Autor Wątek: Pomocna dłoń dla Zuesh  (Przeczytany 21960 razy)

Description:

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Narrator

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 1435
  • Reputacja: 1193
Odp: Pomocna dłoń dla Zuesh
« Odpowiedź #500 dnia: 23 Marzec 2017, 23:55:50 »
Połączone siły Valfden i Zuesh ponownie odparły któryś tam już atak w historii. Teraz tylko pojedyncze konie biegały po obozie.  Jednak walka się nie skończyła. Bowiem zanim zdążono zamknąć bramę, proces ten przerwało paru orków, którzy za pomocą toporów porządnie uszkodzili bramę. I wbiła kolejna fala przeciwników. Tym razem nadciągały ich całe tabuny.

14x Wściekłe orki
20x Piechota gorszego sortu
10x Cwaniaczki z kuszą i w kolczudze

Offline Zaidaan

  • Magnat
  • ***
  • Wiadomości: 1812
  • Reputacja: 1668
    • Karta postaci

Odp: Pomocna dłoń dla Zuesh
« Odpowiedź #501 dnia: 24 Marzec 2017, 19:09:36 »
Po dłuższej chwili potyczka z wkurwiającymi konnymi łucznikami dobiegła końca i ziemię zdobiły porozcinane ciała i gdzieniegdzie jakieś przepalone magicznym pociskiem przez jakiegoś brodatego krasnoluda, który musiał większości zgorszyć zapach, bo raczej smród jaki powodowały spalane wnętrzności nie należał do najprzyjemniejszych. Emerick próbował to jakoś zignorować, jedynie go smuciło, że już ubili całą resztę wrogów i nie ma w co strzelać. Ale nic bardziej mylnego! Oczywiście kunanie, którzy męczą się z zamykaniem bramy po wparowaniu łuczników do teraz, nie skończyli tej jakże ciężkiej operacji przez co brama dalej była otwarta. Piechota wroga głupia i upośledzona jak zamykający bramę kunanie nie byli i wparowali z impetem do środka obozu w krwawym szale i chęcią mordu. Gdzieś biegały jakieś orki, tu jakieś krasnale latały z młotami, a gdzieś jeszcze chichotały cwaniaczki z kuszami, z których chętnie zaczęli korzystać. Emerick siedział przez jakiś czas na swoim stanowisku strzeleckim i czekał na jakiś odpowiedni moment do perfekcyjnego strzału. Cierpliwość jak wiadomo popłaca i tym razem też popłaciła, bo gdy głupia masa rozpierzchła się bardziej żeby zacząć jakoś walczyć to pod celownik Hetmana znalazł się jakiś samotny cwaniaczek z kuszą, który pewnie też szukał dobrego stanowiska strzeleckiego, podobnego do tego co ma teraz Emerick. Za długo się nie narozglądał bowiem pewien bełt wypuszczony z kuszy Hetmana pofrunął z niewyobrażalną prędkością i niczym błyskawica przebiła się przez kolczugę i zaczęła nieść pogrom niszcząc płuca i serce. Dwa najważniejsze organy człowieka. Kusznik upadł zaraz na wznak na ziemię informując o natychmiastowym zgonie. I wszystko byłoby super i wspaniale gdyby nie to, że gdy Emerick ponownie zaczął ładować kuszę to za jego plecami rozległ się jakieś dziwne, krasnoludzkie darcie ryja. Podczas obracania się myślał, że to Kiellon, który walczy z jakimś jegomościem, jednak prawda okazała się zgoła inna. Krasnoludem drącym ryja okazał się jakiś piechociarz wroga, który szarżował na Emericka z uniesionym młotem do boju. Hetman w ostatniej chwili odskoczył na bok unikając młota na swoim łbie i odstawił ponownie kuszę na bok żeby zając się niehonorowym przeciwnikiem, który atakuje w plecy. Właściwie teraz można by się zastanowić czy strzelanie z kuszy też jest niehonorowe, bo z takim się w ogóle walczyć nie da, ale to temat na kiedy indziej. Wracając do walki krasnoluda z Bękartem... Brodacz musiał zacząć hamować, bo jak się okazało, że jego cel spierdolił na bok unikając tego potężnego ciosu. Emerick wyciągnął swój miecz i już tylko czekał na kolejny atak ze strony krasnoluda. Kurdupel jeszcze bardziej rozwścieczony  podbiegł do wroga i zamachnął się z boku żeby jak bogowie dopomogą zmiażdżyć żebra człowieka. Jednak bogowie nie dopisali bowiem cios został zablokowany przez miecz Emericka, a ten szybko wyprowadził kontratak odcinając trzon od obuchu młota. Można by powiedzieć, że został rozbrojony, ale tak nie za bardzo, bo miał jeszcze ten swój puklerz, lecz chyba krasnolud nie zdążył się jeszcze zorientować, że jego młot został pozbawiony życia. Emerick natychmiast zaszarżował sobą na krasnoluda odpychając go do tyłu, a w pewnym momencie ułatwił sobie życie i rozciął kolano i kawałek uda brodaczowi swoim stalowym mieczem. Kurdupel Chwycił się za ranę, a Hetman dając już sobie z nim spokój po prostu cięciem zamachowym rozciął łeb krasnoluda docierając do mózgu i tam go jeszcze siatkując. Emerick następnie odpychając bezwładne ciało kopniakiem wyciągnął miecz ze łba i wrócił do swojego stanowiska gdzie po raz kolejny zaczął ładować kuszę do ubicia kolejnego brzydkiego przeciwnika.

//: Pozostaje

25xÂŻelazny bełt

14xWściekłe orki
19xBiednej piechoty
9xCwaniaków
« Ostatnia zmiana: 24 Marzec 2017, 22:43:49 wysłana przez Emerick »

Forum Tawerny Gothic

Odp: Pomocna dłoń dla Zuesh
« Odpowiedź #501 dnia: 24 Marzec 2017, 19:09:36 »

Offline Marduk Draven

  • Kanclerz Koronny
  • ***
  • Wiadomości: 4926
  • Reputacja: 4731
  • Płeć: Mężczyzna
  • Memento mori.
    • Karta postaci

Odp: Pomocna dłoń dla Zuesh
« Odpowiedź #502 dnia: 24 Marzec 2017, 20:57:17 »
Atak piechoty zaskoczył paladyna, który odjechał koniem gdzieś, gdzie klacz byłaby bezpieczna i przywiązał ją. Pogłaskał na uspokojenie i z juków dobył miecza ze srebra, swego Inkwizytora. W prawą dłoń zaś szablę. I ruszył do boju. Wpierw zaatakował go krasnoludzki gorszo-sortownik. Niski woj zaatakował młotem od boku, chcąc zmiażdżyć żebra Marduke'a. Paladyn jednak nie dał się łatwo i zablokował srebrną klingą, po czym ciął szablą od góry, w głowę. Krasnolud jednak zasłonił się puklerzem, na co rycerz Zartata odpowiedział kopniakiem w twarz, po czym natychmiast ciął od lewego boku do prawego srebrnym ostrzem, które rozcięło szyję suczysyna z brodą. Ten padł, łapiąc się za ranę.
Paladyn szukał tak chwilę przeciwnika, aż on znalazł jego. Wielki ork zaszarżował na niego, rąbiąc dwoma toporami na raz. Jednak Draven uchylił się w porę w bok, na co zielonoskóry machnął jednym toporem, chcąc zdekapitować rycerza tym razem się jednak odsunął w bok, po czym natychmiast ciął szablą po drzewcu broni orka, niszcząc ją. Zdenerwowany ork ciął od góry, celując w plecy, paladyn jednak uskoczył na bok i ciął srebrną klingą po ręce wroga, odcinając ją przy nadgarstku. Ork zawył z bólu, lecz nie mógł już nic zrobić, gdy klinga z czarnej rudy rozcięła szyję orka, ten padł na ziemię martwy. Draven wyczekiwał wrogów.

