu dni. Była wiosna, możliwe, że ich ostatnie syte posiłki przypadały na zimę. Byli nadal niebezpieczni, jednak póki nie zasmakują w ludzkiej krwi, póty nie będą atakować z pełną mocą.
Po nadleceniu strzygoni i przerwaniu szyku obronnego cała akcja przeniosła się do środka rozpadliny. Gunses wiedział, że w pozostawienie niestrzeżonego przejścia będzie zgubne. Kontrola nad wylotem rozpadliny musiała zostać w rękach Cadacusa i jego ludzi. Wampir skoczył w przód, przebijając się przez napierających do środka dzikich. Odcinał im ręce i głowy, chlapał krwią na wszystkie strony. Był wściekły.

Offline Narrator

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 1435
  • Reputacja: 1193
Odp: Revarskie pieśni: Zapach jaśminu
« Odpowiedź #381 dnia: 25 Październik 2017, 20:40:26 »
Statystyki na chwilę obecną, już po waszych akcjach:
7x Martwiec (w tym 5 w środku)
22x Wup (w tym 13 w środku)
10x Strzygoń (w tym 7 w środku)
1x Wampir kłusownik (już w środku)


//: Vulmer
Strzała wbiła się w pysk wupa. Przebiła jego szczękę, dotknęła gardła. Wup poruszył szczęką, strzała pękła pod siłą mięśni. Jej zakrwawione drzazgi wbijały się mu w dziąsła i język. Mimo to nie zdawał się tym przejmować. Rzucił się na Ciebie w pędzie. Możesz schować się w wozie lub uciekać do środka.

//: Kenshin
Za ścianą rzeczywistość stała się czarna i ruchliwa. Czarna od ciał wupów i ruchliwa od ich zachowania. Chwilę późnij zaczęli się przelewać. Wystarczyło, że złapali się krawędzi, która mimo wszystko wyślizgiwała im się z rąk. Ich pazury zahaczały o lód, potem wystarczyło tylko się podciągnąć i przerzucić nad ścianę. Pięciu już wdrapało się na jej krawędź...
Po dwóch kolejnych postach za lodową ścianą znajdzie się 10 wupów.

//: Nessa, Progan
Piątka wupów już przedziera się nad ścianą. Wiedzieliście, że za chwilę większość przeskoczy tutaj. Mogliście wybrać walkę lub ucieczkę w głąb jaskini. 
Po dwóch kolejnych postach za lodową ścianą znajdzie się 10 wupów.

//: Gunses
Zauważyłeś, że od strony lasu nadbiegają kolejni. Byli to w głównej mierze banici i martwce. Na pierwszy rzut oka jakieś łącznie jakieś dwanaście sztuk.
Do obozowiska dotrą za trzy posty.

Forum Tawerny Gothic

Odp: Revarskie pieśni: Zapach jaśminu
« Odpowiedź #381 dnia: 25 Październik 2017, 20:40:26 »

Offline Progan

  • Weteran
  • ****
  • Wiadomości: 3000
  • Reputacja: 3785
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: Revarskie pieśni: Zapach jaśminu
« Odpowiedź #382 dnia: 25 Październik 2017, 21:35:52 »
- Nesso! Uważaj! - zawołał Progan celując grotem strzały w wupa, który właśnie właził na lodowy mur. Utrzymywał naciąg przez dobre dziesięć sekund, przez co wystrzelona strzała miała dość impetu, by strącić wupa ze skalnej półki i powlec go kilka metrów w tył. Zaraz potem nałożył kolejną strzałę. Wiedział, że nie zdąży napinać jej tak długo jak poprzedniej. Wiedział, że wampiry niedługo przedostaną się przez mur.
Co będzie później? Zastanawiał się człowiek. Człowiek. Rasa ludzka miała to do siebie, że rzadko zastanawiała się co dalej. Ludzie 'zdobycze techniki' były w gruncie rzeczy dokładnie zdobyczami, ale przejętymi od innych ras. Magia draconów, elfów lub wampirów. Alchemia elfów i niziołków. Mechanizmy krasnoludów i gnomów. Broń elfów, wampirów i gnomów. Prawo i ustawy draconów. Budownictwo elfów. Bankowość krasnoludów. Dyplomacja wampirów.
Co będzie później? Rozbrzmiało w głowie Progana. Na świecie mało, bardzo mało było mu podobnych. Ludzi, którzy zadawali sobie to pytanie. Do nich należeli Isentor I, Meaneb, Samug, Assasyn, Grison, Momo, Sado, Valentin, Bela, Megort, Boba, Canis, Melitele, Serail, Gunses kiedy jeszcze nie był wampirem... CO?! SKÂĄD JA ZNAM ICH IMIONA?!
Strzała z jego łuku wyprysnęła sama, cudem trafiając w cel, roztrzaskując nogę wupa i sprawiając że spadł po przeciwnej stronie muru. Progan opadł na kolana. Był zupełnie zdezorientowany. Przez chwilę widział twarze tych, których nigdy nie poznał. Przez chwilę znał ich imiona. Błędnym wzrokiem rozejrzał się dookoła.

Offline Gunses

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 15010
  • Reputacja: 14198
  • Płeć: Mężczyzna
  • jak z debilem.
    • Karta postaci

Odp: Revarskie pieśni: Zapach jaśminu
« Odpowiedź #383 dnia: 25 Październik 2017, 22:17:33 »
- Aenye! Nordowie! - zawołał Gunses używając ponownie zaklęcia błysku w stronę wampirów, z którymi walczył - Ostrzał na ścianę lodu!

Offline Vulmer

  • Obywatel
  • ***
  • Wiadomości: 183
  • Reputacja: 178
    • Karta postaci

Odp: Revarskie pieśni: Zapach jaśminu
« Odpowiedź #384 dnia: 26 Październik 2017, 12:29:07 »
I znowu musiał uciekać, jakoś tak wydało mu się że najlepiej będzie jak ucieknie do srodka. Wóz wydawał się za mało solidny by przetrwać atak wupa.

