Skinieniem głowy pozdrowił wikinga, po czym ruszył w dalszą drogę. Do stajni już wszak dochodzili. Z kolei Marduke zaczął myśleć, a raczej przygotowywać się. Ciche, odmawiane w myślach modlitwy do Zartata, dawały mu nadzieję na to, że nie ważne jest to, przeciw czemu stanie. I tak Pan ÂŚwiatła jest z nim. Kieruje jego tarczą i mieczem. Wszak takie też były słowa obecnie odmawianej przez szlachcica modlitwy.
Lux regis,
Kieruj mą tarczą, by broniła mnie od Twych i mych wrogów,
Bo kto przeciw Tobie, ten przeciw mnie,
Kieruj mym mieczem, by karał tych którzy na karę zasługujesz,
Bo Twoje imię znaczy sprawiedliwość, karę, światło i wszystko co dobre,
Bądź mi generałem,
Bądź mi reżyserem spektaklu mego życia,
Bądź mi ojcem, kierującym swe dziecko,
Lux autem semper praevalebunt!
-Toć my szczęśliwi, iż Cię mamy, Torsteinie. Marduke Draven.- przedstawił się, przerywając na chwilę swe litanie. Kojarzył wikinga z Amortedonu.