Szybko zasnąłeś, prawie jak kamień, można by rzec. Noc mijała ci spokojnie do czasu aż nie zostałeś zbudzony mocnym kopniakiem prosto w twarz. To było bardzo bolesne. W dodatku po raz kolejny usłyszałeś kobiece krzyki i szamotaninę. Otwierając oczy zobaczyłeś jak dwóch łotrzyków trzyma związaną Tamarę. Ty zaś byłeś związany i rozbrojony. Wszystkie twoje bronie leżały kilka metrów dalej na ziemi. Nie miałeś jak się uwolnić. Przed tobą stało sześciu łotrzyków wyszydzając cie. Zauważyłeś na ich pancerzach wyryty napis "Mosiężna Dłoń".
- Czarnuch dał się skuć, a taki byłeś nieustraszony! Pokaż no jak to się uwalniasz larwo!
Po tych słowach sprzedał ci porządnego kopniaka a reszta zgrai wybuchła śmiechem. Tamara widząc to zaczęła krzyczeć.
- Zostawcie go! Nie bijcie go! Proszę. - krzyczała upadając przy tym na kolana.
- Marlo zabierz ją stąd, bo nie ręczę a przypierdolę jej! - powiedział poirytowany całym tym zajściem. Owy Marlo chwycił z drugim łotrzykiem kobietę i wyprowadzili ją. Wtedy usłyszałeś znajomy dla ciebie głos.
- Mohamed... Nareszcie cie dorwałem. Nie pamiętasz mnie? - powiedział po czym wszedł do środka. Był to Brandic.
- Policzymy się z tobą poważnie, zobaczysz, ale wiesz co, nie zabiję cie tak szybko. Będziesz cierpiał! A później skończymy z tobą raz na zawsze.
Po tych słowach kolejny raz wszyscy ryknęli śmiechem.