Offline Kenshin

  • Konkordat puszczy i kniei
  • ***
  • Wiadomości: 2466
  • Reputacja: 1763
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: Revarskie pieśni: Zapach jaśminu
« Odpowiedź #385 dnia: 26 Październik 2017, 12:39:20 »
Kenshin swoim czarowaniem dał czas dla obrońców, żeby się przegrupowali albo przygotowali na walkę. Te kilka sekund robiło znaczą różnicę i nikomu na razie śmierć w oczy, nie zajrzała! Dlatego nie czekał zbyt długo i pospieszył z pomocą w walce.
    Ork czuł, że to jego dzień i może wyżyć się na zmutowanych wampirach, niż na Gunsesie, ale jego kolej jeszcze nadejdzie! W każdym razie wupy wskoczyły na jego ścianę, wybijając się w nią pazurami, lecz to zaledwie kilka sztuk, które można pozbyć się błyskawicznie, by poczekać sobie na pozostałe. Druid trzymając w łapach wardynę, przygotował się na atak z góry jednego wampira. Wup zaatakował, odbijając się od ściany, starał się w locie wbić pazurami w klatkę piersiową Kenshina, który zdał sobie sprawę, bo było to zbyt czytelne dla wojownika. Dlatego przyjaciel trolli zrobił piruet w prawo, unikając ataku a jednocześnie, wykorzystując zasięg broni, zrobił młynek trafiając wupa ostrzem w brzuch. Czarna ruda to może nie srebro, ale skutecznie przecięła miękkie ciało wampira na pół. Górna część odleciała kawałek natomiast z dolnej flaki, wyleciały na ziemię barwiąc ją zakazaną krwią tym samym pozbywając się jednego skurczybyka.
    Alfa poczuł się wyjątkowo dobrze, że za pierwszym razem i wcale się nie męcząc, poradził sobie z pierwszym przeciwnikiem, więc nie zamierzał przestawać, tylko ciął dalej, bo kolejny wampir chciał skosztować najbardziej wyróżniającą się jednostkę wśród wojowników a do tego z największa zawartością krwi. Ten wup tak głupi nie był jak poprzednik, jednakże dzika bestia, bo tak inaczej nazwać tego nie można było to dzika bestia. Krwiopijca w pewnym momencie się zatrzymał, wpatrywał ślepiami w niego, szukając chyba słabych punktów, co delikatnie zdziwiło obrońce dopóki do niego, nie doszedł kolejny z gatunku wąpierzy. Kenshin był pewien podziwu, że wzięto go na poważnie! Praca zespołowa pary wampirów niczym w stadzie. Dwa wupy zaatakowały jednocześnie ,chciały tnąc swymi pazurami w stronę, głowy, torsu orka, ale daremny był to atak, bo druid wywijał wardyną wokół własnej osi, ucinając po kolei palce atakujących go zmutowanych wampirów, co skutkowało, pozbawieniem ich możliwości ataku oraz utratę krwi, z ich organizmów. Skutkiem czego bestie mimo pracy w  grupie były osłabione, ale nie dawały za wygraną, bo w końcu jeden nie wytrzymał, rzucił się na orka, próbując wgryźć się w jego szyję. Tutaj zadziałała przezorność alfy, który w ostatnim momencie szarpnął wupa mortokinezą. Było to na tyle skuteczne, że wampir się obalił dając kilka sekund na wykończeni tego mniej ruchliwego. Kenshin wyprowadził cięcie z ukosa, ale zmutowany zrobił naturalny unik, niestety dla niego nie przewidział, co nastąpi, gdyż ork zrobił obrót, przeszywając czarnym ostrzem warydny brzuch wupa. Ostrze przeszło na wylot, ale wąpierz nadal żył, co źle wróżyło, bo nieumarły zaczynał pchać się w stronę orka, nie bacząc na nic, gdy był wystarczająco blisko to ork, wbił mu sztylet ze szkła w czaszkę, po czym ją rozciął, ukazując jej zawartość światu. Właściwie nic imponującego tam nie było, ale kolejny zgon na koncie druid. Drugi wampir natomiast już wstał i zamierzał zaatakować swego oprawcę. Ork jedną ręką wyszarpał ostrze z truchła i zaczął atakować po skosie raz za razem. Lewa, prawa, prawa, lewa wup skutecznie unikał ataków jako dziecię nocy, ale zawziętość Kenshina była zbyt ogromna i nadszedł ten moment, gdy zbliżył się do skalnej ściany, gdzie nie miał dokąd uciec! Alfa dwoma uderzeniami z ukosa, zrobił znak "X" na ciele wampira, który syczał z utraty krwi, by ostatnim pchnięciem przebić jego czaszkę. W ten sposób pozbył się trzech przeciwników.
    Kenshin widząc siebie w nieciekawej sytuacji, zrobił coś jeszcze użył magii, która potrzebowała właśnie małego dystansu do wroga. Wbił szybko broń w ziemię, zaczynając koncentrację, skupił w sobie moc magiczną, wyprostował obie dłonie, by jak najwięcej wilgoci zebrać i wypowiedział inkantację mroźnej zamieci. - Anoshu! Lodowa fala wystrzeliła z rąk orka, który dzięki sprzyjającym górskim warunkom, posłał magiczny atak na ścianę lodu, albowiem zachował idealny dystans, aby zamrozić na śmierć kolejnego wupa, który zeskoczył z owej ściany. W oka mgnieniu wampirowi zamarzła krew w żyłach, gdy oberwał bezpośrednio, zatrzymując go w miejscu, a po chwili przypominał straszną lodową figurę dla jakiegoś maniaka dekoracji jak znalazł.
W każdym razie towarzysze pozbyli się tymczasowego zagrożenia będącego za ścianą, ale po drugiej stronie jeszcze kilkanaście sztuk pozostawało, ale ork wolał się wycofać, więc pospiesznie chwycił wardynę, udając się w lepsze strategiczne miejsce. W jego mniemaniu uratował kilka istnień, gdyż bezpośrednia konfrontacja z taką ilością na raz groziło natychmiastową śmiercią!