Offline Nawaar

  • Lord Elekt
  • ***
  • Wiadomości: 9629
  • Reputacja: 11037
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: Pomocna dłoń dla Zuesh
« Odpowiedź #503 dnia: 24 Marzec 2017, 22:39:53 »
Krasnolud myślał, że już odpocznie od tego wszystkiego i może zdąży załadować muszkiet, ale się mylił, bo chwila spokoju pozwoliła mu jeno otrzeć pot z czoła. Brama nadal nie została dostatecznie zamknięta, co skutkowało wtargnięciem dość sporawej ilości przeciwników bez problemów, której stanowili orkowie, ludzie i krasnoludy! Kiellon nie mógł uwierzyć, że przyjdzie mu mierzyć się ze swoimi braćmi krwi! Posmutniał z tego powodu, że jako rasa dała się kupić jakimś bandytom. Wstyd i hańba, ale teraz nie mógł nic na to poradzić.
   Paladyn wkurwił się na poważnie, ale nim zawalczy z braciakami to najpierw wyeliminuje orków, bo to maszyny do zabijania i na takiego jednego może przypaść dwóch rycerzy albo trzech kunan tak na oko. Dlatego brodacz wolał ich wykończyć na dystans, więc pobrał energię magiczną wraz z przyjemnymi doznaniami z rodzinnej góry i wypowiedział inkantacje pocisku esencji. - Izehsar! W dłoni wojownika Zartata pojawiła się kula bladej energii, która raczej miała odbierać życie nieumarłym, ale tym razem było inne jej przeznaczenie. Krasnolud oddziaływał na swój magiczny pocisk za pomocą telekinezy, i przy jej użyciu posłał ją w bój. Pocisk magiczny powędrował w pole walki i na spokojnie mógł, wycelować w wielkiego zielonego skurczybyka, bo jakoś najwięksi i wyróżniający się z tłumu, więc dotarcie kuli puszczonej górą musiała być bezbłędna. Pocisk był już, przy orku, ale bydlak się zorientował, co się kroi i próbował zbić czar swym toporem, ale krasnolud pozostawał czujny i obniżył zaklęcie, zręcznie omijając topór i natychmiast go nakierowując na ciało przeciwnika. Energia magiczna wypaliła ładną dziurę w brzuchu orka, który opuścił jeden topór, lecz drugim z racji takich właściwości bojowych jeszcze wymachiwał dopóki, wypalone organy wewnętrzne dały o sobie znać i kupa mięcha padła bezwładnie na ziemię. Jednego śmierdziela mniej. Teraz ponownie zebrał resztki energii i pozytywne emocje, i ponownie wypowiedział inkantacje pocisku esencji znaną całemu światu. - Izeshar! Kula znów zawitała w dłoni brodacza, którą natychmiast posłał na kolejnego orka. Pocisk znowu przemierzył słoneczny teren, omijając walczących rycerzy i pospólstwa kunan i tym razem, trafił w nieświadomego orka, który był zajęty walką z rycerzami. Pocisk dosięgnął pleców orka i wypalił mu skórę wraz z kręgosłupem. Wojownik nie był wstanie tego wytrzymać i padł na ziemię w bezdechu, tak właśnie wyeliminował dwóch zielonych wojowników bez brudzenia sobie rączek.
    Kiellon wiedział, że tego nie uniknie i musiał się jednak zmierzyć ze swoim ludem, co mu się nie podobało. - Braciaki! Wstyd wam i hańba! Poprawił zbroje, dobył młota, bo tarczę miał cały czas w ręku. Następnie ruszył w gromadę swych braci, ale na początek wyskoczył zaledwie jeden. W sumie byli tacy sami, gdyż ta sama budowa ciała, wzrost to musiało im się dobrze walczyć. Przeciwnik zaczął pierwszy swym młotem, na co Kiellon odpowiedział blokiem swej tarczy, która oddała głuche metaliczne odbicie. Teraz kanclerz się zamachnął wykorzystując to, że jego brat krwi szykował się do kolejnego uderzenia. Kiellon zamachnął się z prawej do lewej na głowę oponenta, ale ten zręcznie zablokował atak tarczą. Wyszła patowa sytuacja, bo nijak nie mogli się przebić przez swoje obrony. Dopóki po takiej wymianie paladyn przyjął atak na tors! Zbroja sukcesywnie zatrzymała obuch młota, ale sprawiło to, że Kiellon się nieco cofnął tak ze dwa kroki, ale szybko się pozbierał i machnął młotem z góry na dół trafiając w rękę swojego przeciwnika. "Zły" brodacz upuścił swoją broni, gdyż złamane palce się do niczego już nadawały, ale nadal choć w krzyku szczelnie się zasłaniał, jednakże Kiellon nie zamierzał się już bawić i podciągnął młotek wyżej, żeby pętelka doczepiona mogła się na coś przydać i zawisnąć na dłoni, kiedy paladyn sięgnął po pistolet. Broń palną miał już w ręku i wojownik, Zartata pchnął swojego oponenta tarczą, co lekko go zachwiało i odsłoniło na moment brzuch! Krasnolud wykorzystał to i natychmiast wypalił z "Miłosierdzia". Kula przebiła się przez kolczugę i odłamki posiekały jego wnętrzności, ale drań nadal żył choć opuścił tarczę i był na klęczkach. Kanclerz szybko schował muszkiet i dobył pewnie młota. Paladyn następnie zrobił obrót i uderzył swojego brata krwi prosto w potylicę kończąc jego żywot już na zawsze. Czacha roztrzaskana a brzuch poszatkowany nie było co zbierać!
Kiellon następnie cofnął się i za tarczy wykrzyczał. - Oto nadchodzi czas, kiedy brat przeciwko bratu staje! Mam krew swoich na rękach. Powiedział do wszystkich i czekał aż się reszta na niego rzuci w myślach wrócił na chwilę do rozmowy z matką, gdzie obiecał, że nie będzie przelewał krwi swoich rodaków. Wybacz matulo!

Pozostaje :

10 żelaznych naboi

11xWściekłe orki
17xBiednej piechoty
9xCwaniaków

// Odjąłem od razu tych co ubił Marduke!
       
