Autor Wątek: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona  (Przeczytany 11918 razy)

Description:

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« dnia: 13 Marzec 2016, 21:41:46 »
Nazwa wyprawy: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
Prowadzący wyprawę: Narrator
Wymagania do uczestnictwa w wyprawie: Wybitne zdolności bojowe
Uczestnicy wyprawy: Evening Antarii, Kenshin


Podjęcie decyzji o tym, którzy z paladynów mają płynąć na Chatal, by tam wypróbować swe umiejętności waleczne i sprawdzić się w akcji, a nie jedynie na sali treningowej, poprzedzone było sprawdzaniem, czy żaden z nich nie jest opętany. Evening równocześnie zadbała, by to jej nie sprawdzono, choć, któż by śmiał? W organizacji obecnie nie było nikogo takiego, kto nakazałby upewnienie się w stosunku do niej. Poprzednio i tak słownie zapewniała o tym, że nie ma w sobie demona, wszak wróciła na Valfden cała i zdrowa, świadoma swych czynów i myśli. Potwierdzała to, że się nie ugięła, choć było ciężko. Gdyby upadła, na pewno inni by to zauważyli, gdyż taki fakt wywarłby na niej piętno, na przykład na jej tajemniczym zachowaniu. Tymczasem dotychczasowe zamknięcie się w swym dworze i opróżnianie kolejnych butelek z winem usprawiedliwiała ciężkimi przejściami na Torgonie. To, że chciała się wyciszyć, odpocząć nie było podejrzane. Z resztą, nikt nawet nie podejrzewał jakim demonicznym procedurom anielica podlegała, a którym się przecież "nie dała", co z pewnością wymagało wielkich pokładów siły psychicznej, które naturalnie należało zregenerować.
Podróż spędziła myśląc nad tym, jak długo zdoła unikać srebrnych przedmiotów i soli w potrawach, co poza domem było trudniejsze do uniknięcia. Jej rycerze nie znali jej aż tak dobrze, by mówić do niej chociażby na "ty". Nie śmieli też wypytywać o nic, co związane było z feralnym rejsem. Na razie Evening pozostawała dla nich kimś w rodzaju bohaterki i wzoru do naśladowania, choć nie wyszła z tego bez szramy na psychice - a to tylko mogło podkreślać jej dwojaką naturę: boską i ludzką.
Komisarz Haft zapewniał, że w Hessein ktoś będzie na nich czekał, jak na jedyną nadzieję w pozbyciu się wiwern i zbadaniu wieży bezczelności. Toteż po wyprowadzeniu koni spod pokładu Evening rozglądała się za kimkolwiek, kto mógłby być zorientowany w tej sprawie.
-Podróż co najmniej lepsza od rejsu Melkiora....- mruknęła. -A jak orkowie znoszą ciepły klimat?- zagadnęła Kenshina w czasie oczekiwania.

Offline Narrator

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 1435
  • Reputacja: 1193
Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #1 dnia: 13 Marzec 2016, 23:01:00 »
Podróż jak zwykle leniwa, jak zwykle prosta tak też płynna, monotonna ale również szybka. Pozwoliła dwójce podróżników, której towarzyszył oddział wyselekcjonowanych paladynów bractwa świtu, znających się tak w sztukach walki mieczem i tarczą, jak również wykształconych w dziedzinie magii, szeregu zaklęć i ponad przeciętnych zdolności paladynów rycerzy bożka nadziei - Zartata, dotrzeć na miejsce zwane portem "Odem Mortis"

ÂŹródło nazwy jak wszystko na tym archipelagu owiane było tajemnicą, z goła możliwą do płytkiej jak i głębokiej interpretacji wynikającej z legend, wydarzeń i zastanej obserwacji. Niemniej jednak jest to port usytuowany tuż za murami miasta nieopodal plaży o tej samej nazwie, port jest połączony z miastem bezpośrednimi szlakami, tutaj przypływają wszelkie okręty, gdyż jest to jedyny port na całym archipelagu dostosowany do przyjęcia statków wszelkich znanych nam typów i rodzaju w swój obręb.
- I po co komu znać etymologię nazwy... phi - rzecze niejeden czytający ten wpis podróżnik, jednak srogie oko starca, który zechce wyjawić tę tajemnicę prędko stopuje niesfornego podróżnika racząc go głęboką opowieścią. Ta opowieść w swojej zawiłości zawiera prosty przekaz o plaży "Odem Mortis", sąsiadce naszego portu, która w swej nieskromnej połaci nabrzeżnej przygarnęła mnóstwo wraków okrętów odważnych i nierozważnych odkrywców tych wysp. to tam, na plaży leżą wraki, rozłupane statki, resztki flot przewoźników miedzy Valfden a kontynentem, jak i również głupców, którzy zawierzyli swoje życie kapitanom obiecującym góry złota z archipelagu Chatal. -> Jak srodze rozbitkowie musieli zaskoczyć się nieprzychylnością tutejszej fauny i flory, do dziś pokutują mieszkańcy, zasiedleńcy z Valfden. -> takim obrazem kończy swoją opowieść znużony starzec, który jakże jawnie nie ukrywa niechęci tak do miejsca w którym przebywa jak i jego możliwości zapominając o prawdziwym powodzie pobytu tutaj ludności... eksploatacji kopalń złota, czarnej rudy i węgla. Oczywiście płytkim zdaje się taki powód obecności, oczywiście nie tylko to jest źródłem ludzkich siedzib, egzotyzm, nowość, odkrywczość również spełniają swoją wolę jakże skutecznie. Jednak co leżało w głównej intencji odkrywcy? tego nie znają obecni podróżnicy, być może Kenshin jako niegdyś członek paktu wspomni historię mistrza bestii Canisa, który swe serce zawierzył mrokom tutejszej nekropolii...

Jednak to wszystko umyka uwadze podróżnych, podróżni rzadko spotykają wspomnianego starca, zwłaszcza, ze nie raczą się go odwiedzać w świątynnych murach cytadeli miasta Hessein.

Nasi podróżni przybyli do portu tam nudnego tak śmierdzącego, tak srogo witającego temperaturą 35 stopni w cieniu, że nie mogli nie cierpieć z powodu wzrostu temperatury powyżej 30 stopni.