Statystyki na chwilę obecną, już po waszych akcjach:
7x Martwiec (w tym 5 w środku)
17x Wup (w tym 13 w środku) Progan zabił jednego za murem a ja czterech, także za ścianą na razie spokój!
10x Strzygoń (w tym 7 w środku)
1x Wampir kłusownik (już w środku)
         
« Ostatnia zmiana: 26 Październik 2017, 13:16:18 wysłana przez Kenshin »

Offline Narrator

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 1435
  • Reputacja: 1193
Odp: Revarskie pieśni: Zapach jaśminu
« Odpowiedź #386 dnia: 26 Październik 2017, 19:32:40 »
//: Progan, Nessa, Kenshin

Po dwóch postać (Progana i Gunsesa), w kolejnym poście (Vulmera) 10 Wupów przeskoczyłoby przez lodowy mur. Progan dwóch z nich zepchnął na drugą stronę przy użyciu strzał! PROSZÊ W KOLEJNYM POÂŚCIE ODJ¡Æ ODPOWIEDNIÂĄ ILO¦Æ STRZAÂŁ. Zostałoby więc 8. Rozkaz wydany Nordom sprawił, że ostrzelali oni wupy za murem, a te które się przedostały zabił Kenshin.
Zaatakowały was strzygonie, cała piątka.

//: Vulmer
Uciekłeś do środka. Jaskinia jest pusta. Grupa trzyma tutaj wierzchowce, prowiant i wyposażenie. Wup nadal Cię goni.

//: Gunses
Jesteś najbliżej wylotu rozpadliny dlatego po trzecim poście (Vulmera), w kolejnym (post Kenshina) dobiegło do Ciebie czternaście wampirów.

//: Nordowie i Bękarty
Ich starania powaliły około10 wampirów. Nie obyło się jednak bez wrzasków, które świadczyły o ofiarach po waszej stronie.

Statystyki na chwilę obecną:

4x Martwiec (w tym 5 w środku)
9x Wup (w tym 9 w środku. Jeden z nich goni Vulmera)
8x Strzygoń (w tym 5 w środku)
0x Wampir kłusownik
13x Wampir banita (atakują Gunsesa)

Offline Yarpen aep Thor

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 248
  • Reputacja: 217
Odp: Revarskie pieśni: Zapach jaśminu
« Odpowiedź #387 dnia: 26 Październik 2017, 20:25:41 »
Yarpen miał dość, był na to za stary. Walka z potworami i demonami była dobra dla młodych, magów i wampirów. Nie dla siwiejących krasnoludów. Krasnolud używał już tylko swego wielkiego topora, nie miał czasu na strzelanie, ani miejsca. Jakiś martwiec przejechał pazurami po czarnej płycie najemnika wydając nieprzyjemny pisk, Bękart zrobił zamach z półobrotu i rozpolowił go. Dostrzegł wtedy jak wup goni jakiegoś elfa. Wydał rozkaz dwóm ludziom by zajęli się problemem. Sam zaś zajął się martwcami, szczęście że na Bękarcich, oraz jego, zbrojach dzicy łamali sobie pazury. Upaćkany od juchy i wnętrzności walczył dalej.

Statystyki na chwilę obecną:

0x Martwiec
9x Wup (w tym 9 w środku. Jeden z nich goni Vulmera)
8x Strzygoń (w tym 5 w środku)
0x Wampir kłusownik
13x Wampir banita (atakują Gunsesa)

2 Bękartów idzie na pomoc Vulmerowi

Offline Vulmer

  • Obywatel
  • ***
  • Wiadomości: 183
  • Reputacja: 178
    • Karta postaci

Odp: Revarskie pieśni: Zapach jaśminu
« Odpowiedź #388 dnia: 26 Październik 2017, 20:36:27 »
I znowu miał szczęście, gdy już myślał ze jest po nim usłyszał za sobą niezidentyfikowany bulgot, czy też charczenie. Gdy odważył się odwrócić zobaczył dwóch Bękartów szlachtujących wupa który wyjątkowo nie chciał zdechnąć. Jeden z najemników tylko krzywo spojrzał na elfa. Obaj wrócili "na front". A Vulmer został przy koniach...

Statystyki na chwilę obecną:

x Martwiec
8x Wup (w tym 7 w środku. )
8x Strzygoń (w tym 5 w środku)
0x Wampir kłusownik
13x Wampir banita (atakują Gunsesa)