 

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Pomocna dłoń dla Zuesh
« Odpowiedź #504 dnia: 25 Marzec 2017, 14:13:55 »
Anielica długo się w sobie zbierała, by w końcu zacząć działać. Czuła w sobie dziwną niemoc czy niechęć... Być może po incydencie na statku, kiedy to została przez własną bezmyślność postrzelona w ramię. Jak jakiś pokraczny gołąb. To wyobrażenie budziło w niej sprzeczne emocje: od rozbawienia do uczucia współczucia wobec samej siebie. Nie chciała drugi raz popełnić tak głupiego błędu, dlatego chwilę zajęło jej zorientowanie się w sytuacji, wymyślenie jakiegoś sensownego planu, a już sukcesem byłoby dla niej, żeby nie oberwać. Zasiedziała się dziewczyna w tej swojej willi, zamiast walczyć wylegiwała się na słońcu na tarasie, popijała winem, a służba przynosiła kolejne przekąski... Najwyższy czas się obudzić.
Anielica przywiązała swoją szkapę do drewnianej belki. Tiara, przyzwyczajona do ekstremalnych warunków, nie dawała po sobie poznać, że się stresuje. Jednakże lepiej było ją przywiązać, na wszelki wypadek. Gdy Evening to uczyniła, wzbiła się wysoko w powietrze, ogarniając cały teren z wysokości stu, może stu pięćdziesięciu metrów. Krążyła nad polem bitwy szukając jakiejś zbitej grupki przeciwników szarżującej na obóz kunan. Nie miała dla nich skrupułów, dlatego będąc jeszcze wysoko, skoncentrowała się na pozyskaniu energii Zartata. W dłoń chwyciła także swój kiścień. Koncentrując wzrok na miejscu gdzieś metr nad głowami czterech orków, przemieściła się tam i będąc trzy metry nad ziemią, opadła gwałtownie kilka centymetrów przed nimi. Zdezorientowani, nie zdążyli zrozumieć co się właśnie stało, choć być może chwilę wcześniej widzieli szybującą anielicę, to nie potrafili przewidzieć jej przemieszczenia dokładnie przed ich twarze. Antarii wiedziała, że ma tylko ułamki sekund, by z łaski boga uczynić spustoszenie w oddziałach wroga. Anielica zaczęła obracać się wokół własnej osi. Wyciągnięty kiścień wirował razem z nią, ciął, uderzał i wbijał się we wszystko, co pojawiło się w jego zasięgu. Broń haczyła i rwała skórę orków i ich pancerze, nie zwolniła jednak ani na minutę, a dziewczyna, zostawiając za sobą ślad w postaci krwawej masakry, pooranych kolcami kiścienia twarzy, poobijanych narządów wewnętrznych, mknęła przed siebie w linii prostej, zostawiając za sobą ścieżkę z poległych. Jedynie krasnoludy umykały przed tym tornadem... Niskie, krępe, zdążyły się oddalić. Jednak orkowie, choć wielcy i ciężcy, na dodatek tak dobrze uzbrojeni, nie umknęli już przed śmiertelnymi ciosami wirującej broni. Podobnie z cwaniakami, którzy napatoczyli się pod koniec ataku anielicy. Gdy się zatrzymała, poczuła zmęczenie, a z kiścienia ciekła krew i odpadł jakiś kawałek mięsa. Ciężko było nawet określić z jakiej części ciała... Zapewne twarzy, szyi czy ramion, gdyż na takiej wysokości wirowała jej broń. Evening po tym ataku odbiła się, zamachnęła skrzydłami i wróciła na pozycję obserwacyjną. Nie na długo jednak... Już zaraz znów miała spaść na to pole walki i zacząć zadawać kolejne śmiertelne ciosy przeciwnikom Zuesh i Valfden.


//Themo, lepiej ty określ ilu mogłam zabić tornadem pożogi.

Offline Narrator

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 1435
  • Reputacja: 1193
Odp: Pomocna dłoń dla Zuesh
« Odpowiedź #505 dnia: 01 Kwiecień 2017, 17:38:20 »
Kunanie zdążyli chwycić za broń, by ruszyć ku obronie swych posiadłości. Kotołaki walczyły razem z Valfdeńczykami przeciwko najeźdźcom. Oprócz wojowników byli też tacy, co pilnowali nosorożców, czy zabezpieczali zapasy. Ogólnie całość była tak dobrze zorganizowania, jakby każdy to co dzień ćwiczył. Po bezpośredniej piechocie i strzelcach do akcji wkroczyła anielica. Jej tornado nie tylko przetrzebiło oddziały przeciwników, ale także osłabiło ich morale. Bowiem nie ma nic dołującego, niż oberwanie resztkami wnętrzności poległych towarzyszy. Uciekinierzy zostali wzięci na cel przez strzelców. Wynik bitwy przeważał na stronę obrońców.

//Eve: zabiłaś tych czterech orków i trochę wrogów przestraszyłaś. Ci zostali dobici przez kunan, którzy też walczą. Ich ilość będę stale odejmował.
9x Wściekłe orki
15x Piechota gorszego sortu
8x Cwaniaczki z kuszą i w kolczudze

Offline TheMo

  • Lord Elekt
  • ***
  • Wiadomości: 5519
  • Reputacja: 4478
    • Karta postaci

Odp: Pomocna dłoń dla Zuesh
« Odpowiedź #506 dnia: 01 Kwiecień 2017, 17:46:53 »
Themo widząc nadciągające wrogie wojska chwycił za rękojeść miecza i pognał w bój. Rzucił się na orków z wielkimi toporami. Rozmiar ich broni go nie przerażał, bowiem widział większe rzeczy (np. patrząc w dół). W drodze do wrogów wyciągnął swoją broń i zdjął puklerz z pleców. Gnał prosto na wielkiego zielonoskórego. Wielkolud nie uznał Bękarta za godnego przeciwnika. Na jego nieszczęście. Gdy tylko Themo był bardzo blisko berserkera, bandyta sieknął go swym toporem przez łeb. A przynajmniej tak mu się wydawało. Dowódca ekspedycji był dobrze wyszkolonym strategiem i wojownikiem. Wiedział jak sobie radzić z takimi przeciwnikami. Ustawił tarczę pod kątem, by ostrze topora się ześlizgnęło z niej. Nie przerywał przy tym swego biegu. Ork miał nadzieję, że ten cios powali jego przeciwnika. Stało się inaczej. Broń ześlizgnęła się po gładkiej osłonie a nieświadomy agresor utracił na moment równowagę. Ta chwila wystarczyła. Themo po odbiciu ciosu znalazł się za plecami okra zdegustowanego porażką. Mając dużo pola do popisu ciął swym mieczem po tylnej części kolan. ÂŚcięcie więzadeł spowodowało, że siłacz musiał uklęknąć. W ten sposób był niemal całkowicie odsłonięty. Bękart nie zwlekając wykorzystał siłę bezwładności miecza i zwrócił jego ostrze w drugi zwrot. Nabrana w ten sposób siła bez problemu rozcięła kark wroga pozbawiając go czucia w ciele, a może i życia. Kto by się tym przejmował, gdy przeciwnik leżał na ziemi, a jedyną oznaką życia był jego agonalny oddech. Gdy tylko się wyprostował zauważył, że całemu starciu (bardziej egzekucji) przyglądał się krasnolud.
-Bu!
Krzyknął człowiek dając do zrozumienia niskiemu, że on jest następny w kolejne. Tarczownik przejął się tym i zaczął uciekać w dziwny sposób. Dziwny, bowiem miał tak rękę wygiętą, że zasłaniał sobie plecy. Zupełnie jakby wiedział, że ktoś ze ścigających może go sieknąć od tyłu. Themo ruszył za nim, trzymając miecz w górze. Gdy był już blisko celu sieknął bronią w dół. Oczywiście to zostało sparowane, ale obrońcy chodziło o to. Bowiem syn gór zastawił tarczą swoją głowę, a odsłonił nogi. Korzystając z adrenaliny i zaciętości do boju człowiek przyspieszył i wystawił nogę przed siebie. Tak, że przeciął wrogowi tor biegu. Ten przez to się przewrócił i poprzez to potknięcie leżał na brzuchu z rozłożonymi rękoma. Niby nie wypada dobijać leżącego, ale dowódca miał to gdzieś. W końcu to oni pierwsi złamali tę zasadę. Bez skrupułów wbił miecz w serce leżącego wroga pozbawiając go życia. Jedna bestia mniej, można by rzec.