Jak w każdym porcie szczyny, stare ryby i woń zalewanego bimbru w karczmach niosła się po całym porcie, a wysoka temperatura tylko potęgowała charakterystyczne smrodki dzielnicy paląc nozdrza naszych podróżników.

Jak zwykle z tej "rajskiej" scenerii portu przed oblicze podróżnych wynurzył się kwatermistrz portowy, który jak zwykle z uporem maniaka, do znudzenia, aż do chorobliwej złości witał tymi samymi frazesami.
- Witajcie! Jestem kwatermistrzem portowym, zajmuję się kontrolą przepływu ludzi. Miło mi was powitać... 5 rycerzy 1 anioł i... czekaj ja cie znam? Kenshin Himura? - Zapytał dla pewności wertując stronice swojej ksiegi gdzie notował wszelkie imiona i nazwiska. - Witajcie na Archipelagu Chatal. Proszę jednak o dane rycerzy i pani... pani to Evening Antarii... pani wybaczy za to niefortunne zachowanie, jak mógłbym nie skojarzyć baronowej dowódczymi bractwa świtu... Hańba mi i wstyd na całą rodzinę. - Powiedział popisowo kłaniając się...

Forum Tawerny Gothic

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #1 dnia: 13 Marzec 2016, 23:01:00 »

Offline Kenshin

  • Konkordat puszczy i kniei
  • ***
  • Wiadomości: 2466
  • Reputacja: 1763
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #2 dnia: 14 Marzec 2016, 11:25:01 »
Kenshinowi pobyt na okręcie dłużył się i to nie miłosiernie a było to spowodowane przez brak jakiegokolwiek zajęcia, bo ile to można siedzieć i nic nie robić? Dobre jednak dla orka było to, że to jego drugi rejs i powoli przyzwyczajał do wysokich temperatur, ale i tak dla niego wędrowanie po takich tropikach okaże się nadzwyczaj męczące i wyczerpujące. Jego dusza i ciało przejdą katusze, ale to dla dobra Bractwa ÂŚwitu i samego druida, bo oni potrzebowali skór na zbroje a ork w zamian przypomni sobie jak powinno się je pozyskać a wiwreny będą odpowiednie do tego zadania choć z tymi bestiami to nie będą przelewki! Bestie te są groźne w pojedynkę a w grupie to już będzie przesada nawet dla tak wykwalifikowanych żołnierzy i anielicy. Kenshin tymczasem się tym nie przejmował a delektował rejsem oglądał morze, spoglądał na chmury, które płynęły razem z okrętem i  pomimo braku zajęcia na okręcie umiał się cieszyć tą chwilą spokoju a z każdą sekundą towarzysze zbliżali się do archipelagu, bo ork zaczął odczuwać wysoką temperaturę i pomimo braku włosów na głowie oraz innego owłosienia zaczął się pocić i odczuwać zmęczenie, które z każdą minutą narastało, ale ratowało orka to, że był kupą mięśni i dzięki temu mógł jakoś się poruszać opierając się na samej sile mięśni. Ork natomiast cały czas starał się pamiętać o unikaniu soli i srebra, ale i jemu zdarzało się o tym zapomnieć zwłaszcza kiedy był w swojej obskurnej chacie. Okręt po dość długiej podróży zawitał do portu w mieście Hessein. Ork był już zaznajomiony z tym widokiem, które przypominało port w Atusel, lecz pod każdym względem gorzej od wspomnianego wcześniej miasta. Ork w końcu wygramolił się i zszedł po trapie w stronę przystani tam w końcu mógł poczuć stały ląd pod nogami a  zaczepiony przez anielice odpowiedział.  - Orkowie nie są zbyt odporni na ciepło i męczymy się tak samo jak ludzie. W takiej temperaturze nawet jaszczuroczłek czułby się nieswojo. Powiedział i strącił pot ze swojego czoła. Towarzysze nawet nie musieli długo czekać, kiedy zagadnął do nich kwatermistrz.
Kenshin nie musiał się nawet przedstawiać, bo jego imię i nazwisko było już dość znane tutaj, co wzbudziło jego zdziwienie, bo on wolał żyć skromnie i pozostać mało znaną personą, jednakże jedno polowanie zmieniło to diametralnie a może była to zasługa koloru jego skóry? Kto mógł to teraz wiedzieć? Do tego doszło ponownie zawitanie w te tereny i w bardzo podobnym celu. Wszak mięli tutaj razem z Haftem "pozbyć" się paru wiwren, co jako sługa Ventepi zgodził się pomóc w tym zadaniu, ale ork nie milczał i postanowił się przedstawić, by dopełnić formalności.
- Tak jestem Kenshin.   
Kenshin skończył ponownie ruchem dłoni ściągając pot z głowy. Teraz czekał aż panienka Evening przedstawi swych rycerzy a potem czeka nas wizyta u Hafta, aby zapoznać się z planem ataku.   

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #3 dnia: 14 Marzec 2016, 15:59:26 »
Skrzydła nie ułatwiały przebywania w tak gorących klimatach. Przez opierzenie trudniej wydostawało się ciepło. Na dodatek dźwiganie takiego ciężaru na plecach nie należało do najłatwiejszych zadań w pogodę, w którą nie da się nic robić. Tylko trwać, istnieć - czyli leżeć w chłodnym pomieszczeniu popijając ziemne piwo. Skwar nie zachęcał do aktywności fizycznej, jakiejkolwiek.
Jasne włosy anielicy, związane w kok, u nasady zrobiły się już mokre. Dotąd wiatr na otwartym morzu skutecznie orzeźwiał. Dopiero na lądzie doświadczało się prawdziwego gorąca. Do tego dochodził smród typowy dla portu, czyli dla setek niezadbanych, spoconych ludzi, nierzadko pijanych, rynsztoków w których płynęły ścieki, złowionych ryb, które szybko się w tym klimacie rozkładały.
-Miło nam. Ktoś miał się nami zainteresować po przybyciu na Chatal- poinformowała kwatermistrza. -Tak, panna Antarii. A to Malachiasz, Leopold, Michał, Wilhem i Ron. Wszyscy bez nazwisk jeszcze. Skończyły się czasy, gdy za samą rangę paladyna w Bractwie otrzymywało się tytuł. Teraz należy naprawdę sobie na to zasłużyć- dodała. Rycerze prowadzili konie, Pałasza trzymał Ron, gdyż był najsilniejszy i podobno miał rękę do zwierząt. Ale na tego wierzchowca nawet talentu do zwierząt było nie dość. Konia Kenshina trzymał Michał. Zwierzęta były gorące, sapały głośno, pragnęły wody i odpoczynku w chłodnej stajni.