Offline Kenshin

  • Konkordat puszczy i kniei
  • ***
  • Wiadomości: 2466
  • Reputacja: 1763
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: Revarskie pieśni: Zapach jaśminu
« Odpowiedź #389 dnia: 27 Październik 2017, 13:39:02 »
Wycofanie się na pozycję było mądra decyzją orka. Wupy padły bez problemu dzięki, zastosowaniu lodowej ściany. Uratował swoich przyjaciół elfkę i człowieka, który nie wyglądał na zdrowego, ale to się oceni później, bo teraz tutaj żadna ściana nie pomoże jak wróg może latać!
    - Jeszcze jedna z tych głupich bestii. Rzucił klasykiem znanym na cały Marant, ale to były słowa prawdy, bo te wampiry nie były zbyt mądre. Strzygonie w ilości pięciu sztuk dla trójki łowców, którym jednym z nich jest pseudo mag. Poradzą sobie bez problemu! Jeden z nich właśnie zaatakował druida, gdyż znacznie się wyróżniał na tle pozostałej pary. Ork był gotowy na to, więc na razie załatwił to tak, że posłużył się właśnie sztukami magicznymi. Dlatego wbił ostrze warydny w ziemię, by przydała się na później. Najpierw zebrał moc magiczną w swych dłoniach. Dusza się uruchomiła szybciej niż wcześniej, bo można powiedzieć, że się "rozgrzała". Ork znając zasięg czaru, musiał chwilę poczekać na zbliżenie się celu, ręce mu pulsowały od ilości energii. W tym właśnie czasie nadleciał jeden z wąpierzy, który chciał wbić pazury w głowę Kenshina, ten wyprostował dłoni, mówiąc inkantację mroźnej zamieci. - - Anoshu! Powietrze zrobiło się nagle chłodniejsze niż normalnie, a z dłoni poleciał podmuch zimnego lodowatego powietrza. Strzygoń oberwał bezpośrednio zamieniając się na stałe w bryłę lodu. Podstawowe funkcje życiowe istoty przestały działać, przez co zastygł on w miejscu, spadając już na ziemię, rozbił się na dużo kawałeczków. W skrócie nie było co zbierać! Kenshin widząc, że magia również z tymi potworami daje radę, postanowił użyć jej kolejny raz, tylko tym razem zwiększył on zasięg ataku. Afla ponownie zaczerpnął energii z duszy, jednocześnie zbierał w wokół siebie cząsteczki wody z otoczenia, przy użyciu mortokinezy. W końcu rzekł inkantację sopla lodu. - Izosh! W dłoni druida pojawił się przejrzysty, ostry sopel. Mały niepozorny a zarazem śmiercionośny. Kenshin wiedząc jaką mocą dysponuję, zaczął manipulowaniem nim mortokinezą, która górowała nad telekinezą. Lodowy szpikulec latał znacznie szybciej i jego zasięg również był potężny, bo na momencie został rzucony w stronę jednego z latających wampirów. Jednak skurczybyk był nieco szybszy i uniknął pierwszego ataku, lecz bestia nie przestawała swojego i poleciała w kierunku przyjaciela trolli. Ork zaczął jeszcze szybciej manipulować soplem i zdołał zaatakować od tyłu strzygonia, który nie mógł spodziewać się tego, że oberwie on w potylicę. Miękka skóra napotkała ostrą cześć lodowego ataku i została przebita razem z nią czaszka, a potem mózg. Szpikulec przebił się przez cały obszar i wyszedł czołem, zamarzając dodatkowo pozostałą żywą jeszcze tkankę. Główny organ odpowiedzialny niemal za wszystko przestał działać, czego skutkiem było natychmiastowa śmierć i upadek z wysokości na twardą ziemię. Potwór z koszmarów padł.   
    Kenshin już nie miał jak czarować, więc musiał zadziałać konwencjonalnie czyli walką wręcz. Ork pochwycił warydnę, której czarne ostrze zalśniło, odbijając promienie księżyca. Spokojnie stał i czekał w pozycji bojowej. Właśnie znowu kolejny ze strzygoni zaatakował, ale tutaj nie było czasu na zabawę, bo gdy wampir się zbliżył dostatecznie chcąc znowu wbić pazury w niego to poczuł na swoim gardle, uścisk na tyle silny, że nie mógł się wyrwać! Albowiem Kenshin wyprostował rękę i normalnie w świecie zaczął go dusić. Strzygoń zastygł i powoli został sprowadzony na ziemię. Powietrza powoli mu brakowało, ale dychał do czasu, aż druid przebił mu wardyną brzuch. Ostrze przeszyło ciało strzygonia na wylot, przecinając organy. Lało się wiele krwi, ale wtedy dopiero bestia ożyła, jakby dostała kopa adrenalinowego, ale nie na długo, bo mocne szarpnięcie i wyciągniecie ostrza wraz z obrotem w lewo, przecięło skurczybyka na pół. Flaki pofruwały sobie na boki a tors poleciał jakieś pół metra. Kenshin pochylił się do dołu, wbijając ostrze w ziemię, szepcząc. - Brakowało mi tego. Wypowiedział to z uśmiechem barbarzyńcy jakim był jego lub choć orkiem nie był, ale zwyczaje musiał przyjąć typowo orkowe.
Druid teraz się odsunął po tym wszystkim i wydarł się do Nessy. - Nessa! Progan, co z nim?! Następnie się odsunął, aby ewentualnie chronić elfkę, bo po to właśnie wtrącił się do walki!

Statystyki na chwilę obecną:

x Martwiec
8x Wup (w tym 7 w środku. )
5x Strzygoń (w tym 2 w środku)
0x Wampir kłusownik
13x Wampir banita (atakują Gunsesa)

Offline Gunses

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 15010
  • Reputacja: 14198
  • Płeć: Mężczyzna
  • jak z debilem.
    • Karta postaci