8x Wściekłe orki
14x Piechota gorszego sortu
8x Cwaniaczki z kuszą i w kolczudze
« Ostatnia zmiana: 01 Kwiecień 2017, 17:49:13 wysłana przez TheMo »

Offline Marduk Draven

  • Kanclerz Koronny
  • ***
  • Wiadomości: 4926
  • Reputacja: 4731
  • Płeć: Mężczyzna
  • Memento mori.
    • Karta postaci

Odp: Pomocna dłoń dla Zuesh
« Odpowiedź #507 dnia: 01 Kwiecień 2017, 18:41:55 »
Morale bandytów osłabły wraz z atakiem anielicy, która obrzuciła ich flakami. Themo już to wykorzystał. Marduke także miał zamiar. Wyłowił przeciwnika spośród "stada" i niczym tygrys zaatakował. Jego przeciwnikiem okazał się ork. Góra mięsa w zielonej skórze zaszarżowała na paladyna, rąbiąc toporami znad głowy, tak by rozpłatać hełm i łeb człowieka. Lecz nie na niego takie numery. Kruczowłosy minął napastnika w pół piruecie, jednocześnie chlastając srebrną klingą bok orka, tuż po żebrami. Po tym wróg się obrócił, zamaszyście tnąc toporem od lewej do prawej, tak by zdekapitować człowieka, który w porę uchylił się kucając. Draven nie mógł nie wykorzystać okazji i nie zaatakować orka, tnąc po nodze, a raczej przez nią srebrną klingą. Ork bez nogi padł na ziemię wyjąc z bólu i łapiąc się za resztki kończyny. Z kolei marszałek nie miał litość. Zatopił klingę głęboko w ciele orka, wbijając ją w szyję. Tak by umierał powoli, dławiąc się krwią.
Ale to nie był koniec. Teraz Marduke miał samą tylko kuszę. Pobiegł ku kusznikowi, który był osamotniony i łowił cel. Na nieszczęście paladyna, cwaniak go zauważył. Lecz za późno, gdyż marszałek bractwa wyciągnął przed siebie rękę i wykorzystał telekinezę w formie pchnięcia, sprawiając że ochroniarz stracił równowagę i chybił, strzelając wysoko nad głową Marduke'a - Panu Zartatowi w okno! Draven nie miał litości. Wywinął szybki pół-obrót nabierajac przy nim siły i ciął zamaszyście szablą z czarnej rudy po szyi ochroniarza, rwąc kółka kolczugi. Drugi kusznik akurat się zbliżył i widząc to wymierzył w Marduke'a. Lecz ten raz jeszcze użył pchnięcia, po czym zaatakował przeciwnika, który dobył miecza. Metale zwarły się, lecz cios paladyna był za mocny, a metal za ostry i mithrilowa klinga przepołowiła się. Paladyn dokończył pół obrotem i pchnięciem w brzuch cwaniaka.
7x Wściekłe orki
14x Piechota gorszego sortu
6x Cwaniaczki z kuszą i w kolczudze

Offline Zaidaan

  • Magnat
  • ***
  • Wiadomości: 1812
  • Reputacja: 1668
    • Karta postaci

Odp: Pomocna dłoń dla Zuesh
« Odpowiedź #508 dnia: 01 Kwiecień 2017, 20:12:22 »
Na polu walki, w obozie powstał już całkowity rozpiździec i zwyczajna walka przerodziła się w rzeź najeźdźców, których morale spadały z każdą chwilą. Po oderwaniu paru kończyn, wyrwaniu flaków i innych wnętrzności w wykonaniu anielicy Evening obrzucając nimi kolegów poległych, bandyci zaczęli zastanawiać się nad taktycznym odwrotem pokazując te zamiary spieprzaniem gdzie pieprz rośnie modląc się w międzyczasie do bogów coby jakiś bełt, albo wkurwiony kotołak nie dogonił biedaczynę. A Emerick dalej obserwował całe to przedstawienie ze swojego stanowiska patrząc jak Themo wraz z Mardukejem zaczynają wyrzynać uciekinierów, zanim ci zbiegną z obozu przez otwartą bramę, bo pewnie upośledzeni zamykacze bramy dalej mają jakiś problem ze sobą i tej bramy nie zamknęli. Bękart przez chwilę się zastanawiał czy warto w ogóle to Zuesh uwalniać skoro strażnicy bramy nie potrafią jej sukcesywnie zamknąć. W takim razie wróg zawsze będzie mógł wejść do miast przez bramy nie wysilając się zbytnio. Emerick już odpuszczając te filozoficzne rozmyślania na później poprawił chwyt kuszy i zaczął namierzać kolejną nieszczęsną ofiarę jaką okazał się uciekający cwaniaczek. Kusza wystrzeliła, bełt pofrunął pokonując dystans w zastraszającym tempie i wbił się prosto w plecy pękając jedno płuco i serce sztuk jeden. Hetman odpuścił już strzelanie z kuszy i zarzucił ją na plecy przyglądając się upadającemu na ryj cwaniaczkowi wydając z siebie ostatni oddech. Skoro reszta towarzyszy ruszyła bezlitośnie gonić przeciwników to i Emerick nie mógł sobie tego odpuścić. Szybkim truchtem opuścił swoje stanowisko strzeleckie i szybko dotarł na właściwe pole bitwy gdzie walało się od trucheł, gdzieś jakiś leżał martwy koń, ale najwięcej było panicznie nie wiedzących co robić bandytów i wkurwionych kunan mających jedynie zemstę w głowie.
Hetman szybko zaczął ścigać jednego uciekającego cwaniaczka, który nawet nie zdążył schować kuszy i trzymał ją w rękach podczas ucieczki. Emerick już zamachnął się nad kusznikiem i gdy już miecz wędrował ku głowie przeciwnika ten szybko się odwrócił i wystawił nad głowę swoją kuszę uchraniając swój łeb, ale przy okazji tracąc kuszę, która ucięła się na dwie części. Bękarci wojownik wyprowadzał kolejny atak na tego nieszczęśnika, kiedy z prawej pojawił się bohaterski krasnolud z młotem, z zamiarem uratowania swojego kolegi. Hetman musiał zatem szybko zmienić kierunek ataku na tego małego kurdupla, który ośmielił się wtrącić w paradę. Miecz skrzyżował się z młotem, a przy dodaniu odrobiny więcej siły, Emerickowi udało się przygnieść mieczem młot do ziemi, coby ten brodacz nie mógł zaatakować. Popatrzył człowiek na krasnoluda, krasnolud na człowieka, i po tym spojrzeniu krasnolud oberwał łokciem w szczękę co spowodowało, że góral zaczął widzieć gwiazdki w biały dzień co nie znaczyło nic dobrego. Bękart szybko wytrącił mu z ręki młot, a zaraz potem puklerz, którym cisnął prosto w tego kusznika, którego pozostawiono samego sobie. Tarcza jębnęła dość mocno w hełm tworząc dodatkowy efekt. Oszołomiony cwaniaczek upadł na ziemię, żeby stamtąd podziwiać gwiazdy krążące wokół jego głowy. Gdy nowy astronom podziwiał gwiazdy, radny zajmujący się wojskiem uderzeniem zamachowym pacnął pięścią w twarz krasnoluda, odbierając mu kolejne cenne sekundy, a następnie z pół obrotu ciął zamaszyście ukośnie po głowie odcinając kawałek głowy, z mózgiem i z uchem. Odcięta część powoli zsunęła się od tej głównej części, a sam krasnolud powoli upadł na kolana, a następnie przy pomocy wiatru upadł na bok, niedaleko  swojej utraconej części głowy. Kolejny brudny krasnolud do piachu, można by rzec.