Offline Narrator

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 1435
  • Reputacja: 1193
Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #4 dnia: 14 Marzec 2016, 16:11:53 »
- No tak, jak mogłem nie skojarzyć! - powiedział i z soczystym plaśnięciem uderzył się otartą dłonią w czoło zasłaniając oczy. Nowatorskie społeczeństwo pełne nowych słówek i łaknących rozwoju językowego nazwało by to soczystym facepalmem... - Jeżeli pójdziecie na wprost szlakiem do miasta Hessein i ominiecie dzielnice mieszkalne kierując się na wprost ku placu Vox Populi, znajdziecie tam namiot zarządzania kryzysowego gdzie stacjonuje 12 osobowy oddział straży w stopniach rycerskich marchii chatal, zapewne to o nich chodzi, pewnie macie zająć się Wieżą bezczelności? - Zapytał jednak znał odpowiedź, machnął szybko ręką by czasem odpowiedź jakże słuszna potwierdzająca nie zawierała negatywnej opinii o nim, bardzo troszczył się o swoją renomę i nie lubił być besztany za swój brak szybszych skojarzeń.

- Tam rycerze was poprowadzą i wyjaśnią wszystko, a może sam Haft was przywita, chociaż znając jego nawet nie wyściubi nosa ze swoich spowitych mrokiem i chłodem murów. - powiedział z rozżaleniem ukazując swoje cierpienia ciągłego przebywania w tych terenach.

Offline Kenshin

  • Konkordat puszczy i kniei
  • ***
  • Wiadomości: 2466
  • Reputacja: 1763
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #5 dnia: 14 Marzec 2016, 17:07:48 »
Ork nie stał biernie, tylko przysłuchiwał się rozmowie i już wiedział, gdzie i którędy mają udać się aby dojść bezpośrednio do posterunku Hafta dumnego rasisty w oczywiście mienianiu druida taki on był. Dlatego ten poszedł po przeklętego swego wiernego rumaka nim biedaczysko odpłynie z powrotem ba Valfden albo jeszcze gorzej zostanie ukradziony! Kenshin szybko wbiegł na trap i bez problemu dostał się do ładowni, gdzie czekał na niego rumak będąc tam zabrał konia i wrócił bezpośrednio do towarzyszy. Kenshin mógł również wtedy walnąć facepalma, ale uznał to za zbyt drastyczne podejście do tematu. Dlatego uśmiechnął się oraz podrapał po głowie mówiąc.
- Z tej konsternacji zapomniałem o swoim koniu, ale zemnie gapa.   
Rzucił do towarzyszy a następnie podziękował za informacje kwatermistrzowi, który o dziwo wiedział wiele wręcz za wiele, bo ktoś mógłby się zainteresować skąd on to wszytko wie!
- Dziękuję za informacje dobry człowieku. To jak panienko Anatrii idziemy bezpośrednio na posterunek czy damy sobie okazje do zwiedzenia miasta?
Zapytał lekko sapiąc ze zmęczenia i tego całego biegania.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #6 dnia: 14 Marzec 2016, 18:49:44 »
-Sztab kryzysowy. No proszę...- rzekła do siebie. I wytarła kropelkę potu ze skroni. Uśmiechnęła się niemrawo do kwatermistrza, potem spojrzała na orka, a później na pozostałą piątkę. Wszyscy tak samo umordowani, spoceni, brudni i śmierdzący. I pewnie nie przypłynęliby tu za żadne pieniądze, nieważne ile grzywien dostaliby od władz miasta. Anielica, podczas gdy kwatermistrz mówił, sięgnęła po bukłak z wodą, by ugasić pragnienie i uzupełnić niedobór wody.
-Hmm... Myślę, że Hessein przyjemniejsze byłoby wieczorem, gdy da się normalnie funkcjonować- stwierdziła nie bez racji. W taki skwar zwiedzanie mogło jedynie ich niepotrzebnie zmęczyć, a przecież mieli niedługo odbyć dość poważną walkę. -I na wiwerny też moglibyśmy wybrać się wieczorem. Miasto zwiedzimy może w drodze powrotnej? Wiesz, gdy będzie już po wszystkim- wyjaśniła, czekając na reakcję orka. Oczywiście w tej sprawie piątka paladynów nie miała nic do gadania. Musieli całkowicie podporządkować się anielicy i orkowi, nieważne jak dziwna to była parka. Mieli pomagać, nie przeszkadzać i wykonywać rozkazy. W ich towarzystwie to druid z Konkordatu był myśliwym, znał się na zwierzynie i pozyskiwaniu z niej trofeów. Bractwo pod tym względem nie oferowało nauki.
-Na razie chciałabym odpocząć i dowiedzieć się o szczegółach zadania. Na wycieczki czas przyjdzie później- dodała i dała sygnał swym rycerzom, by wsiadali na konie. Można było wszak ruszać we wskazanym kierunku.
-Dziękujemy, panie kwatermistrzu- rzekła anielica, wskakując na Pałasza. -Ruszamy na szlak!- zawołała do paladynów w tyle.

