Izabell miała za sobą pierwszy, a zarazem najprostszy etap podróży. Poczucie pewności siebie uleciało z niej momentalnie.
Los chciał, że jej uwagę przykuł jeden z kupców. W dodatku posiadający wóz. Jednakże elfka nie wiedziała kompletnie, czy na południu jest obecnie na tyle duży popyt na garnki, by móc założyć, że handlarz skieruje się w tym kierunku. Należało więc zapytać.
Nie chciała oczywiście przeszkadzać przy interesach, więc poczekała, aż układy się skończą. Z tego, że towar już ładowano, można było wnioskować, że nastąpi to rychło.
Gdy wreszcie mężczyzna był wolny, podeszła bliżej.
- Przepraszam - zaczęła, by zwrócić jego uwagę. - Nie kieruje się pan przypadkiem na południe? Chciałabym się dostać na skraj dżungli. Niestety, mam tylko kilka grzywien, ale mogę odwdzięczyć się rozmową, śpiewem, a jeśli posiada pan przypadkiem długi łuk i parę strzał, to znam się trochę na polowaniu i oprawianiu zwierząt.
Izabell była bardzo ciekawa, jak ów kupiec zareaguje na taką propozycję. Nieczęsto widzi się chyba młodą, skromnie ubraną elfkę z lichym mieczykiem proszącą o taką przysługę.
Jednocześnie nie obmyślała zapasowego planu w razie odmowy. Zapasowym planem było ponowne przemyślenie podjętych już decyzji.