Panna Karina odchrząknęła.
- Więc tak... posiadam dworek za miastem. Właściwie to większa posiadłość ziemska, trochę terenu, kilka budynków i sad wokół nich - zaczęła. - Odziedziczyłam to po wojnie, po moim ojcu. - Spuściła na chwilę głowę ze smutkiem. - On, niestety, wojny nie przeżył. I nawet nie walczył, nie zabiły go demony. Słabe serce miał i zwyczajnie nie podołał stresowi. - Posmutniała. - Gdy wojna się skończyła chciałam tam wrócić, miałam trochę obowiązków organizacyjnych, jako nowa właścicielka. Z tym, że... już pierwszej nocy zaczęłam słyszeć w całym domu dziwne odgłosy. Jakieś szepty, śmiechy, stuki. Próbowałam to zignorować, ale co noc to się nasilało, a potem nawet i za dnia zaczęło się dziać. Odeszłam, gdy pewnej nocy, gdy wychodziłam z pokoju, coś pociągnęło mnie za włosy. I od tamtej pory jestem tutaj i szukam pomocy. Chcę, aby ktoś zajął się tą sprawą. Sprawdził co dokładnie dzieje się w moim domu i zakończył to.