7xWściekłe orki
13xBiedna piechota
5xCwaniaczków

//: Pozostało:
24x żelazny bełt

Offline Torstein Lothbrok

  • Bękarty Rashera
  • ***
  • Wiadomości: 1532
  • Reputacja: 1318
  • By przerazić śmierć, wystarczy się doń uśmiechnąć.
    • Karta postaci

Odp: Pomocna dłoń dla Zuesh
« Odpowiedź #509 dnia: 01 Kwiecień 2017, 21:32:59 »
Torstein wykorzystał chwilę by załadować kuszę, stojąc koło Emericka.
- Trochę ich za mało.- mruknął, gdy skończył naciągać kuszę. Wymierzył i wystrzelił bełtem w ochroniarza, którego radny powalił rzutem puklerza. A to Kapitan Valfden z naszego Emercika! Wiking założył kuszę na plecy i dobył miecza razem z puklerzem. Stanął w bliskości towarzysza - bękarta i zakręcił lekkiego młyńca klingą. Długo nie czekał, gdyż natarł na niego ork. Torstein ruszył mu na spotkanie i zasłonił głowę tarczą, kiedy wróg atakował obiema brońmi znad głowy. Tak jak Themo, wiking ustawił zasłonę pod kątem, to też ostrza się ześlizgnęły, lecz ork zaatakował raz jeszcze. Nic mu to nie dało. Lothbrok kopnął go w brzuch, odpychając i dekoncentrując po czym ciął swą klingą. Ostrze spotkało opór w postaci topora. Drugi egzemplarz tej broni spadł na tarczę wikinga, który raz jeszcze kopnął orka, po czym uderzył go po pysku puklerze. Raz, drugi, trzeci i ciął mieczem. Ork był jednak hardy i zablokował, po czym kontraatakował. Topór odbił się od tarczy wikinga, który w ułamku sekundy zareagował szybkim cięciem, które pozbawiło zielonoskórego prawej ręki. Ork zawył z bólu i z furii ciął toporem, lecz Torstein odbił cios tarczą i ciął po skosie po szyi skurwiela. Krew strzeliła na hełm, zbroję i twarz wikinga, który ciosem tarczy powalił orka. Ten upadł w konwulsjach, zaś wiking z okrzykiem pełnym gniewu zatopił miecz w jego klatce piersiowej, dobijając go. Teraz zaś czekał na resztę, przy czym otarł krew z twarzy.

6xWściekłe orki
12xBiedna piechota
5xCwaniaczków

//Zostaje: 26 srebrnych bełtów

Offline Nawaar

  • Lord Elekt
  • ***
  • Wiadomości: 9629
  • Reputacja: 11037
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: Pomocna dłoń dla Zuesh
« Odpowiedź #510 dnia: 01 Kwiecień 2017, 22:43:30 »
Krasnolud czekał na akcje, kiedy wszyscy się na niego rzucą, a tu ku jemu zaskoczeniu zaczęli się dziwnie wycofywać nawet można było użyć słowa uciekać! Wszystko dzięki anielicy, która dołączyła do walki i rozgromiła kilka orków, rozrzucając ogromne flaki w stronę przeciwników, aż ciarki na skórze mogły powstać, gdyby nie ta cholerna temperatura. W każdym razie Kiellon dostał werwy i każdy się spisał w dalszych walkach, więc nastała pora na niego.
    Paladyn ruszył do boju w stronę swych braci krwi, którzy niezbyt chcieli walczyć. Kanclerz rzucił się w bój dzielnie, wymachując swym młotkiem w stronę lekko wycofanych wrogów, którzy mogli zaciukać brodacza swoją ilością. Jednak było zupełnie inaczej teraz, ale brodacze głupie nie były i się zasłoniły tarczami. Dlatego na razie nie atakował młotem i czekał na chwilę, kiedy dadzą kolejny krok do tyłu. Ten czas nastał i krasnolud opuścił młot i pociągnął  nogą nieszczęśnika za pomocą telekinezy wrogi brodacz, wywalił się na plecy, lecz niestety nic sobie nie zrobił, ale za to Kiellon miał szanse na przełamanie szyku i wykończenie kolejnego agenta. Wojownik Zartata pochwycił młot i w szale, podbiegł do zbiegowiska, gdzie jeden leżał nie ogarniając co się dzieje i krasnolud szybkim ruchem ręki w górę a następnie w dół, uderzył w czaszkę swojego przeciwnika. Czacha a dokładnie płat czołowy pękł, zapadając się nieco do środka. Duch poległego krasnoluda poleciał do Rashera, by odkupił swe winy.
    Kiellon widząc lekko konsternacje wybitych z szyku brodaczy, zarzucił młotem do góry i podciągnął go na pętelce, żeby był wyżej następnie sięgnął po jeszcze nabity pistolet i szybko, wymierzył z racji braku czasu na momencie nacisnął spust "Odkupienia". Kulka z racji małego dystansu dosięgnęła brodacza bez problemowo trafiając go zarówno w czaszkę, cóż taki okrutny ten los. ÂŻelazny nabój rozłupał nieco czaszkę i wyleciał na zewnątrz, spenetrowawszy wcześniej mózg. Trafiony krasnolud skierował oczy w stronę otworu, zrobił bardzo dziwną minę, opuścił tarczę i padł w końcu na twarz. Kanclerz pozbawił życia wielu ze swojej rasy, ale tego wymagała niestety sytuacja.
    Brodacz szybko się ogarnął, bo młotek z jego prawej strony leciał. Krasnolud podniósł tarczę i nią obrócił, by go zblokować, co mu się udało, bo słychać było puste huknięcie. Teraz żałował, że nie może ponownie wypalić z pistola, ale nie miał więcej tego w swoim arsenale, lecz zasłonięty mógł jeszcze schować na spokojnie pistolet, z którego jeszcze wylatywał dym. Krasnolud podciągnął pętelkę i w jego dłoniach ponownie zawitał srebrny młoteczek. Kiellon znowu musiał pójść na wymianę, gdyż inaczej się po prostu nie dało. Kiellon wyprowadził szybką kontrę i sam uderzył swym młotem, który spotkał się z tarczą jego oponenta. Patowa sytuacja nastała jak kilka chwil wcześniej nim anielica wkroczyła do akcji. Kiellon miał już dość tego wszystkiego w mordę! Musiał coś wykombinować, bo znów oberwałem młotem na swą zakonną tarczę. Kanclerz się już nie pierdzielił i wykorzystał całą swoją masę, i naparł na przód będąc ciągle zasłonięty swoją tarczą, pchnął swojego wroga, który został nieco wybity z pantałyku, lecz nadał trzymał się dzielnie za swoją zasłoną. Paladyn pchnął jeszcze raz, by odbić się od oponenta i machnąć młotkiem w okolice dłoni, co skutkowało usłyszeniem trzasku, wrzasku i upadku kiepskiego młota. Paladyn nie przestawał naparzać swą bronią i tłukł po wszystkim, by całkowicie swojego przeciwnika sprowadzić do parteru, więc uderzenia szły na wszystkie części ciała jego przeciwnika. Kiellon uderzał co rusz w zbroje swojego brata krwi, która niestety nie uginała się, lecz tak naprawdę czekał aż ból i roztargnienie wezmą górę w jego przeciwniku. W końcu zły brodacz upadł z braku sił i był na łasce paladyna, który spojrzał w jego oczy mówiące "nie zabijaj mnie", ale było już za późno, bo cios szedł w jego głowę. Kiellon uronił łzę i kiwnął głową, że to koniec jego przeciwnik, jakby kiwnął, że rozumie i wtedy jebut! Młot dosięgnął czaszki krasnoluda i zakończył jego żywot, niszcząc mu łeb w drobny mak. Kiellon niestety nie miał litości teraz, ale pewnikiem było, że ta sytuacja odbije się na nim w przyszłości. W każdym razie cofnął się trochę, oczekując na dalszy rozwój wypadków.

