Kuszę zdjął momentalnie z ramienia, mierząc i strzelając. Fakt, że było późno w nocy i ciemno, jak u murzyna w dupie, troszkę utrudnił mu strzał. Bełt, zanim trafić w pierś, w serce, trafił w podbrzusze, raniąc dotkliwie przeciwnika. Może i nie umarł, z pewnością jednak za niedługo to nastanie.
Odrzucił broń dystansową na plecy, sięgając znów po katanę i ukryte ostrze.
Gdy nadbiegło pierwszych dwóch, działał instynktownie. Nie patrzył im w oczy, ani nie mówił. Dał się skupić swoim zmysłom, które za niego stoczą tą walkę.
Pierwsze uderzenie ładnie sparował kataną, wysuwając w podbródek ukryte ostrze. Zmysły go jednak zawiodły i, zanim go od razu wyeliminować, tylko drasnął go po szyi, z której wyleciała krew. Ten też był już prawie wykończony. Krwotok zrobi swoje...
Drugiego, który także postanowił zaatakować, nie zamierzał oszczędzać w żaden sposób. Robiąc kilka zwinnych obrotów ręką, wyprowadzić cięcie z góry, nie dokańczając go jednak. W ostatniej chwili obrócił się na pięcie, ostrze poszybowało bokiem i wbiło się głęboko w ciało...
Jednego już wyeliminował.
- Dwóch z was już jest poważnie rannych, jeden martwy... Chcecie dalej walczyć?
5x bandyta - w tym 2 niemal śmiertelnie rannych.