Noc robiła się chłodna. Deleine idąca za Rieux myślała tylko o kubku czegoś ciepłego, bądź mocniejszego na rozgrzanie. Co chwila przechodził ją dreszcz, ale starała się tego nie okazywać przed towarzyszami. Nie było to jednak proste.
Opatulając się szczelniej, zerknęła na staruszkę, gdy tylko Rieux na nią wskazał. Dziewczyna, mimo chłodu, który czuła, spróbowała zlustrować ten cel.
Osły - zwierzęta wytrzymałe, jednakże powolniejsze niż konie. I mogą być również bardziej oporne. Sama kobiecina mogłaby nie sprawić nam kłopotu, choć nieco dziwne jest to, że podróżuje sama.
Następnie Deleine skierowała wzrok na grupę mężczyzn z końmi. Nie wdziała wśród nich siebie i jej towarzyszy. Zwyczajnie nie mieli by na czym się przemieszczać.
Karawana trzech wozów mogła im zapewnić minimalne luksusy. To z pewnością. Jednakże czy osoby należące do niej są aż tak zdeterminowane, aby ruszyć właśnie teraz? Najwidoczniej dobrze się bawią w swoim gronie i nie wiadomo czy będą chcieli dopuścić do niego kogoś spoza.
- Mamy potencjalne trzy cele. Staruszka może i wydaje się najlepszym. Ale czy mamy pewność, że osły będą się jej słuchać? To z pewnością wytrzymałe zwierzęta. Jednak wolniejsze od koni. Kolejna sprawa: nie dziwi was, że kobieta jest zupełnie sama? Jeśli mowa o mężczyznach na końcu nabrzeża - raczej bym ich z góry odpuściła. Mają swoje konie, dla nas nie ma tam raczej miejsca. Co do karawany, to można by z nimi porozmawiać. Ale też nie wiadomo, czy im się przydamy. Jak i również, kiedy mają w ogóle zamiar ruszyć. Dlatego według mnie najlepiej byłoby poro... - w tym momencie się zatrzęsła; zimno nie dawało za wygraną. - p-p-porozmawiać zarówno ze staruszką, jak i... cz-członkami karawany. Co wy na to? Marduke? Rie...?
Nie dokończyła imienia swego drugiego towarzysza, jednakże bynajmniej nie z powodu zimna. Wydawało się, że po prostu już jej nie słuchał. Kiedy skierował swoje kroki w stronę małego chłopca, dziewczyna stanęła zadziwiona. Jeszcze większa jej konsternacja była, gdy mężczyzna oddał maluchowi płaszcz. A największa, gdy zauważyła na obliczu Rieux łzy.
Ona również należała niegdyś do tego typu malców. Choć może nie do końca. Oczywiście, wszystko to było bardzo smutne, jednakże dzieciak musiał poradzić sobie sam. Tak ten świat już był zbudowany, nie znał litości. Deleine zawsze sama do wszystkiego dochodziła i miłosierdzie okazane chłopcu przez Rieux trochę ją zdenerwowało. Podeszła więc do towarzysza i chłopca.
- Rieux, zimno już zaczyna nam dawać w kość, a ty oddajesz jedyny swój płaszcz temu brzdącowi? Mam tylko nadzieję, że nie będziemy przez to mieć problemów - jej słowa podsumowało szczęknięcie zębów, jednakże nie udawane.
Odwróciła się plecami do Rieux i zwróciła do Marduke'a:
- Mam nadzieję, że chociaż ty mnie słuchałeś. Co robimy? Ja przedstawiłam swoją pro-p-pozycję - ponownie się zatrzęsła. - Tylko podejmijmy decyzję w miarę sprawnie. Proszę.
Ostatnie słowo wypowiedziała dość ostro. Rzadko kiedy go używała i zwykle w jej ustach przybierało bardziej formę nakazu, niż prawdziwej prośby.