Offline Kenshin

  • Konkordat puszczy i kniei
  • ***
  • Wiadomości: 2466
  • Reputacja: 1763
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #7 dnia: 14 Marzec 2016, 19:36:20 »
- W sumie masz rację. Dzień tutaj jest nie do zniesienia, także na zwiedzanie jeszcze przyjdzie czas.
Zgodził się ze słowami anielicy i wsiadł na swego rumaka ruszając w stronę sztabu. Sztab kryzysowy, w którym mieściły się pewnie tęgie głowy całej marchii w zastanowieniu się jak podbić wieżę bezczelności i dojść do jej skarbów wewnątrz pochowanych. Ork nie lubił takich sytuacji, gdzie gonitwa za pieniądzem mąci umysły wszelakich ras, jednakże na pomoc tych istot będzie mógł liczyć podczas polowania na wiwreny, bo w tym klimacie ciężko będzie mu ustrzelić ze dwie bestie a tak będą chociaż odwracać uwagę od niego, kiedy druid będzie szył ze swojego łuku w stronę bestii. W dobrym nastawieniu acz znacznie będąc zmęczonym Kenshin rozglądał się na boki jeżdżąc na koniu chciał sprawdzić swoim wzrokiem czy coś się zmieniło od ostatniej jego wizyty.
- No to w drogę.
Powiedział i popędził konia w stronę szlaku, a kiedy on ruszył kilka kropel potu spadło z jego czoła na grzbiet konia.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #8 dnia: 14 Marzec 2016, 22:08:20 »
-W valfdeńską hemis tutaj jest bardzo przyjemnie. Ale powinno się robić coraz chłodniej, przynajmniej teoretycznie. Wszak jest już środek atunus- powiedziała, po czym szarpnęła za wodze, karząc ruszyć Pałaszowi na przód. Koń nagle zerwał się wzbijając tumany kurzu. Nieusłuchany był strasznie. Popędził od razu w galop zostawiając jej towarzyszy w tyle.
-Prrr! Stój, bestio ty jedna!- niemal zawarczała, szarpiąc się z koniem. Stanęła w siodle i pociągnęła za lejce. Koń zacharczał, ale stanął w miejscu. Jeszcze niespokojnie wierzgnął kopytem, obrócił się.
Evening zaczekała na resztę. Napiła się. Pomyślała, że chyba właśnie do tego rumak pędził - do jakiegoś strumyka, wiadra z wodą.
-Nie chciałam, żeby Pałasz zostawał w stajni. A on taki niedobry jest!...- poskarżyła się orkowi, gdy dojechał. I teraz mogli razem ruszyć naprzód, w równym tempie, zwartym szykiem.
-Wiemy, że mamy ominąć dzielnicę mieszkalną. Ten plac chyba też nietrudno będzie znaleźć, tak mi się wydaje- mówiła gdzieś przed siebie, ale tak, by Kenshin słyszał jej rozmyślania na głos. -A jak to gorąco nie przejdzie, to nie wiem czy damy rade tym bestiom w ogóle...


//Jak tam wygląda ten krajobraz? Jedziemy przez dżunglę, czy raczej suche tereny? Niezbyt się orientuję.

Offline Narrator

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 1435
  • Reputacja: 1193
Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #9 dnia: 15 Marzec 2016, 00:21:40 »
Upalne popołudnie, to ten moment, w którym wszyscy bogobojnie życzą sobie by czerpać jak najwięcej przyjemności z życia, teraz obfitowała upałem gnębiąc jeźdźców co niemiara. Nawet znękane wierzchowce dawały poznać po sobie swoje niezadowolenie.

Wierchowiec Rona w swojej uległości posłusznie wiózł jeźdźca spokojnie za dowódczynią, zgodnie z wolą jeźdźca nie skarżąc się na upały nie dając oznak niezadowolenia, jednak po jego zachowaniu widać było ze zmiana klimatu doskwiera mu nieubłaganie. Sącząca się z pyska piana kapała na udeptany żwirowy szlak pośród połaci wykarczowanej dżungli, gdzie co rusz pośród resztek pni i drzew i zeschłych krzewów zaczynały wyłaniać się pustynne piaski -> jasna oznaka wymierania wykarczowanego lasu w upalnych klimatach. Koń nie dawał za wygraną mimo zmęczenia, jednak co rusz jeździec świadom niedoli swego wiernego, zwierzęcego brata zmuszony był dzielić się z nim wodą pozwalając mu przepłukać pysk i zwilżyć usta, co chodź trochę polepszało sytuację.

Wierzchowce Malachiasza, Leopolda, Michała i Wilhema nie miały lżej, wręcz przeciwnie cierpiały w równych mękach, jednak dając oznaki niezadowolenia, a to spowalniając tępo, a to rżąc błagalnym rykiem, czy po prostu wierzgając głową, tłukąc ogonem po plecach. jednak każdy jeden z nich - jeźdźców - nie mógł mieć im tego za złe bowiem byli świadomi okrutnego losu który zgotował im Haft dając takie zaproszenie.

Podróż szlakiem wśród wykarczowanej dżungli nie była długa, nie była nieskończona. po wyminięciu magazynów portowych, karczm i noclegowni portowych pozostały dwa kilometry podróży szlakiem wśród wykarczowanej dżungli z której pozostały jedynie pnie i zeschłe porosty. Upływający po wycince czas dawał się we znaki powodując wspomnianą juz degradację terenu i zamienianie się obszarów w pustynię. Jawny to obraz błędu wynikającego z rozwoju miasta i upartego budowania i odbudowywania osad ludzkich, miasta Hessein i innych, które tego surowca, jak i kamienia były konieczne. Widząc taki obraz każdy miłośnik przyrody dozna swoistej refleksji filozoficznej na temat tego co jest ważniejsze, czy swobodny wzrost natury, czy jednak zabudowa miejska... widząc taki obraz upadłej dżungli jedynie negatywna wersja obrasta w znaczenie i poklask. Widać bowiem jak ingerencja w naturę ludzkiej nieodpowiedzialnej, zachłannej dłoni może doprowadzić do upadku znamienitej fauny niespotykanej nigdzie indziej.

Niemniej taki ogląd na świat nagle potrafi zamilknąć, gdy przed oczami pojawiają się pierwsze karłowate wulkaniczne szczyty porośnięte trawą, a w przestrzeni miedzy nimi pięknie wyprofilowane posągi.


Każdy kto już raz był w tym mieście pozna czym jest to miejsce, swoistą bramą wjazdową do miasta w kotlince. Miasto jest usytuowane miedzy górami a wejścia do miasta bronią dwa wielkie posągi. Uroku tego miejsca dodają wielkie i rozległe dzielnice mieszkalne, które zasiedlono wraz z otwarciem drogi morskiej w kierunku archipelagu. setki i tysiące osób zaciekawione nowym i nieznanym zasiedliły się oddając swoje ostatnie grosze, by przebyć tę trasę. Nie byli świadomi jak ciężkie może być życie w tym klimacie i na tych terenach. Specjalnie utworzono miejsca pracy, kamieniołom, tartaki, czeladzie zbieraczy i myśliwych, by dać ludziom pracę i sposób na życie. Dzięki temu miasto opływa w dostatek górując szczytem nad wszystkimi innymi na Archipelagu. Miasto szczyci się byciem stolicą archipelagu Chatal.