Pozostaje
9x ÂŻelazny nabójów

6xWściekłe orki
9xBiedna piechota
5xCwaniaczków

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Pomocna dłoń dla Zuesh
« Odpowiedź #511 dnia: 02 Kwiecień 2017, 13:18:53 »
Na jej twarzy zagościł mały uśmiech. Bynajmniej nie dlatego, że rozpryskiwane kawałki ciał przeciwników nie ubrudziły jej zbytnio. Dostrzegła, że jej atak zmobilizował resztę do ponownego ataku. Mała dezorganizacja szyków wroga, a taki efekt! Sama jednak postanowiła nie lenić się, tylko przystąpić do jeszcze jednego ataku. Nie mogła się zdecydować którego zaklęcia użyć...
Wykorzystując to, że miała dobry punkt obserwacyjny (poza tym że od czasu do czasu jakiś bełt przeleciał tuż obok jej głowy, co wymagało natychmiastowego wzniesienia się), upatrzyła kilku cwaniaczków walczących z z jakimś kunaninem. Postanowiła mu nieco pomóc, bo ta walka była bardzo nie fair. Trzech na jednego. A kot i tak sobie dobrze radził. Eve zadecydowała, by pomóc mieszkańcowi Zuesh. Skupiła się na zgromadzeniu potrzebnej energii, skupieniu myśli na inkantacji, w którą przelać tę moc. By zadać ten cios, nie musiała być blisko walczących. Wymierzyła tylko, by słupem energii nie dostał kunanin. 50 metrów nad ziemią wypowiedziała inkantację -Izeshar upishosh! - w momencie, gdy broniący się kot został odepchnięty ciosem jednego ze cwaniaczków na odległość kilku kroków od nich. Tak zgromadzona energia, wysłana w postaci potężnego impulsu, natychmiast zamieniła w węgiel tych dwóch wrogów, którzy stali blisko siebie. Trzeciego owo światło jedynie drasnęło, ale to draśnięcie spowodowało zwęglenie się jego lewej ręki i nogi. Dość makabryczny widok. A krzyk nieszczęśnika trudny do wytrzymania. Zgroza, ból, strach, lęk, oszołomienie, panika - wszystko wyrażone w beznadziejnym jęku człowieka, który w mgnieniu oka stracił pół ciała i patrzył, jak jego skóra, a potem kości, zwyczajnie zmieniają się w czarny węgiel, który zaraz rozwieje wiatr. Można rzec, że dwójka jego towarzyszy miała szczęście, że błysk niebios uderzył w nich od razu uśmiercając na miejscu. Ten koleżka jednak doznał takiego wstrząsu, iż zwyczajnie padł i już nie wstał.
Kunanin był niemniej zdziwiony. Nie był pewny czy i jego zaraz nie spopieli jakieś światło z nieba. Eve jednak gwizdnęła do niego i puściła oczko. Po czym odleciała nieco dalej, unikając kolejnych bełtów wymierzonych w jej stronę.

//

błysk niebios


6xWściekłe orki
9xBiedna piechota
2xCwaniaczków

Offline TheMo

  • Lord Elekt
  • ***
  • Wiadomości: 5519
  • Reputacja: 4478
    • Karta postaci

Odp: Pomocna dłoń dla Zuesh
« Odpowiedź #512 dnia: 02 Kwiecień 2017, 15:23:37 »
Po zabójstwie krasnoluda czekał kolejny. Themo spuścił głowę w dół i spojrzał mu w oczy. Mimo iż dzieliło ich kilka metrów to widzieli siebie dokładnie. Na chwilę obecną dwóch nemezis walczących na śmierć i życie. Każdy z nich robił powoli kroki w swoją lewą stronę, przez co otaczali się wkoło. Przy tym prześcigali się groźnymi minami. Krasnolud wyglądał na groźnego i chętnego mordowania, człowiek zaś uśmiechnął się koślawo i traktował to jako dobrą zabawę. Uderzył swym mieczem trzykrotnie w puklerz prowokując przeciwnika do walki. Udało mu się. Karzełek zaszarżował. Bękartowi udał się plan. Gdy tylko wróg był przy nim, zasłonił się puklerzem odbijając cios. Korzystając z okazji wyprowadził swój, prosto w osłonę. Chciał w ten sposób pozbawić przeciwnika równowagi, wystawić go na śmiertelny cios. Udał się, bowiem krasnolud odwrócił się bokiem do człowieka. Teraz wystarczyło tylko dobre pchnięcie i po sprawie. Co prawda nie była to walka na wysokim poziomie.

6xWściekłe orki
8xBiedna piechota
2xCwaniaczków

Offline Narrator

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 1435
  • Reputacja: 1193
Odp: Pomocna dłoń dla Zuesh
« Odpowiedź #513 dnia: 02 Kwiecień 2017, 18:05:05 »
Kunanie - narod, który od niepamiętnych czasów musiał walczyć by przeżyć. W tej niewielkiej bitwie było to bardzo dobrze widoczne. Długie włócznie połączone ze zwinnością kotołaków znacznie przeważały nas silnymi orkami czy opancerzonymi krasnoludami. Wojownicy z Valfden też nie próżnowali. Miecze i tarcze stawiały opór niczym kapłanka Zewoli pijanemu zalotnikowi. Nie wspominając o latających bełtach. Ciężko było odróżnić które należą do kogo, póki się takim nie oberwało. W najgorszej sytuacji znalazł się jednak hetman Emerick. Bowiem otoczyła go czwórka orków z zamiarem zrobienia w jego ciele dodatkowych dziur, a może i wykorzystania tych obecnych.

