Autor Wątek: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona  (Przeczytany 11972 razy)

Description:

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Kenshin

  • Konkordat puszczy i kniei
  • ***
  • Wiadomości: 2466
  • Reputacja: 1763
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #140 dnia: 21 Kwiecień 2016, 20:29:18 »
Kenshin odsapnął wycierając czoło z potu trzy godziny roboty były bardzo wyczerpujące nawet dla niego wielkiego orka. Druid jednak podniósł się z miękkiego piasku i popatrzył ze zrezygnowaniem na wieżę, ale cóż słowo się rzekło i musiał się zbierać. Dlatego zrobił to samo co Sylvill wpierw mu najpierw dziękując za pomoc.
- Dzięki przyda się pomoc, przy taszczeniu tego. Mam nadzieję, że rycerze z bractwa również wezmą coś ze sobą, gdyż nasze konie będą przeciążone zwłaszcza mój, który ma już na sobie co nieco. Odpowiedział i związał skórę robiąc z niego tobołek tam napchał rzeczy wypełniając go różnymi rzeczami z wiwren a następnie taszczył go do koni, bo już tęsknił za domem a wieża dopiero zaczęła napawać do jakimś niezrozumiałym lękiem, bo wizją się nie przejął i pewnie będzie mógł spokojnie spać po nocach bez takich dziwnych koszmarów. Kenshin kątem oka spojrzał na rycerzy, którzy również się uwijali i zaczęli zbierać resztę tych drogocennych trofeów dla nich jak i samego orka.  W sumie szybko się wszyscy uporali i w mig mogli wracać z powrotem do miasta. Widocznie obecność wokół wieży sprawiła, że każdy z nich chciał to jak najszybciej opuścić to miejsce. W końcu wszyscy dotarli do wierzchowców i załadowali pakunki, po czym powsiadali na rumaki i bez słowa ruszyli ku miastu.   

Offline Narrator

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 1435
  • Reputacja: 1193
Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #141 dnia: 21 Kwiecień 2016, 21:11:04 »
Rycerze jakże ochoczo targali trofea w kierunku obozowiska i gdy po godzinie marszu w pełnym oporządzeniu, w szczerym słońcu i pod obciążeniem dostrzegli swoje rumaki w cieniach drzew, z rozrzewnieniem przywitali swoje rumaki okrzykami radości i zawołaniami ich imion. Po krótkiej chwili przyjemności oporządzili konie przywiązali i poprzyczepiali trofea równo markując je po wierzchowcach w opróżnionych jukach.

Gdy wszyscy byli gotowi bez słowa i bez rozkazu, za to żwawym i ochoczym krokiem udali się do miasta gdzie miała czekać ich zasłużona nagroda - odpoczynek i zapłata a jakże by mogło być inaczej.

Mijała kolejna godzina za godziną a wraz ze zniknięciem niekorzystnych warunków jak "buczenie" bariery dało się dostrzec papugi, ptaki i inne pozytywne żyjątka dżungli które raczyły was swoim śpiewem i widokiem, by w końcu dodać wam otuchy po okrutnych przeżyciach minionych dwóch dni.

W radości, śmiechu i swawoli grupy dało się czuć po tak udanym starciu niezwykłą pozytywną energię bijącą z udanej wyprawy, gdzie nikt nie umarł, a tyle groźnych zwierząt zmarło pod dowództwem Evening Antarii.

Mijały kolejne chwile, kolejny czas, gdy przed wami dżungla zaczynała być rzadsza by po chwili ukazać w oddali miasto Hessein otoczone pasem jałowej ziemi wokół. Brama, swoisty łuk tryumfalny który dane było minąć uczestnikom wyprawy przed opuszczeniem miasta. z tej strony zdawał się być mniej uroczysty, mniej przyjazny a raczej wrogi i surowy, co szczególnie uwydatniały szpikulce, najeżona grotami brama. W końcu można było się tego spodziewać że pełni też poza funkcją ozdoby także funkcję infrastruktury obronnej.

Na łuku widać było stojącego mężczyznę a wraz z zbliżaniem się do niego dałos ie dojrzeć posturę grubawego pulchnego rycerza, komisarza Zbigniewa Hafta.

