- To prawda. Wio! - powiedział i popędził konia. Bucefał ruszył galopem, a podróżnik podskakiwali na dorożce trzymając się się czegokolwiek, by tylko nie spaść.
Dżungla może i była ładna, ale tak samo niebezpieczna. Drzewa i krzaki zlewały się w jedno, dlatego podróżni skierowali wzrok tylko na tym co było przed nimi. Czasami stare drzewa zwalały się na drogę, a głupio by było rozbić się w takim miejscu.
Elronda szczerze ucieszyło, że nie czuł już tego zdezorientowania. Drogę którą już tyle razy pokonywał znał wprawdzie na pamięć, ale ostatnie wydarzenia go blokowały. Tym razem nawet jego wierzchowiec szedł równo do celu. Arcymagowi zdawało się, że zaraz, za kolejnym zakrętem zobaczą to, co opisywał Hope.