4xWściekłe orki
5xBiedna piechota

Offline Zaidaan

  • Magnat
  • ***
  • Wiadomości: 1812
  • Reputacja: 1668
    • Karta postaci

Odp: Pomocna dłoń dla Zuesh
« Odpowiedź #514 dnia: 02 Kwiecień 2017, 18:58:37 »
Widać, że kunanie to waleczne kotołaki ze swoimi włóczniami, którzy zauważyli swoją przewagę i zaczęli dobijać resztę uciekających. W dodatku do Kapitana Valfden Emericka dołączył Torstein, który w znakomity sposób dobił oszołomionego wcześniej przez puklerz zbira. - Mogli się bardziej postarać. - rzucił jeszcze krótki tekst do swojego bękarciego towarzysza, który mógł zobaczyć ten drobny uśmiech. Walka trwała w najlepsze, kolejne krasnoludy, cwaniaki i zielonoskóre tarany padały jak muchy, dopóki dopóty cztery takie przerośnięte, zielone chuje nie okrążyły jednego, samego Emericka. Hetman widział swoją przegwizdaną sytuację, która może się skończyć tragicznie jeśli zaraz czegoś nie zrobi, albo ktoś mu nie pomoże.  Z prawej ork, z lewej ork, z przodu ork, no i też z tyłu czwarty wielkolud stając każdy jakieś dziesięć metrów od celu, wszyscy czterej chcieli ubić Valfdeńskiego Radnego, mając wcześniej homoseksualne zapędy, a za swój cel wybrały akurat tego człowieka. Bękart nie chciał zostać tym czym sobie wymarzyli ci orkowie i od razu przeszedł do ofensywy. Szybkim ruchem podbiegł do zabitego cwaniaczka, który wcześniej oberwał puklerzem. Emerick poczuł, że jeśli raz mu się udało pięknie rzucić tym kawałkiem metalu to i może drugi raz mu się powiedzie. W ślizgu złapał tarczę i rzucił nią w orka stojącego przed nim. Puklerz poleciał przed siebie wirując nieco krzywo, ale dostatecznie dobrze, żeby wbić się w brzuch zielonoskórego i sprawić mu nieco bólu. Hetman szybko wstał na równe nogi i podbiegając bliżej swojego celu ciął mieczem po nodze orka rozrywając mu wszystkie ścięgna, aby następnie kolejnym cięciem stojąc już z boku przeciwnika, ciął po żebrach robiąc na orku kolejną ranę. Cała kolejna trójka ruszyła już bez zbędnego pitolenia na Emericka aby już go ostatecznie ubić. Hetman miał nadzieję, że zaraz znajdzie się jakaś odsiecz, bo inaczej będzie krucho z nim.

4xWściekli orkowie (na jednego wystarczy 1 finiszer)
5xBiedna piechota

Offline Nawaar

  • Lord Elekt
  • ***
  • Wiadomości: 9629
  • Reputacja: 11037
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: Pomocna dłoń dla Zuesh
« Odpowiedź #515 dnia: 02 Kwiecień 2017, 19:31:18 »
Kiellon czekał na kontratak swych braci, ale kunanie w szale ochrony resztek swego istnienia, nabrały woli walki. W końcu widać było koniec tej mordowni! Krasnolud lekko rozmarzony widział siebie w domku, ale jednak nie było fajnie, bo nagle zauważył jak kilka orkowych wojowników się przemieszcza i atakuje Emericka. Brodacz chciał uniknąć walki z tymi bestiami, jednakże trza hetmana uratować niestety!
    Kanclerz cofnął się trochę będąc cały czas za zasłoną, żeby nie oberwać od swoich bełtem, które latały na lewo i na prawo! Dziwna taktyka strzelając do wszystkiego co się rusza. W końcu oddalił się na odpowiednią odległość i zarzucił młotem powyżej swojej dłoni, żeby mógł spokojnie zawisnąć na pętelce. Teraz brodacz pobrał energię magiczną i wypowiedział inkantacje pocisku esencji. - Izeshar! Wrzasnął na placu boju, ale nikt w tym zgiełku go nie usłyszał, lecz najważniejsze, że w jego dłoniach pojawiła się kula energii, która może posłużyć się czemuś dobremu. Kiellon posłał swój pocisk w stronę zielonego potwora, przy użyciu telekinezy. Paladyn już zręcznie sobie działał z magią tak obcą jemu ludowi, że bez niej czułby się jak bez ręki! Pocisk czystej esencji doleciał do nieświadomego orka, który stał plecami do krasnoluda. Brodacz szybko pchnął kulę w jego plecy. Zielony skurczybyk oberwał wypalając mu wnętrzności i jego wrzask dał znać Emerickowi, że nie jest sam! I ktoś nad nim czuwa hehe! Energia zniszczyła ciało orka, który padł przed nogami człowieka w sumie dając mu szanse ucieczki. Kiellon jednak nie skończył ataku i znów pobrał energie magiczną ze swej kaprawej duszy i znowu wyzwolił ją w postaci kuli energii, krzycząc. - Izeshar! Pocisk esencji ponownie się wytworzył w jego dłoni, który natychmiast poleciał za pomocą telekinezy w kolejnego orkowego wojownika. Kula szybko przemierzała dystans i trafiła w zielonego skurwysyna w łeb, nad którym już górował topór, wymierzony w nieopancerzonego Emericka. Niestety plan orka nie wypali, bo wypalona została jego głowa cóż za ironia. Zielony nie wiedział co się stało, ale umarł na miejscu, bo resztki spalonego mózgu nie były dość przyjemnym widokiem dla nikogo zwłaszcza widzącemu to z bliska człowiekowi. Zielona maszyna do zabijania opuściła topór, padła na kolana, a potem przewróciła się na bok. Pech jak to mówią.
    Kiellon skończył już czarować, bo nie miał skąd wziąć nowego zapasu magii, więc padł na dość karkołomny atak. Krasnolud podciągnął młotek, który wylądował w jego dłoniach i zaczął się rozpędzać na pozycje Emericka, gdy był był już biegnącą puszką, użył przemieszczenia i zasłaniając się tarczą dosłownie wpadł na orka, który pod wypływem rozbiegu i masy jaką stanowił krasnolud w zbroi musiał się obalić i dać innym szanse na kontratak. Brodacz nic więcej nie mógł zrobić i czekać na dalszą pomoc swych towarzyszy, bo było już za daleko, by mógł dobiec i trafić przeciwnika swym młotem.

 2xWściekli orkowie (na jednego wystarczy 1 finiszera  drugi powinien leżeć na ryju, ale to ocena prowadzącego hehe)
5xBiedna piechota