Jednak do samych dzielnic mieszkalnych prowadzą wyłącznie boczne uliczki zaś główny szlak prowadzi w głąb miasta bez zakrętów i zawijasów. Tuz ża widokiem posągów i możliwością rozejrzenia się z oddali po dachach widzianych części miasta, dojrzeliście przed murami obronnymi miasta dwoje strażników przywdzianych w biało-czerwone zwiewne tuniki. W dłoniach dzierżyli długie halabardy lecz widząc was z oddali przyglądali się uważnie jednak już po minach widać było, że nie zamierzali was niepokoić...

Offline Kenshin

  • Konkordat puszczy i kniei
  • ***
  • Wiadomości: 2466
  • Reputacja: 1763
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #10 dnia: 15 Marzec 2016, 12:15:12 »
Kenshin zdziwił się, kiedy na starcie koń Eve pogalopował w dal coś go musiało spłoszyć albo po prostu zwierzę było niesforne. Ork obejrzał się dookoła i nie zauważył żadnego zagrożenia a po chwili anielica zatrzymała się oczekując aż reszta towarzyszy dołączy do niej i tak się stało. Teraz podróżowali już w szyku i znacznie lepiej to wyglądało, ale co z tego jak z nieba lał się dosłownie żar!
- Zwierzęta jak sama natura ma swoje humory.
Zaśmiał się serdecznie gdy stróżka potu, która zawiesiła mu się na brodzie spadła na grzywę konia.
- Co do polowania masz rację najlepiej będzie zrobić je pod wieczór w przeciwnym razie może być z nami ciężko Ork zaczął się wycierać się w koszulę, ale i to za wiele nie pomagało, bo ona była już cała klejąca się capiła potem wielgachnego orka. W tym momencie każdy pewnie marzyłby o kąpieli w wodzie, ale cóż nim to nastąpi trzeba będzie przejechać dalej do miasta. Druid jadąc na koniu dalej w głąb traktu zauważył, że to nie był typowy obraz lasu tropikalnego nie było drzew, roślinności ani nawet kawałka krzaków! Tylko piasek pustyni.
- Co, ci ludzie najlepszego tutaj zrobili. Zniszczyć takie połacie roślinności na Ventepi!
Krzyknął i machał głową z niedowierzania a jego pot w tym momencie spadał na wyjałowioną ziemię. Wiedział również, że być może rycerze mogą nie zrozumieć jego wybuchu, ale cóż życie.
- Tutaj..... tutaj było tak pięknie. Bujna roślinność, która chroniła przed słońcem pełno egzotycznych zwierząt a teraz wyjałowiona ziemia do tego prowadzi postęp, który niszczy wszystko na swej drodze. Masakra.
Oburzył się jak każdy druid powinien, ale z drugiej strony w jego wnętrzu czaiła się nutka zrozumienia, bo w końcu ludzie musieli jakoś żyć i postawić swoje domy, tylko dlaczego nie sadzili z powrotem tych drzew? By jakoś uzupełnić starty. W głowie druida pojawiło się znacznie więcej pytań, lecz nie chciał je wygłaszać na głos. Ork czuł się nie dość, że zmęczony to jeszcze rozżalony z takiego obrotu spraw na archipelagu. W końcu jednak opuścił ten zniszczony las i skupił się dalej na drodze i po paru następnych kilometrach dotarli do posągów, gdzie tuż za nimi rozciągało się miasto. Posągi wyglądały na dość solidnie wybudowane choć teren górski pewnie nie sprzyjał konstruktorom, co niej miej warto było docenić to dzieło wybudowane antycznymi dłońmi. Kenshin mógł przypuszczać, że przedstawiają one braci Erosa i Thanatosa dwóch draconów, którzy zarządzali całym archipelagiem. Jednak to tylko jego przypuszczenia i w końcu przełamał ciszę i zwrócił się do towarzyszki.
Za tymi skalnymi posągami rozciąga się miasto. Konie już są zmęczone tak samo jak my. Powinniśmy trochę przyspieszyć, bo w przeciwnym razie padną nam z wycieńczenia.
W tym momencie Kenshin wziął jeden z bukłaków i starał się napoić swojego ogiera. Przeklęty niemrawo kłapał językiem nabierając kilka kropel wody, coby jakoś mu pomogła dotrwać do końca wycieczki, po czym sam się napił regenerując braki wodne w swoim organizmie.     

