-Jeśli moi przyjaciele wciąż się opierają demonom, które są w nich, to są silniejsi od ciebie i tej twojej armii. Dopóki są ludzie, którzy walczą przeciwko demonicznym siłom, to ty przegrywasz, rozumiesz? Valfden nie przegra... Nie doceniasz naszej siły. To, co mi pokazujesz, to nieprawdziwe chore wizje. To nie jest przyszłość. Przyszłość to twoja zagłada, a ja nie ulegnę. Tle to ode mnie zależy, jaka ta przyszłość będzie. Modyfikowanie wspomnień to nie jest zapowiedź twojego zwycięstwa, wręcz przeciwnie. Jestem służką Zartata, nie złamie mnie byle demon, którym gardzę i z którymi przysięgłam walczyć. Mam szerzyć nadzieję i dobro, jestem przeznaczona do zwalczania zła- w tym momencie Eve ze złością zacisnęła zęby. Wyobraziła sobie Zariel, Funerisa też, Niebiańską Przystań, Posąg Zartata i siłę, którą zawsze jej dawał. Nie, on wcale jej nie opuścił. Gdyby go tu nie było, on już by uległa. Lecz była silniejsza i Tausae o tym wiedział. Dlatego mamił ją tymi nieprawdziwymi wymysłami. Eve pokrzepiła się wyobrażeniem boskich istot. Postanowiła działać swoim umysłem dalej. Stworzyła postacie aniołów spotkanych w Przystani i Zarta.
- Odejdź! Odejdź!- krzyczały w stronę Tausae. - Twoje dni są policzone, a nasza moc potężniejsza niż wszystkie demony razem wzięte. Odejdź!