Gdy tylko dotarliście pod bramę, zbiegł z niej po stopniach wewnątrz i przywitał was zapytaniem jakże niemal desperackim.

- I?! Jak poszło? Udało się?!

 

Forum Tawerny Gothic

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #141 dnia: 21 Kwiecień 2016, 21:11:04 »

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #142 dnia: 21 Kwiecień 2016, 21:17:29 »
Evening zbrzydło już po tych trzech godzinach patrzenie na te same czynności, czyli rozczłonkowywanie ciał wiwern, wyciąganie z nich wszelkich bebechów i okaleczanie, czyli wycinanie pazurów i zębów. Po takich zabiegać bestie wyglądały jak karykatury samych siebie, a ten widok nie był przyjemny.
Anielica zwlokła się z jakiegoś kamienia na którym siedziała. Przez te trzy godziny próbowała zbadać wieżę z zewnątrz, lecz to co w środku musiało pozostać tajemnicą do czasu, aż nie przekroczy się bariery.
Oczywiście panna Antarii także pomogła nieść zdobycze Kenshina. Wzięła do ręki jeden tobołków.

Jeszcze nigdy obecność żywych i w miarę przyjaznych istoto nie sprawiała anielicy takiej radości. Ptaki, małpy, owady. Wszystkie stworzenia uwijały się w swojej pracy. Nie było negatywnych myśli tylko las przepełniony życiem.
Wreszcie dotarli do miasta. Czekał tam na nich Haft i zachowywał się jak panienka spragniona ploteczek.
-Udało się. Nie mam pojęcia dlaczego poprzednie oddziały pacyfikacyjne zostały spacyfikowane- odparła mu, gdy stanęli już pod łukiem. -Z wiwernami poszło szybko i łatwo. Sami też na tym skorzystaliśmy. Nikt nie jest ranny, wszyscy cali i zdrowi- zakomunikowała.

Offline Narrator

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 1435
  • Reputacja: 1193
Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #143 dnia: 21 Kwiecień 2016, 22:57:06 »
Czyżby panna Evening Antarii podglądała go wieczorami w jego prywatnej intymnej garderobie pełnej sukni i kusych damskich podomek, pończoch i pantofli z obcasami? Nie... na penwo nie... pewnie byłą to tylko interpretacja chwili...

Niezależnie od tego, na twarzy hafta zawisł uśmiech w kształcie banana... tak zwłaszcza to porównanie jest trafne zważywszy na pożółkłe ciemne zęby... taki podstarzały banan już wręcz momentami zaczerniały.
świetnie. - Powiedział po chwili i zagwizdał, ze środka wyszło 2 rycerzy niosąc skrzynię.

Strażnicy miejscy postawili skrzynię przed haftem a ten uniósł wieko i zaczął kolejno wyciągać mieszki i wręczać uczestnikom wyprawy.

To w zamian za pomoc w oczyszczeniu wieży. teraz zajmiemy się jej eksploracją. Mój szarlatan z komisariatu w czarnej szacie, taki nie wiem... Annar czy coś, moze znacie, wymyśla sposób jak obejść brak kontaktu z wnętrzem wieży, jeżeli wymodzi coś, to moze uda nam się tą historię rozwiązać.... no nieważne, nie wasz problem, wybaczcie. po 200 grzywien dla każdego, niestety więcej nie mogę wam dać. - Po wręczeniu mieszków zamknął skrzynię i podgwizdując melodię rpzez zęby poszedł do centrum maist na swój komisariat.

Sylvill przygarnął grzywny i spojrzał na nie z politowaniem.
Chłopaki, dajmy na bractwo te grzywny, niech coś mają z tego chłopaki, w końcu wprawne wojaki, a my... my i tak jesteśmy martwi. powiedział i zaśmiał się szyderczo. Zwrócił do Evening i wyciągnął dłoń by się przywitać i ucisnąć rękę. Jednak nie doszło to do skutku w następnej chwili oni wszyscy, tak ich rumaki jak i oni sami zaczęli znikać, rozsypywać się w drobinki materii i rozmywać w powietrzu niczym dym. Mieszki pełne trofeów, mieszki grzywien i wszystko wokół opadło na ziemię wprawiając w konsternację wszystkich świadków wydarzenia, jak rycerze światli i prawi okazują się czymś co nie istnieje w świecie żywych.