Offline Zaidaan

  • Magnat
  • ***
  • Wiadomości: 1812
  • Reputacja: 1668
    • Karta postaci

Odp: Pomocna dłoń dla Zuesh
« Odpowiedź #516 dnia: 02 Kwiecień 2017, 19:56:24 »
Emerick już stał i przypatrywał się nacierającym na niego przeciwnikom, którzy mieli już zgnieść biednego człowieczka. Hetman właściwie modlił się do bogów, między innymi do Rashera, bo wiedział że nie przeżyje tego, a wolałby już być martwy niż wykorzystany. Chwycił pewniej miecz, przybrał bojowej postawy i... Nagle jakaś dziwna latająca esencja spopieliła ciało jednego orka dając szansę na drobne wycofanie, ledwo się obrócił i zauważył kolejnego skurwysyna celującego już swoim toporem w łeb człowieka. Emerick już miał coś zrobić kiedy w ostatnim momencie znowu, ta sama magiczna esencja spaliła doszczętnie łeb zielonoskórego przeciwnika, robiąc niesamowity smród przy okazji, ale przynajmniej życie Radnego zostało uratowane! Z czterech orków pozostało dwóch, jeden ranny, który nie ma jak się ruszyć i drugi w takim szoku co jego ludzki wróg. Wtedy hetman ujrzał nacierający srebrny czołg, który przy wykorzystaniu małego przemieszczenia niczym zueshki nosorożec staranował orka obalając go na ziemię i pozbywając się na chwilę kolejnego wroga. Emerick został magicznie uratowany i o ironio przez zakonników Bractwa, o którym człowiek zdążył już sobie wyrobić zdanie po dziwnych fochach ich przełożonej. Mimo to cenił zwykłych paladynów i wierzył, że raczej nie są tacy jak szefowa, i oby się tacy kiedyś nie stali. W ogóle komicznie wyglądałby krasnoludzki anioł, to by było coś! Ale już wracając do walki i odrzucając te myśli na później, Emerick ruszył na orka z rozerwanymi ścięgnami, atakował idealnie od pleców przez co prawdopodobieństwo oberwania przypadkowym toporem zmalała. Hetman zamachnął się od boku i potężnym cięciem zamachowym przeciął łeb orka na dwie części. Przeciął kość ciemieniową czaszki na pół, a następnie ostrze stalowego miecza przecięła jeszcze kość czołową, a sam miecz wyszedł gdzieś trochę wyżej nad nosem. Ogólnie łeb orka został brutalnie rozcięty na dwie dziwne części, co zaowocowało również rozcięciem mózgu i natychmiastowym zgonem przeciwnika. Emerick splunął z pogardą na martwe truchło, bo czterech na jednego to banda łysego! I ruszył następnie w stronę Kiellona pomóc mu z ostatnim orkiem i podziękować za Odsiecz Kielońską.

1xWściekli orkowie (leżący na ryju)
5xBiedna piechota

Offline Nawaar

  • Lord Elekt
  • ***
  • Wiadomości: 9629
  • Reputacja: 11037
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: Pomocna dłoń dla Zuesh
« Odpowiedź #517 dnia: 02 Kwiecień 2017, 20:13:48 »
Krasnolud dobrze zadziałał i pomógł Emerickowi na swój "genialny sposób" i wypierdzielił orka na ryj. Taktyka dość szalona, ale przeważnie takie rzeczy skutkują najbardziej i najdziwniej! Jednakże to było najważniejsze, że hetman przeżył! Choć wcale nie musiał go ratować od taka przysługa, która powinna zaprocentować i to dość znacznie w przyszłości. Człowiek sobie poradził z rannym orkiem, czego się brodacz spodziewał, ale to jemu przyszło dobić zielonego, który dopiero ogarnął co się stało.
    Kanclerz kiwnął najpierw głową w stronę człowieka, że wszystko w porządku, by podejść do nieświadomego orka i stanąć nad nim okrakiem, by potem zamachnąć się z góry na dół, i zdzielić go srebrnym obuchem w łeb. Potylica choć niezwykle twarda, uległa na poważnie dopiero drugiemu uderzeniu, które zakończyło żywot orka na momencie. Ogromy mózg choć raczej bez dużych ilości szarych komórek wydobywał się na zewnątrz kończąc część rzezi, którą było zaatakowanie hetmana. Na szczęście wojownicy Zartata zawsze są na miejscu! W końcu jednak krasnolud już po trzecim uderzeniu zaprzestał procederu, bo zrobił to dla tak zwanej pewności, bo te bestie są niemal niezniszczalne!
Kanclerz po wszystkim podszedł do hetmana, który powinien się cieszyć, że żyje!
- No i zaorane, i wisisz mi flaszkę oraz wizytę w burdelu heheheheh Zaśmiał się jak miał w zwyczaju i położył swą rękę na ramieniu człowieka, aby później już się nie wychylać, gdyż miał dość tych walk i przelanej krwi swych braci.


5xBiedna piechota

Offline Zaidaan

  • Magnat
  • ***
  • Wiadomości: 1812
  • Reputacja: 1668
    • Karta postaci

Odp: Pomocna dłoń dla Zuesh
« Odpowiedź #518 dnia: 02 Kwiecień 2017, 21:37:39 »
I ostatni z homoseksualnej drużyny zielonoskórych orków poszedł w pizdu do Rashera. Emerick odetchnął z ulgą i zbił rękę wraz z Kiellonem, trochę nad nadgarstkiem. - Dzięki Ci, całą skrzynię rumu ci postawię jak wrócimy! A teraz pozbądźmy się już tej reszty.. - podziękował ładnie, ślicznie i odsunął się od srebrnej mini-fortecy. Poprawił chwyt w rękojeści miecza i ruszył biegiem do kolejnego krasnoluda, który mimo, że wie o taktycznym odwrocie to nie może się wycofać z powodu kotołaka, który się go uczepił i związał go z walką. Kunanin został po chwili obalony puklerzem krasnala i już zaraz miał zapaść decydujący moment, który miał osądzić czy kot przeżyje, czy też nie. Na szczęście w pobliżu był Emerick, a że już był rozpędzony wcześniejszym biegiem, wbił się właśnie w tego brodacza obalając go na ziemię. Szybkim sprawnym ruchem wytrącił mu kopniakiem młot z ręki, a następnie spróbował mieczem wbić się w łeb krasnoluda. Na swoje szczęście ten dał radę się jeszcze obronić swoim puklerzem, ale na jak długo? Hetman zaraz szybkim ruchem specjalnie uderzył mieczem w naramiennik aby móc odsłonić sobie krasnala. Jak się okazało podziałało od razu, nic się nie stało w rękę brodacza, ale ręką ta odleciała na ziemię wraz z trzymanym puklerzem, a zanim krasnolud zdążył ponownie podnieść tarczę i się zasłonić, to Emerick zdążył szybkim cięciem rozciąć krtań, a tylko po to żeby krasnal zaczął się krztusić swoją własną krwią, i za chwilę zakrztusić się na śmierć i umrzeć. Liczba przeciwników spadała z każdą chwilą.

4xBiedna piechota

Offline Marduk Draven

  • Kanclerz Koronny
  • ***
  • Wiadomości: 4926
  • Reputacja: 4731
  • Płeć: Mężczyzna
  • Memento mori.
    • Karta postaci

Odp: Pomocna dłoń dla Zuesh
« Odpowiedź #519 dnia: 02 Kwiecień 2017, 21:48:17 »
Marduke z kolei wyłowił pozostałych. Zaszarżował. Biegnąc pchnął jednego z krasnoludzkich wojów telekinetycznym pchnięciem. Krasnolud upadł na ziemię. Draven zaś wbił się w resztę. Drugiego oszołomił kopniakiem, po czym zablokował na raz dwa uderzenia młotów szablą i mieczem. Odepchnął przeciwników. Ten pierwszy już się podniósł. Chciał zaatakować od góry, lecz paladyn zablokował. Inny już poszedł w ślady, lecz za sprawą poziomego cięcia stracił broń. Marduke odepchnął tego drugiego i bez wahania rąbnął tego, którego pozbawił broni w głowę. Następnie zablokował dwa ciosy naraz, po prawej i lewej i kopnął trzeciego, odepchnął wrogów by  wyjść ze zwarcia i zaatakował na lewo szablą, tnąc krasnoluda po torsie, załatwiając go. Pozostała dwójka dalej nacierała, lecz nie mieli szans. Dwa szybkie cięcie zniszczyły ich młoty. Draven wykonał dwa kolejne cięcia - po skosie, podrzynając im obu gardła. I taki był koniec krasnoludów, oraz najeźdźców.

Forum Tawerny Gothic

Odp: Pomocna dłoń dla Zuesh
« Odpowiedź #519 dnia: 02 Kwiecień 2017, 21:48:17 »

 

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
top
anything