Kiedy wpadliśmy do zamkniętego pomieszczenia, nie zdążyłem się nawet rozejrzeć zbytnio bo zaraz został podpisany na nas wyrok. Wampiry od razu się na nas, a dokładniej przyboczni rzucili się w moją stronę. Widocznie chcąc zostawić Draga dla swojej Pani, czy kim ona dla nich była.
Z racji że nie miałem zbytnio czasu na zastanawianie się, wyprostowałem obie ręce i wycelowałem w najbliższego wampira. Równocześnie wypaliłem z obu pistoletów celując w głowę przeciwnika. Zaiskrzyło, huknęło i zadymiło się, a wampir legł jak długi na podłodze, obficie zalewając krwią podłogę.
Lecz niestety nie miałem czasu ani załadować ponownie, ani nawet schować pistolety do kabur. Więc tylko je puściłem na podłogę a sięgnąłem po miecz na plecach. I od razu musiałem uskoczyć prze atakiem drugiego wampira. Rzucił się na mnie chcąc zaatakować z góry, lecz jego miecz przeciął tylko powietrze, postanowiłem od razu kontratakować i wyprowadziłem cios od prawej. Lecz wampir sprawnie go sparował, więc wyprowadziłem kolejny cios tym razem z dołu.
Ten wampir był dość dobry, bo bez problemu radził sobie z moimi atakami co zmusiło nas do gęstej wymiany ciosów. Szczękanie o siebie metali trwało moim zdaniem już ciut za długo. Walki na śmierć i życie mają to do siebie, że trzeba je szybko kończyć bo inaczej można go nie przeżyć. A więc w myśl tej zasady postanowiłem zagrać ciut nie uczciwie. Ale jak to mówią na wojnie i w miłości wszystko dozwolone.
Zaatakowałem ponownie, tak aby nas zewrzeć blisko siebie. Gdy już byliśmy naprawdę blisko siebie, zamiast użyć miecza, wyprowadziłem szybkie uderzenie lewą pięścią. Co skutecznie rozproszyło mojego oponenta, gdy ten lekko zamroczony starał się mnie zaatakować mieczem ja go skutecznie odbiłem i ciąłem w podbrzusze.
Miecz skutecznie rozciął zarówno ubranie jak i tkankę, a pod wypływem grawitacji na światło dzienne wysunęły "główkę" jelita wampira. Przyskoczyłem wyprowadzając cios, na którego trafieniu mi nie zależało, on miał tylko zająć miecz przeciwnika. A moja lewa ręka sięgnęła w kierunku wystających jelit i je mocno pociągnęła.
Pod wpływem szarpnięcia i zapewne bólu wampir upadł na kolana, co od razu wykorzystałem biorąc zamach i tnąc w szyje. Co prawda obrałem zły kąt bo miecz zatrzymał się na obojczyku, no ale głowa jego spadła.
Teraz dopiero miałem chwilę aby zerknąć jak sobie radzi jaśnie pan Praojciec w kontaktach rodzinnych z córką.....
Pozostało mi:
9x żelazny nabój
1xONA