Odp: Revarskie pieśni: Zapach jaśminu
« Odpowiedź #390 dnia: 29 Październik 2017, 10:04:11 »
     Gunses zdążył przygotować się do walki. Za sobą słyszał orkowy ryk "Nessa! Progan, co z nim?!". Co mogło się z nim stać? Wampir sam chciałby to sprawdzić, jednak teraz większym zagrożeniem byli nieumarli nadbiegający od strony lasu. Gunses zauważył już z daleka to, czemu przybyli dopiero teraz. Zauważył czemu nie atakowali z pierwszą falą. Widział to doskonale w ciemności, w znikomym świetle księżycowego blasku, który przebijał się przez dziury w koronach drzew. Ich twarze, szyje i piersi zdobiły karminowe rozbryzgi. Przed walką zrobili to samo co Cadacus. Spożyli krew. Dodali sobie energii i siły, zapewnili sobie regenerację nie do osiągnięcia przez zwykłych mieszańców ziemi.
     Z tą energią i siłą wbili się w wylot rozpadliny.
     Niektórzy skacząc, inni wbiegając - wszystkich miecze i sztylety były obnażone i skierowane na Cadacua. Bardziej niż na zmyśle wzroku polegali oni na słuchu, ruchu powietrza. Jakby wiedzieli, że przeciwnik posiada zdolność oślepienia ich. Cadacus nie pozwolił im wedrzeć się do środka w pierwszej fali. Wyskakując kilka metrów do przodu starł się z nimi w wąskim gardle, jakie tworzyły dwie przeciwległe ściany wejścia do rozpadliny. Miecze zderzyły się ze sobą w metalicznych dźwiękach zderzanych kling. Cadacus walczył jednym mieczem, zgodnie z kodeksem walki Wieszczego. Druga ręka zawsze może być Ci potrzebna do chwytu, utrzymania równowagi, odbicia się. Gdybyś miał w niej broń, nie zachowasz pełnej sprawności ruchowej. Mógłbyś broń wypuścić z ręki? Nie wiesz, czy tym samym nie dał byś przeciwnikowi kolejnego oręża... Przypominał sobie słowa, jakimi nauczał Gunses, a właściwie Ra, nauczał Nacjo. Wojownikowi wystarczy jeden miecz. Jeżeli jesteś prawdziwym zabójcą, nie potrzebujesz niczego więcej.
     Walka z trzynastoma przeciwnikami była niemałym wyczynem, jednakże Gunses przerabiał już takie starcia nie raz, nie dwa razy. Od czasów Klanu Oshi, przez wszystkie inne dzieje Cadacusa jedno pozostawało zawsze w jego pobliżu. Walka i śmierć jego przeciwników. Czy przed laty ten chłopak, żyjący wtedy na pustyni jako syn Zubena i przyszły następca jego tronu pomyślałby, że po trzydziestu jeden latach od opuszczenia kontynentu będzie walczył z wampirami w obronie swojego domu? Historia wyniosła go wysoko ponad przeciętność. Stał się władcą wampirów. Był tym, o którym proroctwa mówiły 'Przeklęty na Imieniu i na Duszy'. Był tym o którym mówiono "Tu i Teraz". I był on Tu. I był on Teraz. A przy nim Setrme.... Co w języku starowampirycznym oznacza nie mniej, nie więcej jak po prostu ÂŚMIERÆ.
     Na czym polegać ma walka z przeciwnikami w ilości większej niż jesteś w stanie zabić? Na prostej rzeczy, chodzi o to by... O nie. Tego trzeba nauczyć się w Zgromadzeniu Cienia. Gunses przyjął pierwsze trzy zdawałoby się jednoczesne ciosy na swoją klingę miecza. Ułożenie własnego ostrza prowadził tak, aby jak najmniejszym trudem strącać miecze przeciwników na ziemię. Dzięki temu sam nie tracił czasu, a renegaci gubili rytm. Czekając na silną paradę, na której zawiesiliby pozycję do skrytego ataku sztyletem od dołu. Gunses wiedział o tym, sam gdyby była taka konieczność próbował by takiego ataku. Jednak Cadacusa różniło od banitów to, że potrafił ocenić przeciwnika i przed pierwszym atakiem obrać na niego plan. Gunses był dodatkowo wytrawnym wojownikiem. Walczącym na niezliczonych polach walk i kładącym niezliczone zastępy przeciwników do grobów. Dlatego walka z banitami mimo tego, że wymagająca była, nie była dla Gunsesa śmiertelnie niebezpieczna.
       Po sparowaniu ciosów z szybkością przerastającą przeciwników Gunses odwinął się i zamarkował cios koszący na prawą stronę. W rzeczywistości wykonał lekki wyskok w lewą i wbił się nieświadomemu banicie mieczem prosto w oko, dosięgając srebrnym ostrzem mózgu i raniąc go na tyle dotkliwie, że śmierć musiała po chwili wzbogacić swą armię nieumarłych o kolejną zabłąkaną duszę. Gunsesowi nie podobał się ten zdradziecki cios jaki wykonał. Był oczywiście efektywny i spełnił swoją rolę, jednakże pozostał po nim smak jak po krwi marnej jakości. Wrzask umierającego banity wprowadził lekką konsternację na twarzach jego pobratymców. To nie tak miało być. Nieumarły miał atakować na prawą! Czemu ginie ktoś po lewej? Gunsesowi zdawało się, że właśnie te pytania są wypisane na twarzach atakujących wampirów. I to mu wystarczyło. Nim w głowach wampirów przebrzmiały te pytania, ich ciała już zostały ich pozbawione. Głów znaczy. Cadacus ciął ostro, ze skrętu bioder, łapiąc miecz w obie ręce i prowadząc niczym kosę. Trzy głowy wzleciały w powietrze niczym piłeczki. Wlokły za sobą sznury krwi, brocząc nią wszystko dookoła. Nigdy nie możesz pozwolić sobie na wahanie, Nacjo.
     Gunses już wirował. Ponieważ nim ostatni głowa odleciała w powietrze pomiędzy działami kompanów pojawiły się już kolejne ręce ze sztyletami. Banici chcieli dosięgnąć ciała Cadacusa, lecz mimo iż był tak blisko, ich sztylety i miecze zostały zbijane klingą miecza lub trafiały w pustkę, miast w ciało. Cadacus zagłębił się w przeciwników, aby być bliżej nich. Nigdy by nie przypuszczał, że oto spełnia się proroctwo. W ziemie Numenoru ponownie wsiąknie krew Nieśmiertelnych. Niestety tak właśnie było. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że wampir miast przeciwko wilkołakom, walczył przeciwko wampirom. Dzieci Nocy tak poróżnione... Dokładnie tak jak...
     Gunses odbił kolejne atakujące go miecze, wyskoczył do góry i wykonał salto w tył. Kończąc skok znalazł się za wampirem banitą. To w jak szybki sposób do niego przylgnął by zatopić kły w jego karku umykało wzrokowi nawet jego pobratymców. A to, że w jednym zaciągnięciu się krwią Gunses wypił jej ponad półtora litra, świadczyło o jego głodzie na ofiary. Odskakując pociągnął za sobą banitę, który nakierował swój miecz na swój własny brzuch i przebił go na wylot. Poświęcenie godne słusznej sprawy. Jednak Gunses który chłeptał jego krew widział dokładnie jego ruchy. W ostatniej chwili uskoczył przed ostrzem wychodzącym pod żebrami wampira na plecach. Jednocześnie łapiąc jego łeb w szpon a miecz przykładając do karku, zwyczajnie mu go oderżnął. Odskoczył i uniknął ciosu spadającego z góry wampira. Odskok był tylko na chwilę na prawą nogę, z której potem zaraz się wybił w przeciwnym kierunku, przeleciał nad podnoszącym się wampirem i wbił mu miecz pomiędzy żebra, lekko po lewej stronie od kręgosłupa. Serce zostało przebite srebrem. Naparło na niego trzech, dwóch tnąc od góry koszącymi cięciami, których szybkość rozmazywała kształt mieczy, drugi z wypadu celując w twarz. Jeden cios musiał dotknąć Gunsesa. Dotknął.
     Cadacus zareagował błyskawicznie, jednak w jego reakcji próżno szukać było zachowania intuicyjnego, które najczęściej nie ma nic wspólnego z planowaniem. Gunses wiedział jak wykorzystać swoje zdolności aby przenieść szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Nie bez powodu był nazwany przez swojego byłego nauczyciela Niszczycielem. Wypadek, który spotkał Władcę Wampirów przed laty, przyniósł Gunsosowi zwiększenie potęgi i mocy. Stało się to za sprawą demonicznego szponu. Kiedy w magicznej eksplozji Gunses praktycznie stracił swa lewą dłoń i przedramię, Isentor zaproponował wyjście w tej sytuacji. Nieprzytomnego Cadacua poddano próbom, które zmieniły jego wydolność, zwiększyły siłę i wzbudziły rządzę uśmiercania. Kiedy wystawiony do góry poziomo miecz, przyjmował na siebie miecze banitów, demoniczny szpon posłużył Gunsesowi jako żywa tarcza przed uderzeniem. Miecz banity zatrzymał się na nim, jakby zatrzymał się na skalnej ścianie. Bo i wytrzymałość tego wytworu nauki i badań była nie do porównania ze znanymi minerałami. Cadacus po odbiciu miecza chwycił go w swój szpon, w same koniuszki pazurów i pozwolił sobie na ujście emocjom. Wyzwolona błyskawica przelała się po mieczu i dotknęła wampira. Czary dały Cadacusowi chwilę na wykonanie trzech cięć. Pierwsze pod ucho wampira z prawej, przecinając jego tętnice. Przecięta srebrem nie zregeneruje się, doprowadzając do wykrwawienia. Wampir złapał się za szyję, próbując zatamować swoją uciekającą krew zapewniającą mu wieczne życie.
     Cadacus widząc to był już po zabiciu drugiego. Puszczając miecz którym porażał trzeciego wampira, wybił się lekko i wykręcił w szybkim piruecie. W ostatnim jego półobrocie odwinął rękę z mieczem od ciała, poprowadził ją przez rozwarte usta i szyję banity. Szczęka odpadła, miecz rozciął gardło. Upadając wykonał egzekucję na klęczącym od porażeń nieśmiertelnym. Złapał go za kudły, przyciągnął do siebie i poderżnął mu gardło. Pozostała przy życiu czwórka wahała się przed atakiem....