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #11 dnia: 15 Marzec 2016, 17:30:32 »
Anielica rozprostowała skrzydła, wykonała nimi kilka zamaszystych machnięć, by wytworzyć wiatr. Przydałby się taki wielki wachlarz dający wytchnienie, ale po wachlowaniu uczucie gorąca było jeszcze trudniejsze do zniesienia i dawało się bardziej we znaki. Eve ocierała więc tylko twarz od czasu do czasu. Oczywiście piła także dużo wody, by nie nabawić się udaru słonecznego.
-Może nie przyzwyczajony jest jeszcze. Dopiero co "wyciągnęłam" go ze stajni i to na dodatek na tak wymagającą wędrówkę. Właściwie mogłam wybrać łaciatego Caledusa, bo czarny Pałasz to chyba nie był najlepszy wybór na pustynię...- zmartwiła się, że nie przemyślała tego wcześniej. -Ale musi być wytrzymały, musi dać radę- poklepała go po szyi.
Udało się wreszcie zewrzeć szyki. Rycerze poili swe konie własnych bukłaków, chcąc ulżyć zwierzętom. Anielica, pomimo swej nieśmiertelności, nie chciała dzielić się wodą z koniem. Co jak co, ale do miasta już blisko, silny wierzchowiec wytrzyma, gdy przecież cel ich podróży już jest widoczny. Wszak niełatwo przeoczyć dwa wielkie kamienne posągi wykute w skale, a za nimi wjazd do miasta. A w Hessein na pewno znajdzie się woda. Tutejsi są już przyzwyczajeni do takiej pogody. Przybysze z Valfden jeszcze się nie zaaklimatyzowali, stąd te ich problemy.
Na jałowej, pustynnej ziemi nie było co podziwiać. Aż żal, że drogi nie umilał cień wielkich tropikalnych roślin o rozłożystych liściach. Było to idealne miejsce do życia dla jaszczurek przemykających po rozgrzanym piasku. Jednak dzisiejsza spiekota musiała dawać się we znaki również im.
-Cóż, taka jest właśnie cena postępu i rozwoju- stwierdziła z obojętnością anielica na żale orka. -Myślę, że nic tego nie zmieni. Nie mam pojęcia po co oni to wycinali. Były tu jakieś złoża? Potrzebne było im drewno?- dopytywała, spoglądając na suchy, przewalony pień, a później na rozgrzane głazy wytarte przez piasek. -Ostatnią moją podróż na Chatal wspominam inaczej. Doświadczyłam wtedy całego uroku tutejszej przyrody. Dżungla, papugi, liany, takie sprawy. A ty Kenshin byłeś na Chatal przedtem?- zaśmiała się. -Tak, spieszmy się do miasta. Choć zwierząt też przecież nie należy przemęczać- zauważyła. Zbyt szybki marsz nie byłby za dobry.

Z tyłu piątka rycerzy rozmawiała między sobą. Pierwszy raz opuścili Valfden i to jeszcze w tak egzotyczne tereny. Najpierw Wilhelm zachwycał się ogromnymi posągami, choć szkoda mu było także tych zniszczonych terenów. Rona nie wzruszały takie rzeczy, był skupiony na misji. Co chwilę pytał, czy na pewno pozostali mają dobrze przygotowane bronie i że na pewno trzeba będzie wyczyścić je z tego piachu. Malachiasz pocił się jak szczur, całą bawełnianą koszulę miał mokrą i nie odzywał się wcale. Gorąco nie przypadło mu do gustu, ciężko znosił ich wędrówkę szlakiem.

Było już widać mury obronne. Można było spokojnie jechać dalej głównym szlakiem, gdyż najwidoczniej strażnikom przy bramie przykazane było ich wpuścić bez sprawdzania. Cała siódemka zatem ominęła dzielnice mieszkalne kierując się konno na plac.

Offline Kenshin

  • Konkordat puszczy i kniei
  • ***
  • Wiadomości: 2466
  • Reputacja: 1763
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #12 dnia: 15 Marzec 2016, 18:08:24 »
Ork po nagłym zburzeniu uspokoił się i jadąc dalej bujał się na boki leniwie spoglądając w dal.
- Jak wspomniałem na twoim dworze byłem już tutaj raz zapolować na lwy morskie dla Trevanta. Szybkie polowanie nic specjalnego, ale bardzo zdziwiło mnie to jak tutejsi ludzie potraktowali tutejszą dżunglę, albowiem było tutaj gdzie się schronić przed palącym słońcem, a teraz to jałowa pustynia jakich wiele tutaj. Złóż raczej nie było poza drewnem i widocznie tego im brakowało, ale cóż poradzić skoro postęp jest dla nich ważniejszy.
Wzruszył ramionami, bo nic nie mógłby w tym momencie ani zrobić ani osiągnąć, aby dżungla na nowo odrodziła się. Kenshin jechał dalej beznamiętnie, lecz nie w milczeniu postanowił spytać anielice o jej pierwszą podróż na te rajskie tropiki.
- Opowiedz coś więcej o swojej podróży. Pewnie była bardziej ciekawa a może nawet bardzo tajemnicza?
Spytał jej się od tak dla zabicia czasu chociaż rozmowa w taki upał również mogła powodować większe zmęczenie.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #13 dnia: 15 Marzec 2016, 19:21:36 »
-Ach, no tak. Ty, jako wyznawca Ventepi, szczególnie jesteś wrażliwy na takie bezczeszczenie przyrody- powiedziała ze zrozumieniem. Pamiętała czasy, gdy przybyła na wyspę - wtedy ona sama miała ciągoty, by zostać łuczniczką, służyć w Konkordacie. Niestety los ściągnął ją na ścieżkę bezprawia, na szczęście tylko chwilowo. Krótki był jej epizod w Krukach. Nie zdążyła niczego się dowiedzieć, ani zdobyć zaufania. Prawdopodobnie to i lepiej, gdyż teraz mogłaby mieć przez to problemy i niezłą zgraję płatnych zabójców na karku.
Strzelać z łuku potrafiła, nieporadnie, ale zawsze coś. Ta umiejętność przydała jej się może raz, i to w starciu ze zjawami.
-Wtedy płynęłam z Salazarem, Armin i Silionem, to było wtedy, gdy Salazar pierwszy raz "umarł". Przedtem dostaliśmy też dziwne kostki Erosa do układania i wyruszyliśmy na Chatal, by niejako rozwiązać ich "zagadkę". Pasowały do jakiejś fontanny, znaleźliśmy szczenięta taru, przy okazji zwiedziliśmy trochę dżungli i tamtejszego świata. Podróż wydała mi się przyjemna, było ciepło i w ogóle przyjemnie. Dlatego teraz dziwię się, że archipelag ma także takie... - tu rozejrzała się wokół. -...nieładne, nieprzyjazne miejsca.