Pozbieraliście trofea, grzywny i skonfundowani mogliście zając się własnymi sprawunkami...

Wyprawa zakończona!!!

Podsumowanie: Evvening Antarii, Kenshin oraz 5 rycerzy z bractwa świtu zaalarmowani niepokojącymi wydarzeniami w pobliżu miejsca "Wieży bezczelności" udali się na archipelag, do miasta Hessein w celu zasięgnięcia informacji i udzielenia wsparcia przygotowanej grupie uderzeniowej. Gdy dotarli do maista spotkali się z Rycerzem Sylvillem, który udzielił im wiedzy o samej wieży i jej otoczeniu. W przerwie przed wymarszem członkowie wyprawy udali się do karczmy, gdzie posilili się ale też spotkali czarnego maga, elfa Annara. Ten zaoferował im pomoc w zwiedzaniu wierzy, jednak nikt, a zwłaszcza Evening znająca tą postać nie była tym zachwycona. Po posileniu się udali się na plac, gdzie już wszystko było gotowe do wymarszu. Zgodnie z planem wyruszyli w dżunglę przedzierając się szlakiem przez rozległe gęstwiny dżungli. Podróż mijała powoli dając każdemu przyjemność z rozmowy i planowania, by ten błogi spokój podróży przerwało pojawienie się tajemniczego stworzenia, Elthizara, syna Thanatosa (zwierzę mające legendarną przynależność do istnienia zwanego Thanatosem). =Moment konsternacji i decyzji zaważył o losach grupy śmiałków. wszyscy którzy zachowali spokój i nie zagrozili życiu uzyskali łaskawe łypniecie oczkiem, natomiast ci, którzy zagrozili atakiem uzyskali pełną politowania pogardę. Następnie zdarzył się atak Rotishy zwabionych blaskiem płomieni i kuli światła. Zwartej ekipie sprawnie się udało pokonać bestyjki i zebrać trofe, by następnie wyruszyć do wieży. Gdy zapadła noc, a byli już w pobliżu, postanowili przeczekać do świtu by nie walczyć z wielkimi bestiami w ciemności, co odbierało by im szansę na zwycięstwo. Po krótkim śnie w niekorzystnych warunkach otoczenia wieży, miewali nocne koszmary które zbudziły ich tuż o świcie. Część, która prędzej spotkała Elthizara i w pokoju go wyminęła, zaznała ukojenia we śnie, ratunku z rąk okrutnej sytuacji przez bestię zwaną Cozarem (syna Erosa zgodnie z legendarną przynależnością stworzenia do istnienia jakim jest Eros). Pozostali (Kenshn) mieli koszmar wieńczony ich śmiercią budząc ich niewyspanymi i dalej zmęczonymi jakby byli bez snu... Niemniej jednak udali sie pod wieżę i szczególnie dotkliwym stały się dla nich warunki tej okolicy, niepokojące dźwięki wydawane przez srogą i niecodzienną instancję, czarno-magiczny twór bariery czasu na danej przestrzeni, a zakłócenia zaklęcia wydawały depresyjne tony basowe i buczenie wprawiając organizmy pod dłuższym czasie w stany lękowe i depresyjne. Jednak rycerze zatwardziali i niezłomni wraz z Anielicą Evening i orkiem Kenshinem wdarli się pod samą wieżę, gdzie bytowały wiwerny -> największe zagrożenie wprawiające rycerstwo zajmując się wieżą w niemożność rozwiązania sprawy :) . na miejscu spotkali 6 wiwern lezących i śpiących zyskując efekt zaskoczenia by po chwili po rozpoczęciu walki i niemal skończeniu, zostać zaatakowanym przez grupę 5 wiwern z powietrza. Cała walka była okrutna i krwawa ale szczęśliwie oddziałowi 15 rycerzy Evenign i Kenshina udało się przezwyciężyć okrutne bestie. Kenshin pozyskał z nich trofea. Po pokonaniu bestii, udali się do Hessein, gdzie komisarz Haft nagrodził uczestników wyprawy mieszkami grzywien, jednak zaskoczeniem była decyzja oddziału Rycerzy pomagających Evening i Kenshinowi z ramienia miasta, którzy postanowili przekazać swoje zdobycze na rzecz bractwa świtu.



