Pokiwał jedynie głową na boki przy ich kłótni. Nagle ten złapał za pochodnię i ruszył w jego kierunku, sam się prosił. Wstał energicznie z kanapy i gdy mąż robił zamach aby uderzyć pochodnią w jego łeb ten szybko złapał za jego rękę, wykręcił ją do tyłu, drugą ręką złapał za kark mężczyzny. Skierował go w kierunku kanapy i rzucił nim w nią. Podszedł zaraz do niego i wyrwał mu tą pochodnię. Spróbował coś powiedzieć nim ten znowu zacznie atakować. - Ja tu jestem jedynie w sprawie zaginionego dziecka, nic między mną a pańską żoną nie doszło, chciałem jedynie wypytać o zaginięcie i poprosiłem o pochodnie, tyle. - Powiedział jak najszybciej, żeby ten zrozumiał i zaniechał kolejnych głupich prób.