Imię Aragorna było w królestwie znane. Mało było ludzi, którzy by o nim nie słyszeli. Kruki znały jednak więcej faktów z jego historii, niż przeciętni zjadacze chleba. Jeśli ów Merith obracał się niegdyś w podobnym towarzystwie, to rzeczywiście nie był byle bazarowym magikiem. Krasnolud z kolei był szlachcicem? O tym nie słyszała, ale przecież nie znała na pamięć wszystkich właścicieli ziemskich. W królestwie trochę ich było. To, dlaczego Merith ściągnął tutaj Kazmira, było już zatem jasne. Wyglądało jednak na to, że na odkrycie swojej roli w tej sprawie Rikka będzie musiała jeszcze chwilę poczekać.
-Tak po prostu odebrali ci tytuł?
Zapytała zwracając się do krasnoluda. Jednocześnie pomyślała jak to dobrze, że Ombros działa na tyle sprawnie by nie musiała tam stale przebywać. Mówiąc ogólnie, sytuacja w jej gminie wyglądała trochę inaczej niż w większości pozostałych włości. Oficjalnie tamten kawałek ziemi podlegał pod Białoskrzydłą, a Rikka rządziła tam jako jej wasal. W praktyce jednak anielica nie wykazywała większego zainteresowania tą gminą i wszystko kontrolowały tam kruki. Dosłownie wszystko. W ich kieszeniach siedzieli wszyscy urzędnicy, straż i ważniejsi mieszkańcy. Jeśli ktoś chciał tam zawitać, musiał płacić krukom. Jeśli chciał pohandlować, musiał oddać im jakąś część zarobku. Nawet jeśli kradłeś na targu, albo płaciłeś za dziewkę w burdelu, czarne ptaszki musiały otrzymać swoją część w grzywnach. Malkain miała głównie pilnować by nikt się z tego wygodnego systemu nie wyłamał i dobrze wyglądać na oficjalnych spotkaniach. Pozwalało jej to korzystać z wygód jakimi dysponują szlachcice trzymający w garści dobrze prosperujące gminy, a jednocześnie nie musiała się zbytnio martwić rządzeniem.
-Wiesz kto tam teraz rządzi?
Zapytała, gdy wróciła już myślami do gospody.