Offline Kenshin

  • Konkordat puszczy i kniei
  • ***
  • Wiadomości: 2466
  • Reputacja: 1763
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #14 dnia: 15 Marzec 2016, 20:06:35 »
- Dokładnie tak jestem na tym punkcie wrażliwy jak każdy członek konkordatu powinien być.
Potwierdził słowa anielicy, która trafiła w punkt. Historia Kenshina również była dość ciekawa, bo najpierw członek kruków potem mag w pakcie a skończył w konkordacie jako druid takie koleje losu go prowadziły do jeden organizacji do drugiej a sam skończył w trzeciej. Teraz jako przywódca konkordatu miał również pełno zadań na głowie, lecz on wolał pozostawać w cieniu i nie chwalić się wyróżnieniami ani swoją wiedzą, którą nabył w tych organizacjach. Druid w tym momencie stał się łowcą, bo do tego sprowadzało się to zadanie na archipelagu był, jakby to nie ujmować "znawcą" pod tym względem. Jednak teraz porzucił swoją przeszłość i postanowił skupić się na rozmowie z panienką Antarii, bo dość ciekawa była historia z tymi sześcianami.
- Dość ciekawa historia i zagadka z tymi sześcianami. Sam mam jeden na stanie i właściwie nie wiem do czego mogą służyć, ale na wszelki wypadek schowam go lepiej jak wrócę do domku, a nóż się do czegoś jeszcze przyda. Oznajmił od tak, bo według niego warto było o tym chociaż wspomnieć przez chwilę. Następnie powrócił do dalszych słów towarzyszki.
- Ta ziemia ma jeszcze wiele takich terenów. Teraz żałuję, że nie przejrzałem dziennika Silvastera, który opisał swoją pierwszą podróż tutaj z kilkoma towarzyszami i oczywiście z Salazarem na czele, kiedy był jeszcze jaszczurką. Mógłbym wtedy lepiej Tobie opisać, te miejsca jakie odwiedzili. Tymczasem musimy patrzeć i spoglądać na to, co ludzie już sobie zaskarbili w swoim szale wydobywania wszystkiego dobrego, co posiada ta ziemia i w zamian widzimy wyjałowione ziemie zamiast tętniącego życiem lasu. 
Ork ubolewał nad tym co widzi, a co mógłby zobaczyć gdyby miał trochę odwagi i wybrać się na ten dziki rejs wraz z kompanią chętnych kiedy była na to pora.

Offline Narrator

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 1435
  • Reputacja: 1193
Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #15 dnia: 15 Marzec 2016, 21:22:36 »
Oczywiście wyjałowiona ziemia była wokół szlaku, zaś już kilometr od niej były skarłowaciałe lasy przeradzające się w pełną dżunglę...

Po przekroczeniu murów miasta, gdy rycerze skłonili się na widok Evening, bowiem nikt rycerskiej etykiety ich nie nauczył jak zachować się w stosunku do istoty z zaświatów zatem poradzili sobie jak mogli licząc na to, że następnego dnia nie zawisną na alei niewolników jako zdrajcy. Oczywiście podróżnicy nie mogli znać odlotów Hafta i jego srogiego sędziwego bezprawnego działania...

Wraz z przekroczeniem murów strzeliste wysokie piętrowe domy gęsto poustawiane między sobą, zaczęły rzucać cień przez całą szerokość alei niewolników, która ciągnęła się jak... wyprostowany tasiemiec dajmy na to - do samego końca, do samego placu...


Jest to długa ulica, przy której co rusza postawione są posągi symbolizujące przygniatający los niewolników. Aleja ciągnie się od portu aż do samej centralnej części miasta, mija dzielnicę mieszkalną aż wpada do rynku, na główny plac miasta "Vox Populi". Posągi ukazują niewolników słaniających się pod ciężarem prac, jeden z posągów pokazuje jaszczuroczłeka opartego klatką piersiową o łopatę, ręce bezwiednie zwisają z niej symbolizując jego wyczerpanie i brak sił, by móc ją dzierżyć. Kolejny posąg zaś ukazuje człowieka, nędzarza który odziany jedynie w poszarpane spodnie niesie na plecach kamienny blok jako tragarz, zaś jego mina wykrzywiona w bólu i rozpaczy. Dalsze posągi są analogiczne, pokazują różne rasy i klasy niewolników okazując ich ból i cierpienie, po każdej stronie aleji stoją dwa posągi, które są inne, przysposobione złotem i złotymi ornamentami, dzierżą bat w swych dłoniach, są wyprostowane a z głową uniesioną do chmur. Pokazując wyższość i władzę, jaką sprawowali nad niewolnikami panowie. Aleja ma być przestrogą przed losem niewolniczym.

Gęsto usytuowane domy zagradzające słońcu prażenie wszystkich wokół przynosząc delikatną ulgę wzmagało inny negatywny efekt ciepła, brak przepływu powietrza... ciasno usytuowane domki wysokie i strzeliste blokowały działanie wiatrów wzmagając stagnację powietrza a jednocześnie generując zaduch i duchoty na ulicach... no delikatnie. Ale jak to mówią, wszystkiego mieć nie można.

Po Alei tuż za posągami za głównym przejazdem stały proste prowizoryczne stragany usytuowane jeden przy drugim a za nimi stali kupcy i sprzedawcy oferujące różne dobroci. szczególnie w oczy uderzyły was stragany z soczystymi owocami egzotycznymi, tak cytrusami jak i innymi. Również uwagę waszą przykuł jeden za którym siedział starzec rzeźbiący w drewnie figurki rycerzy, wojowników, jaszczuroludzi. Rył też płaskorzeźby w drewnie z dziwnymi wzorkami. bądź co bądź było to tak banalne jak i zaskakujące.

Szlak ciągnął się i ciągnął w dal a przed wami już ujawniał się koniec drogi a za nim plac "Vox populi"...