Statystyki na chwilę obecną:


8x Wup (w tym 7 w środku. )
5x Strzygoń (w tym 2 w środku)
4x Wampir banita (atakują Gunsesa)

Offline Yarpen aep Thor

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 248
  • Reputacja: 217
Odp: Revarskie pieśni: Zapach jaśminu
« Odpowiedź #391 dnia: 29 Październik 2017, 16:32:12 »
Wup wup wup dostał włup! Yarpen jakoś był w humorze bo przeciwników ubywało. Kilku zarobiło z Bękarcich kusz, inni padali od mieczy. ÂŻelazne kolczugi chroniły o dziwo dobrze przed pazurami bestii. Yarpen zaś był w swoistej furii, rąbał niczym orczy berserker na grzybkach. Jednym zamachem wielkiego topora rozpłatał 2 strzygonie, by potem przejść do wupów i pomóc swoim ludziom.


1x Wup (w tym 0 w środku. )
3x Strzygoń (w tym 0 w środku)
4x Wampir banita (atakują Gunsesa)

Offline Nessa

  • Obywatel
  • ***
  • Wiadomości: 2744
  • Reputacja: 3261
  • Płeć: Kobieta
  • Nuda :(
    • Karta postaci

Odp: Revarskie pieśni: Zapach jaśminu
« Odpowiedź #392 dnia: 29 Październik 2017, 21:39:53 »
Nie zareagowała od razu. Nie mogła. Wrzaski ludzi, bestii, wystrzały. Była zbyt skupiona na tym, co było przed nią, by zwrócić uwagę, jak Progan pada na kolana, lecz słysząc pytanie orka, zreflektowała się błyskawicznie. Kenshin i Yarpen z Bękartami na razie panowali nad sytuacją. Nessa nie wiedziała jednak, co dzieje się za ścianą stworzoną przez alfę. Jakich to cudów przy pomocy miecza dokonuje hrabia.
Bez słowa znalazła się przy Proganie. Nie widziała u niego żadnych ran, lecz nie było to miejsce, by cokolwiek oceniać. Ręce, choć to niebezpieczne, miała już wolne i schyliła się, by pomóc mu wstać lub w ostateczności spróbować go przenieść dalej od wampirów.
-Chodźmy - powiedziała, jak najłagodniej się dało. Nie ułatwiał tego fakt, że musiała unieść głos, by jej towarzysz  na pewno ją usłyszał. Nie czekała na jakąkolwiek odpowiedź. Progan nie mógł tu zostać. Szansą była jaskinia lub nagły powrót staruszka do rzeczywistości.

//: Wybaczcie - praca, studia, trochę snu :<

Offline Progan

  • Weteran
  • ****
  • Wiadomości: 3000
  • Reputacja: 3785
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: Revarskie pieśni: Zapach jaśminu
« Odpowiedź #393 dnia: 29 Październik 2017, 21:58:26 »
Progan był skonfundowany. Od osunięcia się na kolana minęło może półtorej minuty. Od kiedy opuściły go rozbrzmiewające w głowie imiona i obrazy minęły ze dwie minuty. Był już przytomny i świadomy sytuacji w której się znajdowali. Również tego, że znowu coś odjęło mu siły. Osłabiwszy go, osłabiło całą resztę drużyny, ponieważ zaangażowało ich do pomocy jemu, a nie całej grupie. Niezrozumienie sytuacji sprzed dwóch minut łączyło się z poczuciem wstydu przed sobą, przed Nessą, przed Kenshinem. Najchętniej pozbyłby się głosów z głowy, przeszywając skroń sztyletem. Jego stare życie mogło kosztować zdrowie i życie jego kompanów.
- Chodźmy - usłyszał. Wstał, czym prędzej poszedł do jaskini wraz z elfką. Gdy tylko znaleźli się w środku rzekł całkiem trzeźwo
- Dzięki. Wracaj tam. Tam Twój łuk jest potrzebny. Dam radę. - co miał powiedzieć? ÂŻe nie wie co się z nim dzieje? ÂŻe nie wie czy da radę?




