Ruszyli przed siebie nie spiesząc się nigdzie specjalnie, mogli sobie porozmawiać tak więc też uczynili.
- Powiem Ci że tak było, nie widzieliśmy świata za sobą jak to ująłeś, wszystko było w jak najlepszym porządku, gdy nagle jakiś czas po urodzeniu Marcusa zniknęła... - mówił głaszcząc konia po grzywie, po jego pięknej czarnej grzywie. - Nie zostawiając żadnej wieści. Nie ma już jej kilka lat przez co wątpię że jeszcze kiedykolwiek wróci, już sobie pewnie z kimś innym ułożyła życie... - rzekł smutnym głosem. Cóż, tak naprawdę nie wiem co się z nią stało, mogę jedynie podejrzewać.
- Zostałem sam z Marcusem i Milvą która mi we wszystkim pomaga, moje życie się obróciło i stanęło na głowie. - krasnolud wylewał swe żale - Dlatego też nikt nie widuje mnie nigdzie na mieście, w ogóle nie wychodzę z domu...