Podróż jak zwykle leniwa, jak zwykle prosta tak też płynna, monotonna ale również szybka. Pozwoliła dwójce podróżników, której towarzyszył oddział wyselekcjonowanych paladynów bractwa świtu, znających się tak w sztukach walki mieczem i tarczą, jak również wykształconych w dziedzinie magii, szeregu zaklęć i ponad przeciętnych zdolności paladynów rycerzy bożka nadziei - Zartata, dotrzeć na miejsce zwane portem "Odem Mortis"
ÂŹródło nazwy jak wszystko na tym archipelagu owiane było tajemnicą, z goła możliwą do płytkiej jak i głębokiej interpretacji wynikającej z legend, wydarzeń i zastanej obserwacji. Niemniej jednak jest to port usytuowany tuż za murami miasta nieopodal plaży o tej samej nazwie, port jest połączony z miastem bezpośrednimi szlakami, tutaj przypływają wszelkie okręty, gdyż jest to jedyny port na całym archipelagu dostosowany do przyjęcia statków wszelkich znanych nam typów i rodzaju w swój obręb.
- I po co komu znać etymologię nazwy... phi - rzecze niejeden czytający ten wpis podróżnik, jednak srogie oko starca, który zechce wyjawić tę tajemnicę prędko stopuje niesfornego podróżnika racząc go głęboką opowieścią. Ta opowieść w swojej zawiłości zawiera prosty przekaz o plaży "Odem Mortis", sąsiadce naszego portu, która w swej nieskromnej połaci nabrzeżnej przygarnęła mnóstwo wraków okrętów odważnych i nierozważnych odkrywców tych wysp. to tam, na plaży leżą wraki, rozłupane statki, resztki flot przewoźników miedzy Valfden a kontynentem, jak i również głupców, którzy zawierzyli swoje życie kapitanom obiecującym góry złota z archipelagu Chatal. -> Jak srodze rozbitkowie musieli zaskoczyć się nieprzychylnością tutejszej fauny i flory, do dziś pokutują mieszkańcy, zasiedleńcy z Valfden. -> takim obrazem kończy swoją opowieść znużony starzec, który jakże jawnie nie ukrywa niechęci tak do miejsca w którym przebywa jak i jego możliwości zapominając o prawdziwym powodzie pobytu tutaj ludności... eksploatacji kopalń złota, czarnej rudy i węgla. Oczywiście płytkim zdaje się taki powód obecności, oczywiście nie tylko to jest źródłem ludzkich siedzib, egzotyzm, nowość, odkrywczość również spełniają swoją wolę jakże skutecznie. Jednak co leżało w głównej intencji odkrywcy? tego nie znają obecni podróżnicy, być może Kenshin jako niegdyś członek paktu wspomni historię mistrza bestii Canisa, który swe serce zawierzył mrokom tutejszej nekropolii...
Jednak to wszystko umyka uwadze podróżnych, podróżni rzadko spotykają wspomnianego starca, zwłaszcza, ze nie raczą się go odwiedzać w świątynnych murach cytadeli miasta Hessein.
Nasi podróżni przybyli do portu tam nudnego tak śmierdzącego, tak srogo witającego temperaturą 35 stopni w cieniu, że nie mogli nie cierpieć z powodu wzrostu temperatury powyżej 30 stopni.
Jak w każdym porcie szczyny, stare ryby i woń zalewanego bimbru w karczmach niosła się po całym porcie, a wysoka temperatura tylko potęgowała charakterystyczne smrodki dzielnicy paląc nozdrza naszych podróżników.
Jak zwykle z tej "rajskiej" scenerii portu przed oblicze podróżnych wynurzył się kwatermistrz portowy, który jak zwykle z uporem maniaka, do znudzenia, aż do chorobliwej złości witał tymi samymi frazesami.
- Witajcie! Jestem kwatermistrzem portowym, zajmuję się kontrolą przepływu ludzi. Miło mi was powitać... 5 rycerzy 1 anioł i... czekaj ja cie znam? Kenshin Himura? - Zapytał dla pewności wertując stronice swojej ksiegi gdzie notował wszelkie imiona i nazwiska. - Witajcie na Archipelagu Chatal. Proszę jednak o dane rycerzy i pani... pani to Evening Antarii... pani wybaczy za to niefortunne zachowanie, jak mógłbym nie skojarzyć baronowej dowódczymi bractwa świtu... Hańba mi i wstyd na całą rodzinę. - Powiedział popisowo kłaniając się...