Edit. Poprawiłem literówkę. -j*
« Ostatnia zmiana: 29 Październik 2017, 22:03:59 wysłana przez Progan »

Offline Nessa

  • Obywatel
  • ***
  • Wiadomości: 2744
  • Reputacja: 3261
  • Płeć: Kobieta
  • Nuda :(
    • Karta postaci

Odp: Revarskie pieśni: Zapach jaśminu
« Odpowiedź #394 dnia: 01 Listopad 2017, 21:43:56 »
- Za chwilę będę z powrotem - uśmiechnęła się lekko, ściągając łuk z pleców. Co innego miała powiedzieć? ÂŻe nie wie, czy wróci? Lub nie wie, czy to będzie niedługo? Szybko ruszyła do wyjścia, by ponownie dołączyć do towarzyszy. Nie mogła zostać z Proganem. Nie wynikało to z tego, że jej strzała mogła w jakikolwiek sposób przeważyć szalę zwycięstwa, ale obecność w jaskini była zbędna. Mężczyzna czuł się znacznie lepiej, choć wciąż wyglądał niewyraźnie, jednak to nie był dobry czas na przyjacielskie rozmowy. Był bezpieczny i kontaktował, a to było najważniejsze. Na nic się zda towarzystwo elfki, jeśli zaraz do jaskini miałaby wpaść armia wąpierzy.
Gdy Nessa znalazła się ponownie przy orku, sytuacja zdawała się wyglądać tak samo, jak jeszcze kilka minut wcześniej. ÂŚciana stworzona przez alfę była świetnym pomysłem. Teraz pozostało tylko wystrzelać wszystko za nią, a nie było to najłatwiejsze zadanie. Dlatego też długoucha postanowiła się odsłonić i zrezygnować z ochroni, jaką gwarantował czar Kenshina. Nałożyła strzałę na cięciwę i ruszyła na kraniec ściany. ÂŻaden strzygoń nie wychylił się ponad nią, więc elfka nie widziała innego wyjścia. Poruszała się szybko i pewnie, wiedząc, że zaraz po oddaniu strzału będzie chciała się ponownie zasłonić. Tak też zrobiła.
ÂŚciana była długa na pięć metrów, więc nie odeszła daleko, jednak to, co zobaczyła, zmroziło ją na chwilę. Krótką i nic nie znaczącą. Wszędzie były trupy. W znacznej większości wampirów, ale długoucha nie wątpiła, że również gdzieś tu leżeli jej towarzysze. Strzygoń, którego dostrzegła prawie od razu, właśnie wzlatywał wyżej. Liczył zapewne, że tak łatwiej ominie Cadacusa. Przeliczył się jednak i zwalił się w dół, nawet nie wiedząc zapewne, co się stało. Srebrna strzała wystawała mu z czaszki, czego zapewne nie zignorowali jego pobratymcy.
Długoucha wysunęła się jeszcze bardziej zza ściany i nałożyła kolejny pocisk. Tym razem musiała dłużej celować. Las był ciemny, ogień z ognisk nie tyle pomagał, co oślepiał i mylił zmysły. Więc długoucha cierpliwie czekała na odpowiedni moment. Wiedziała, że on nadejdzie szybko. Bestie były dzikie i głodne, a przez to nierozważne. Tym razem jednak nie chciała atakować czegoś, co było jeszcze w lesie. Musiała pomóc swoim kompanom. Tym razem w liczbie 1. Jeden wampir konkretnie.
Posłała zatem strzałę w głowę jednego z banitów, którzy atakowali Gunsesa. Jeden z nich, co wskazywało na to, że nie są bezmyślnymi dzikusami, próbował otoczyć hrabiego wraz ze swoim koleżką. I to właśnie jego upatrzyła sobie długoucha.
W momencie wypuszczania pocisku Tinuviel uświadomiła sobie, że ktoś jej kiedyś opowiadał o wampirach, które potrafią odbijać strzały w locie...

//:
20-2 = 18 srebrnych strzał

1x Wup (w tym 0 w środku. )
2x Strzygoń (w tym 0 w środku)
4x Wampir banita (atakują Gunsesa)    - co z jednym banitą, do którego strzeliłam?

Offline Narrator

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 1435
  • Reputacja: 1193
Odp: Revarskie pieśni: Zapach jaśminu
« Odpowiedź #395 dnia: 02 Listopad 2017, 18:02:46 »
//: Gunses
Sytuacja się stabilizuje.

//: Yarpen
Dookoła siebie nie widzisz przeciwników.

//: Kenshin
Dookoła siebie nie widzisz przeciwników.

//: Progan
Dookoła siebie nie widzisz przeciwników

//: Nessa
Zabiłaś strzygonia. Zajęty walką z hrabią banita nie zdążył w porę odbić strzały. Trafiła go w pierś.


Statystyki na chwilę obecną:

1x Wup (czai się gdzieś pośród drzew)
2x Strzygoń (latają nad rozpadliną nawołując)
3x Wampir banita (atakują Gunsesa)   

Offline Gunses

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 15010
  • Reputacja: 14198
  • Płeć: Mężczyzna
  • jak z debilem.
    • Karta postaci

