-W takim razie karzę im rozdać co tam mamy w zapasach, ale nie będzie to nic specjalnie pożywnego- wymownie spojrzała na paladyna. -Powiadom kucharzy, niech rozdysponuje żywność w miarę sprawiedliwie- paladyn odszedł szybkim krokiem. Eve wróciła wzrokiem do krasnoluda.
-Ja już swoje nad życiem i śmiercią się pozastanawiałam...- burknęła. -To ludzie gotowi, by ginąć. Sam mówisz, że wiedzą co ich czeka. Druga sprawa jest taka, że śmierć zbytnio mnie nie dotyczy. Oczywiście istnieje szansa, lecz teoretycznie jest mała. A co do mego pośmiertnego życia... I tak wiem gdzie trafię. To gorsze, niż życie w niepewności, uwierz- westchnęła.
-Mój jeden rycerz wart jest dziesięciu innych, niewyszkolonych w szeregach Bractwa, nie zapominaj o tym- ośmieliła się zauważyć chwalą się trochę. -Dysponują magią, są wyszkoleni, uzbrojeni, nie dadzą się tak łatwo zabić. Oni tym bardziej wiedzą co robią, wojna to coś, na co od zawsze byli przygotowywani. Poza tym Zartat jest z nami. Co do twojej propozycji... Pasuje. Przydadzą się kusznicy i łucznicy. Jak sam wiesz Bractwo dysponuje bardziej ciężkozbrojnymi wojownikami. Niech tak będzie. I poślę po rezerwowych, tak jak mówisz. O "schowanie się" nie musisz się martwić. Grube mury, mnóstwo skrytek, poza tym nie muszą stać na murach- obejrzała się za siebie na twierdzę. Zbadała ją, jakby patrzała na nią pierwszy raz. Przynajmniej pierwszy raz czekało na nią tak realne zagrożenie, któremu trzeba stawić czoła... Nie ma innego wyjścia.
-Nie ma go to nie ma- wzruszyła ramionami, choć jej twarz przybrała dziwne rysy, jakby zniecierpliwienia. -Zariel jest w Bractwie, po Razjela zaś muszę udać się do Przystani, to zajmie chwilę. W takim razie to Zariel poleci na zachód- wyjaśniła. Potem odeszła z Silionem na bok.
-Wiem o tym, że wiedziałeś, że jestem opętana. Musisz wiedzieć, że na Zuesh zabiłam Vashira, Vargasa i Sobieskiego. Uwierz mi, że nie chciałam tego, ale musiałam to zrobić. Nie mów tego nikomu, ludzie będą mnie mieć za zdrajczynie. W ostatnim momencie Zartat mnie wyrwał ze szponów demonów. Chciałam cię zapewnić, że ze mną wszystko w porządku. Widzisz, mam przy pasie srebrny miecz- dotknęła wystającej rękojeści. -Tylko proszę cię, nie wygaduj tego nikomu, odpracuję za swe winy. Nikt nie wie z czyjej ręki zginęli zuescy wodzowie. I niech tak pozostanie. Tak będzie lepiej.