Nagrody:

Evening Antarii:
+200 grzywien (od Zbigniewa Hafta za wykonanie zadania)

Kenshin:
+200 grzywien (od Zbigniewa Hafta za wykonanie zadania)
16 oczu rotisha
384 zębów rotisha
24 litry osocza rotisha
32m2 chitynowego pancerza rotisha
5,5 litra jadu wiwerny,
66 pazurów wiwerny,
11 żądło wiwerny,
55m2 skóry wiwerny,
220 litrów krwi wiwerny
11 serc wiwerny
11 wątrób wiwerny
22 oczy wiwerny



+2000 grzywien na rzecz skarbca organizacji: Bractwo ÂŚwitu



Talenty:

Evening Antarii:
Aktywność: 1 srebrny talent
Opisy: 1 złoty talent
Walka: 2 złote talenty

Kenshin:
Aktywność: 1 srebrny talent
Opisy: 1 brązowy talent (to za realizm z trofeami, przykro mi, chciałem dać srebrny)
Walka: 2 złote talenty



Mężczyzna rozsiadł się wygodnie w fotelu i westchnął ociężale, jednak z nutką radości w tym odgłosie. Mimo smutku jaki drążył jego serce, ten moment był chwilą błogiej radości wynikającej... z chyba wybaczenia. Ostatnie dni wprawiły go w podły nastrój, a zmowa milczenia raniły jego duszę niczym groty strzał worek mięsa jakim jest ciało... Siedząc wygodnie rozejrzał się wokół z delikatnym uśmiechem i nucąc melodyjkę powtarzał w myślach jedno wyrażenie... Wschodami gwiazd i zachodami, odmierzam czas liści kolorami, czekaniem na niespodziewane, straconych szans rozpamiętywaniem, zużytych słów przesypywaniem, gubieniem dróg i odnajdywaniem, bez godzin i bez kalendarzy, długością dni i zmiennością zdarzeń, odmierzam czas, nie używając dat. Z kilku dni w morzu dat własny swój znaczę ślad...

Po chwili ponownie nachylił się nad biurkiem i z lekkim rozbawieniem pokierował dłonie do księgi która to była przed nim rozpostarta. Zamknął ją i odsunął od siebie. Rozejrzał wokół a tam było mnóstwo ludzi krzątających się i zajmujących swoimi sprawunkami.

Mężczyzna wstał ze zdobionego fotela i odsunął się zwalniając miejsce innym krzątającym się. Gdy znalazł się jeden podchodzący i pytający, "Czemu wstajesz? Czemu nie piszesz?! co się stało!?" Spojrzał na niego i uśmiechał się życzliwie.
- Przecież nigdzie nie odchodzę, zwalniam miejsce, by móc widzieć dalej i szerzej. Tylko tak stanę się jeszcze lepszym narratorem, a teraz ty siadaj i pisz, wtedy ja będę mógł opisać ciebie, ale nie tylko, bowiem też to co napiszesz... dalej i szerzej. Pamiętaj, ja tu jestem, nigdzie nie idę... po prostu oddaję to, co nie moje, a zawsze możesz zasięgnąć wsparcia, wystarczy się odwrócić i jestem - o tu. - wskazał palcem na siebie i mrugnął oczkiem. Zaczął przyglądać się cudzej pracy, by wiedzieć i widzieć, dalej i szerzej...

Offline Devristus Morii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 10462
  • Reputacja: 8339
  • Płeć: Mężczyzna
  • Leniuszek.
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #144 dnia: 01 Maj 2016, 13:16:51 »
Evening Antarii zamienia 1 złoty talent na 3 brązowe.

Forum Tawerny Gothic

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #144 dnia: 01 Maj 2016, 13:16:51 »

 

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
top
anything