Odp: Revarskie pieśni: Zapach jaśminu
« Odpowiedź #396 dnia: 02 Listopad 2017, 20:22:05 »
     Gunses lśnił. Nie było to anielskie lśnienie, ani lśnienie łaski czy piękna, chociaż w tym ostatnim mogło być ziarno prawdy. Gunses lśnił od krwi, która spływała po nim od głowy aż po stopy. Jego skórzana zbroja mokra od krwi odbijała światła ognia i rzucanych przez wampira czarów. Krwawy Kryształ, który uwidaczniał się ilekroć Gunses rzucał zaklęcie sprawiał, że blade światła czarów i żółte światła ognia przybierały na zbroi Cadacua kolor czerwieni.
Ten to Kryształ nie tylko dawał moc, ale bronił swego jedynego Pana. Pojawiał się w miejscach gdzie miał paść zdradziecki cios przyjmując na siebie cięcia, od których pękał oręż atakujących banitów.
     Gunses i Kryształ byli jednym,od chwili kiedy dwadzieścia dwa lata temu dusza Gunsesa Cadacusa połączyła się z Kryształem, a Jaźń Kryształu połączyła się z duszą wampira. Tworzyli jedno, tak jak w zapowiedzianym proroctwie. Gunses wiedział, że Krwawy Kryształ odegra jeszcze niejedna rolę w świecie wampirów. Wszak był Odwiecznym Wędrowcem. Ten przydomek nie mógł być nadany mu przypadkowo. A Gunses będąc jego Panem miał pewność, że to on poprowadzi Kryształ i wykorzysta go w sposób, który przyniesie chwałę jego Rasie. Na razie Kryształ przynosił śmierć przeciwnikom Gunsesa. Nie chodziło tu o pęknięte ostrze banity. Ale o samą obecność Kryształu.
     Banici byli przeciwnikami Gunsesa, wiedząc, że chce on zaprowadzić na ziemiach Valfden stare prawo. Jemu mogli się przeciwstawić, jednak czy mogli przeciwstawić się czemuś, o czym mówiły legendy? Nikt z nich nie widział Kamienia Dusz, nikt z nich w niego nawet nie wierzył. A jednak Przeklęte Serce pojawiło się przy Cadacusie, osłaniając go, oświetlając, wzmacniając. Wywyższając i ustanawiając tym, którego zwano Tu i Teraz. Obecność Kryształu, którego potęgę czuli, sprawiała, że wahali się. A ich serca i umysły zaczęły być pociągane do Gunsesa, jako Pana i Władcy. Mityczny klejnot, w którym zgromadzone są dusze wybranych wampirów. Kryształ, będący ich potęgą i namacalnym, widocznym znakiem prastarej historii przeklętego rodu. Istniał. Musiały więc istnieć proroctwa. A te były jednoznaczne...

     „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam! Nadejdzie nowa Hen Ichera! Ona to jako pierwsza przekroczywszy progi sabatu Nietoperza na Numenorze po lat tysiącach, dokona rzeczy Wielkich! Nadchodzi czas zmian! Czas rozwiania Mgły i Mroku! Oto nadchodzą Czasy Proroctw, Czasy Gwieździstej Drogi! Nadchodzą potęgi zgromadzone w potomku Hen Ichear! W Przeklętym na Imieniu i na Duszy! Nadejdzie czas pokoju i potęgi! Albowiem Hen Ichear wróci do swych siedzib! ÂŚwiat odrodzi się wraz z nową Starszą Krwią!”

     Gunses przyjąłby ich. Jednak podnieśli na niego miecz. Musieli za to zapłacić. Zapłacili krwią i życiem. Przyjmowali decyzję Gunsesa z godnością i honorem. Gunses skazał ich na śmierć, w czasie kiedy skrzyżował z nimi swój miecz. Miecz, którego klingę srebrną niczym księżyc w pełni pokrywały starowampiryczne runy. Miecz, po którego klindze snuły się warkocze krwi z rozciętych tętnic i przebitych serc. Kiedy padli, Gunses opuścił nisko miecz trzymany w prawej dłoni. Odchylił głowę do tyłu i czarnymi jak węgle oczyma spojrzał w rozgwieżdżone niebo...




Statystyki na chwilę obecną:

1x Wup (czai się gdzieś pośród drzew)
2x Strzygoń (latają nad rozpadliną nawołując)
0x Wampir banita

Offline Yarpen aep Thor

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 248
  • Reputacja: 217
Odp: Revarskie pieśni: Zapach jaśminu
« Odpowiedź #397 dnia: 02 Listopad 2017, 22:00:42 »
- Trzymać szyk i zachować czujność. Opatrzyć rannych.  Wydał rozkaz gdy na kilka chwil było spokojnie, zdjął hełm by oblać łeb wodą z manierki. Szybko jednak założył z powrotem, miał dość. Po twarzach swych ludzi widział to samo. Tu potrzeba armii. A przed nimi pewnie następna fala.

Offline Progan

  • Weteran
  • ****
  • Wiadomości: 3000
  • Reputacja: 3785
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: Revarskie pieśni: Zapach jaśminu
« Odpowiedź #398 dnia: 02 Listopad 2017, 22:01:26 »
Zrobiło się jakoś cicho... pomyślał Progan zbliżając się do wyjścia z jaskini. Do jego uszu docierały zawodzenia wampirów, ale jakieś odległe. Jednakże po chwili pojawi się na placu harmider. Okrzyki! Radość! ÂŚmiech! Przekleństwa. Stęknięcia... i jęki bólu i konania. Progan rozejrzał się po całej okolicy. Ziemia usłana była trupami ponad pół setki wampirów, ale także ciałami ludzi, którzy wraz z Cadacusem poszli na północ. Zaczął chodzić od ciała do ciała, sprawdzać kto żyje, a kto nie. I komu potrzebna jest pomoc.

Offline Narrator

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 1435
  • Reputacja: 1193
Odp: Revarskie pieśni: Zapach jaśminu
« Odpowiedź #399 dnia: 02 Listopad 2017, 22:18:37 »
Nastał spokój. Ci którzy mogli, usiedli. Ci, którzy nie mogli padli na ziemie głośno oddychając. I śmiejąc się. Oszukali śmierć! Nie dali się jej! Pierwsza fala za nimi. Ile kolejnych będzie?
Nie wszyscy uciekli śmierci, po niektórych z nich śmierć przyszła szybciej, niż sądzili. Dwóch Nordów miało rozorane ciało pazurami. Krwawili i stękali, ale nie jęczeli z bólu, nie załamywali się. Przeniesiono ich na zaimprowizowane prycze i podano mikstury, które nie mogły ich wyleczyć, ale mogły ulżyć w cierpieniu. Również trzech z Bękartów było w złym stanie. Porwane przez strzygonie i ciśnięte niczym kukły o ściany rozpadliny mieli połamane żebra i poobijane organy. Nie byli w stanie iść o własnych siłach.

Forum Tawerny Gothic

Odp: Revarskie pieśni: Zapach jaśminu
« Odpowiedź #399 dnia: 02 Listopad 2017, 22:18:37 »

 

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
top
anything