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #16 dnia: 15 Marzec 2016, 22:16:05 »
Miasto przywitało ich zacienionymi uliczkami i zaduchem. Z deszczu pod rynnę, chciałoby się rzec, ale to tylko taka ironia. Bardzo nieprzyjemna, gdyż myśli o chłodnej wodzie i deszczu zwiększały u podróżnych poczucie beznadziejności w całym tym bezsensownym upale, w którym nie dało się oddychać.
-Kilka osób dostało takie sześciany. Niektórzy zaś pragnęli zgłębić ich tajemnicę- kontynuowała jeszcze rozmowę o kostkach Erosa. -Zachowaj ją. Nigdy nie wiadomo, kiedy stanie się przydatna- zachęciła go uśmiechem. Po czym odetchnęła z ulgą, gdyż wjeżdżali przez bramę do zacienionej części miasta. Przywitały ich ukłony, nad wyraz głębokie i pokorne, jakby ze strachu. Dalej uginały się przed nimi i zwykłymi przechodniami sylwetki niewolników. Zmęczonych, z udręką wymalowaną na twarzy. W tej chwili Evening pomyślała, że jej służki to jednak mają wspaniałe życie. Krixos może trenować i walczyć na arenie kiedy chce. Ba!, nawet najlepszy ekwipunek ma zapewniony. Safra i Narii żyją zaś jak siostry, zajmują się domem, cieszą się dużą wolnością, a wymagane jest od nich jedynie zachowanie we dworze porządku i reguł, wypowiadanie wyuczonych formułek i nalewanie wina gościom. Nic uwłaczającego czci, a i tak Eve była uważana za zbyt surową względem nich. Posągi "panów" zaś idealnie oddawały ich zachowanie. Dumne, egoistyczne, brutalne, poniżające słabszych. ÂŻadne głębsze refleksje nie nasuwały się Eve. Tak urządzony był świat, ona tego nie zmieni. Choć w głębi duszy cieszyła się, że nie podzieliła losu wielu niewolnic, zmuszanych do pracy w różnej maści przybytkach.
Przyjemniejszym widokiem były soczyste owoce, tak pięknie wyglądające, jaskrawe, zdrowe. Chciała poczuć smak pomarańczy, orzeźwiający i słodki. Oczy jej zaiskrzyły na widok arbuzów, ananasów, daktyli...
-Kenshin!- zagadnęła nagle orka, gdy wolnym tempem przemierzali tłoczną ulicę. Anielica zeskoczyła z konia, lądując na ulicy. -Chciałbyś pomarańczy? Czy może awokado?- spytała orka, jednocześnie szukając drobnych, które starczyłyby jej na zakup owoców dla siebie i przyjaciela. I paladynów też można poczęstować.

Offline Kenshin

  • Konkordat puszczy i kniei
  • ***
  • Wiadomości: 2466
  • Reputacja: 1763
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #17 dnia: 16 Marzec 2016, 13:02:41 »
Towarzysze po przejażdżce w końcu dotarli do miasta, które o dziwo przywitali ich z iście szacunkiem, bo rzadko kiedykolwiek mu się ktoś kłaniał i to praktycznie do pasa, a może była to jedynie zasługa anielicy, która swym blaskiem zszokowała tutejszych rycerzy? Nie miej jednak byli już w mieście i dla orka okazało się to zbawienne, bo wielkie budowle zrzucały cień w tym zaduchu i jak na taką porę było to zbawienne, ale nawet słońce w pełni nie odstraszało ludzi na straganach, co ruszy przechodzących po pełnych uliczkach ledwo co ork mieścił się ze swoim rumakiem, co rusz musiał omijać przechodnia, by go nie potrącić.
- Dlatego swój też później posprawdzam.    
Powiedział odwzajemniając uśmiech choć w jego przypadku nie był taki uroczy i niewinny, jednak był to uśmiech od szczerego serca. Kenshin nie wahał się oglądać straganów, które były dość ciekawe i niespotykane od tych na Valfden. Pełno znakomitych owoców nie tylko z drzew a morza również. Ork kojarzył je ze swojego rodzinnego domu pełno specjałów jak ośmiornice, jeżowce i inne smakołyki. Kenshin wsłuchując się w propozycję anielicy zgodził się na nią, bo co mu tam.
- Z chęcią spróbuję tutejszych pomarańczy, ale że w zamian, Ty stawiasz to w drodze powrotnej zrewanżuję się i coś Tobie kupię, byśmy byli kwita.     
Druid nawet nie zamierzał słuchać sprzeciwów od kobiety taka odwzajemniona przyjacielska przysługa albo po prostu nie chciał wykorzystywać majątek przyjaciółki.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #18 dnia: 16 Marzec 2016, 18:56:13 »
-Niech tak będzie- zaśmiała się Eve, choć przecież nie potrzebowała nic w zamian. Chciała tylko przyjacielowi dać słodki podarek, typowy dla archipelagu, a rzadziej spotykany na Valfden. Może w jej południowych gminach też rosną pomarańcze?
Podeszła do jednego ze straganów. Wcześniej uważnie obejrzała stoiska i sprawdziła, gdzie owoce wydają się najświeższe i najbardziej dorodne.
-Poproszę dziesięć pomarańczy, najbardziej słodkich i soczystych, jeśli można- rzekła do sprzedawcy. Oczywiście nie musiały to być najlepsze owoce na całym Chatal. Chciała jedynie wywrzeć trochę presji na sprzedawcy, aby wybrał dobre sztuki.

Offline Narrator

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 1435
  • Reputacja: 1193
Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #19 dnia: 16 Marzec 2016, 19:30:49 »
Stojąc przed straganem z owocami, gdzie była wywieszka na temat cen owoców, dojrzeliście że ceny wahają się od 1 grzywny po 2 zależnie od owocu, takie jak banany, pomarańcze, cytryny, awokado, lichi były po jedną grzywnę, zaś kokosy, ananasy, arbuzy zaś kosztowały 2 grzywny, wyglądały zaiste soczyście, zaś wywieszki głosiły że owoce najlepiej gaszą pragnienie dając jednocześnie przyjemności dla podniebienia.

Nagle Malchiasz podjechał trochę bliżej i zwrócił uwagę dwójce raczącej się uśmiechami i życzliwymi propozycjami kto co komu kupi.
- Ktoś nas obserwuje. Za plecami. - powiedział przyciszonym głosem zrównując się z Evening, by po chwili wrócić na swoje miejsce w szyku.

W tym momencie zapytany sprzedawca prędko zaczął zbierać pomarańcze do pętanej rzemykami, dratwą torby i podał zamawiającej jednocześnie racząc ją ceną.
- A za dziesięć to i 10 grzywien poproszę...



Pod siłą sugestii Malachiasza z pewnością zwróciliście wzrok za plecy, tam mgnieniem oka Evening spotkała wysoką postać czarnowłosego elfa, szczególnie charakterystycznego.


Jednak wraz z kolejnym mgnieniem oka postać zniknęła w tłumie i widziana postać mogła równie dobrze zostać uznana za przewidzenie...
« Ostatnia zmiana: 16 Marzec 2016, 20:00:01 wysłana przez Narrator »

Forum Tawerny Gothic

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #19 dnia: 16 Marzec 2016, 19:30:49 »

 

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
top